Rozdział 34.

336 41 49
                                    

Neymar pov's:

Że byłem wkurwiony to mało powiedziane.

Otwieram oczy. Patrzę.
Kurwa leżę na podłodze.
Rozglądam się.
Nigdzie nie ma Julki.
Obok mnie leży jakaś kartka pachnąca perfumami od Armaniego. Widnieje na niej napis:

Tik tak, tik tak.
Czas upływa, a razem z nim szanse, że jeszcze kiedyś spotkasz swoją ukochaną.
7 xoxo

Biorę pierwszą lepszą rzecz jaka napatacza się na mojej drodze i rozpierdalam ją o ścianę.
Jak jakiś kutasiarz miał odwagę i czelność porwać moją piłeczkę???
No kurwa jak?
Ktoś chciał być moją marną kopią, ale mu nie wyszło.

Jak najszybciej się da dzwonię po moje psy.
Po chwili do pomieszczenia wchodzi mój najbardziej zaufany ochroniarz Michał, za nim reszta tej hołoty.
Widząc ogień zionący na mojej twarzy, pyta rozglądając się wokół:

-Coś się stało szefie?
-A nie widać? Ktoś porwał Julkę...-wydusiłem z ledwością - Arku, natychmiast masz ją zlokalizować - dodałem i opadłem załamany na łóżko.

W jej pierścionku zaręczynowym moi ludzie umieścili nadajnik GPS, więc teoretycznie nie miałem co się martwić o jej odnalezienie. Ale ryzyko, że jakiś zasraniec coś jej w tym czasie zrobi... nadal było.

Nie minęły może 2 minuty.
-Wiem gdzie jest -rzekł informatyk Arek.
-No to zajebiście. Jedziemy!! - zwróciłem się do mojego szwadronu.

Pochłonięty gniewem z impetem wyszłam z apartamentu. Kiedy znalazłem się już na hotelowym korytarzu niespodziewanie na kogoś wpadłem:

 Kiedy znalazłem się już na hotelowym korytarzu niespodziewanie na kogoś wpadłem:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Kylian? Co tu robisz mordini?
-A byłem wczoraj na finale LM. No i gdzieś nocować musiałem heh. Nie mówiłem ci?
Dobra, mam to w dupie.
-Sory ale nie mam teraz czasu, śpieszę się - powiedziałem próbując wyminąć bagiete.
-Coś się stało?
Tak, wypierdalaj.
-Ktoś porwał Julke. Już ją namierzyliśmy i jedziemy ją odbić...
-Pojadę z wami. Może jakoś pomogę.
-Jeśli chcesz to lecimy - powiedziałem i udaliśmy się do wyjścia.

Nie martw się piłeczko. Twój książę cię uratuje.

Po jakiś 7 minutach byliśmy na miejscu.
Była to jakaś obskurna, opuszczona melina żuli.
Moi ludzie otworzyli stalowe drzwi, które zaskrzypiały jak zarzynany świniak i weszłam przez nie pewnym siebie krokiem pantery:

 Moi ludzie otworzyli stalowe drzwi, które zaskrzypiały jak zarzynany świniak i weszłam przez nie pewnym siebie krokiem pantery:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Porwana przez piłkarzyka ~Neymar Jr~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz