Rozdział 23.

934 63 95
                                    

Minęły jakieś dwa dni od tych wstrząsających wydarzeń.
Na samo wspomnienie o tym przechodzą mnie ciarki i czuję nadal palący dotyk ust Neymara na moich wargach.

No i oczywiście nadal odczuwałam lekki niepokój po wybuchu samochodu. Mogłam tam przecież zakończyć swój żywot.
Ale nie martwiłam się tym, w moim życiu już nie takie akcje przeżywałam.
Przy walce na gołe klaty w płonącym magazynie wódki to nic.

Dziwiło mnie jednak zachowanie Brazylijczyka. W ciągu tych nieszczęsnych dwóch dni odezwał się do mnie dosłownie tylko raz.

Byłam w jadalni i jadłam niebanalne i twórcze śniadanie przygotowane przez Kryche, czyli krosanta z sosem musztardowym. Palce lizać -
kiedy to właśnie do pomieszczenia wszedł ON.
Oparł się jak jakiś gangus o framugę drzwi, nie patrząc nawet w moim kierunku, z miną jakby miał zatwardzenie, powiedział:
-Dzisiaj o 20 gramy bardzo ważny mecz. Pojedziesz na niego z Michałem, tylko ubierz się odpowiednio.

I wyszedł

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


I wyszedł.

Ani smacznego, ani udław się, ani pocałuj mnie w dupe, nic, zero kultury.
A myślałam, że to ja jestem bipolarna.

Nie wiem o chuj mu chodzi, ale jego strata.
Jeśli nie podobały mu się moje nieziemskie umiejętności w całowaniu, to mógł od razu mówić, a nie teraz udaje jakiegoś obrażonego Kopciuszka.
Z resztą wyjebane w nich wszystkich.
Nawet nie powiedział mi co wydarzyło się po tym jak ci jego śmieszni ochroniarze odeskortowali mnie do willi.

Aktualnie była godzina 16 i jadłam obiad.
Mmmm pychotka. Ten Grzegorz to jednak ma talent

Po skończonej konsupcji udałam się to swojej celi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po skończonej konsupcji udałam się to swojej celi.
Serio, jak inaczej miałam nazwać to pomieszczenie, skoro czuję się tu jak w jakimś więzieniu o zaostrzonym rygorze.
Chujnia i tyle.
Pomyślicie, że pewnie mogłabym wyjść na ogród czy cokolwiek, ale po pierwsze nie chciało mi się, po drugie psy Neymara ciągle mnie obserwują, po trzecie wolę żyć swoim życiem szarej myszki, czyli spokojnie w swoim azylu.
Dobrze, że chociaż ten żałosny porywacz ostatnio oddał mi w końcu mój telefon i laptopa.

Porwana przez piłkarzyka ~Neymar Jr~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz