Rozdział 21.

959 51 43
                                    

Jakiś kolejny pojeb próbował się ze mną zabawić w jakieś w fame mma, ale się nie dam. Gdy ten pizdokleszcz przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, już chciałam zasadzić mu gonga, ale powstrzymała mnie przed tym woń znajomych perfum.

-Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz piłkarzyku - wysyczałam i odepchnęłam od siebie łapy roześmianego Neymara.
-Ojjj, czyżby moja waleczna piłeczka jednak czegoś się bała?
-Wmawiaj sobie. Nie ze mną takie numery - powiedziałam i walnęłam go lekko w ramię.
-Ałć, spokojnie Julka. Złość piękności szkodzi. Długo cię nie było i zacząłem się martwić.
-Aww jak słodko. Zaraz się porzygam. Nie było mnie, ale już jestem - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i udałam się przed siebie.
Chciałam skierować się z powrotem do stolika jednak powstrzymał mnie głos Brazylijczyka.

-Chodź, wychodzimy, ale to jeszcze nie koniec naszej randki. Mam zaplanowaną dla nas jeszcze jedną część-powiedział tajemniczo z uśmiechem lisa i złapał mnie za rękę ciągnąc do wyjścia.
-Mam się bać?
-Ze mną nie masz się czego bać słonko. Jestem twoim rycerzem na białym koniu.
-Prędzej Shrekiem na ośle, ale jak tam sobie uważasz - prychnęłam.
Ney spojrzał się jedynie na mnie wzrokiem gangstera nie komentując moich arcy zabawnych słów.

Wsiedliśmy do zaprakowanego przed wyjściem czerwonego Ferrari. Tym razem to Neymar prowadził. Szok i niedowierzanie. Taka gwiazdka umie zrobić coś sama bez sztabu 1000 osób.

Nasza podróż nie trwała długo, bo zaledwie 2 minuty, a znaleźliśmy się pod Wieżą Eiffla.

Nasza podróż nie trwała długo, bo zaledwie 2 minuty, a znaleźliśmy się pod Wieżą Eiffla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Spójrzcie na tego potwora. Robi wrażeniee.

Wokół nas nie było ani jednej żywej duszy. Dziwne, zawsze myślałam, że w Paryżu jest o tej porze jak w kurniku.
-Co tym razem? Zarezerwowałeś nam całą dzielnicę? - zaśmiałam się z ironią.
-Dla ciebie jestem w stanie kupić nawet cały świat piłeczko - szepnął i pogłaskał mnie delikatnie po policzku.
-Dobra zabieraj te łapy, bo serio zaraz rzygnę od nadmiaru czułości - powiedziałam z miną bad bitch.
-Chodź, idziemy na górę - powiedział hardo, ignorując moje słowa złapał mnie za rękę.
-Gdzie?
-Nie zadawaj głupich pytań tylko ruszaj się.

Ok?? Nie pytając już o nic więcej, nadal trzymając jego rękę w stalowym uścisku podążałam za jego krokami.
Weszliśmy do środka wieży, a następnie pojechaliśmy windą na taras widokowy.

Musiałam przyznać, panorama Paryża nocą zapierała dech w piersiach, chociaż nic nie przebije widoku na Sosnowiec. To są dopiero krajobrazy, aż się łezka w oku kręci.

-A teraz czas na kolejną niespodziankę. Zamknij oczęta skarbie - odezwał się Neymar.
Jak chciał tak zrobiłam.
Kiedy straciłam widoczność piłkarz obrócił mnie wokół osi parę razy i zaprowadził w jakimś nieznanym kierunku.
-O chuj ci chodzi typie? Jak chciałeś się w "Ciuciu babkę" bawić to trzeba było walić prosto z mostu, a nie jakiś teatrzyk odstawiać.
-Zamknij w końcu te wyszczekane usteczka piłeczko i patrz.

W jednej chwili uchyliłam powieki i zobaczyłam przede mną taki widok.

Zamarłam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zamarłam. Jak na zawołanie w moich oczach zebrały się łzy. Jeszcze nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Na dzielni nigdy nie brakowalo takich murali. Sebixy średnio co 2 dni pisali jakieś wierszyki o swoich nowych dziuniach.
Nikt nigdy jednak nie wykonał żadnego z dedykacją dla mnie.

Kiedy po jakimś czasie otrząsnęłam się z szoku, rzuciłam się na szyję mojemu porywaczowi.

-Mam nadzieję, że podoba Ci się piłeczko.
-Tak, to było moje marzenie odkąd pierwszy raz zajarałam blanta na ławce przed blokiem. Dziękuję - szepnęłam zawstydzona niczym wróbel.

Patrzyliśmy się sobie głęboko w oczy. Nie liczył się dla nas czas.
Prztuleni do siebie jak rzepy do psiej dupy, bujaliśmy się lekko w rytm lecącej gdzieś w tle muzyki.

-Nie wiedziałam, że z ciebie taki romantyk - zaśmiałam się.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz piłeczko - zaśmiał się jak delfin i popatrzył na mnie z iskierkami w oczach.


Wtem jakby popchnęła nas ku sobie  jakaś niewidzialna siła. Zbliżyliśmy swoje twarze do siebie jeszcze bardziej.

Aż w końcu nastąpiło, to czego nigdy bym się nie spodziewała, że mogę pragnąć.

Neymar pocałował mnie.

O w mordę jeża, to się dzieje naprawdę?
W pierwszej chwili nie odwzajemniłam pocałunku, bo nie oszukujmy się z szoku prawie zemdlałam. To po pierwsze. Po drugie. To był mój pierwszy prawdziwy pocałunek w moim żałosnym życiu...

Kiedy ogarnęłam już co się dzieje, odwzajemniłam pocałunek najlepiej jak potrafiłam. Całowałam pewnie jak karp czy inny szczupak, ale nie miało to wtedy znaczenia. Liczyliśmy się tylko my. Nie wiem jak długo trwała ta chwila.
Ale nieoczekiwanie oderwał nas od siebie głośny huk. Spojrzałam na Brazylijczyka z przerażeniem. Gdy rozejrzeliśmy się wokół szukając źródła hałasu, zobaczyliśmy niedaleko dym i stojący w ogniu samochód.

Jeśli oczy i pamięć mnie nie mylą to jest to dokładnie przed restauracją, w której byliśmy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jeśli oczy i pamięć mnie nie mylą to jest to dokładnie przed restauracją, w której byliśmy.

-Czy to–
-Tak, to samochód, którym przyjechałaś...


Pomyślałam wtedy: Boże to mogłam być ja...

Porwana przez piłkarzyka ~Neymar Jr~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz