14. Lekcja nr. 1

155 16 0
                                    

Następnego dnia o czwartej rano Dalia i Lloyd spotkali się na dziedzińcu. Bez słowa dziewczyna zaczęła prowadzić chłopaka poza klasztor. Kiedy wyszli za bramę zaczęli biec w formie rozgrzewki. Ich droga prowadziła przez las, słońce wschodziło, była to idealna pogoda do biegania. Chłopak był nieco zdziwiony, bo dziewczyna dotrzymywała mu kroku, a na dodatek nie kojarzył tej okolicy. Ona sama nie zwracała za bardzo uwagi na swojego towarzysza tylko obserwowała przyrodę i wdychała zapach świeżej trawy.
Po przebiegnięciu kilometra zatrzymali się na polanie, otoczonej drzewami, a na jej samym końcu był wodospad z czystą wodą.

- Łał- mruknął Lloyd

- Niezłe widoczki co- odpowiedziała dziewczyna - Dobra rozgrzej teraz sobie  dokładnie wszystkie partie ciała i na sam początek zaczniemy małym sparingiem.

- Nie wiem czy chcę się bić z dziewczyną...

- Nie martw się młody, nic mi nie będzie. Walka bez mocy jak coś.

Tak jak powiedziała brunetka tak Lloyd zrobił. Rozgrzał wszystko najlepiej jak umiał, a następnie przyjrzał się dziewczynie. Próbowała zapanować nad wiatrem, nie szło jej najgorzej, ale było widać, że nad nim nie panuje w stu procentach. Brunetka nie miała pojęcia, że chłopak jej się przygląda więc ćwiczyła, dopiero po pięciu minutach zobaczyła chłopaka i się lekko speszyła.

- Widzę, że już skończyłeś - powiedziała po chwili niezręcznej ciszy - Myślę, że możemy zacząć.

Chłopak nic nie powiedział tylko pokiwał głową. Ustawili się naprzeciwko siebie i ukłonili się. Na samym początku ustawili się w pozycjach do walki, a po chwili zaczęli chodzić po kole. Lloyd był niecierpliwy i ruszył na dziewczynę. Ona sprawnie uniknęła ataku i sama po chwili zaatakowała. Walka toczyła się przez dobre piętnaście minut, aż w pewnym momencie Dalia jak by źle stanęła i złapała się za kostkę.

- Wszystko okej? - spytał zielony ninja - Dalia ?

Blondyn podszedł do brunetki widząc, że nie jest w najlepszym stanie. Oparł swoją  dłoń na jej plechach i podniósł podbródek dziewczyny do góry. Ona podniosła nie zauważalnie kącik swoich ust do góry i przewróciła chłopaka na plecy, klęcząc obok i trzymając jego ręce przyparte do ziemi.

-  Lekcja numer jeden - zaczęła z uśmiechem- Nigdy nie ufaj nikomu w stu procentach. Nie podchodź za blisko, bo już dawno mogło by być po tobie. I już wiem z czym masz największy problem.

- Z czym ? - zapytał lekko skrępowany chłopak

- Z cierpliwością, z cierpliwością młody mistrzu - podała chłopakowi rękę i pomogła mu wstać - I chociaż nie walczysz idealnie, to i tak nie ma za dużej tragedii. Dobra dzisiaj na tyle z tego sparingu, teraz pora na coś innego. Jak wiesz Wu i Garmadon lubią robić monotematyczne treningi. Na naszych jedyne co się będzie często powtarzać to te sparingi. Dzisiaj chciała bym byś popracował nad swoją cierpliwością, a jutro nad mocą.

- Co mam robić ?- zapytał chłopak słuchając uważnie dziewczynę

- Widzisz ten kamień - zapytała

- Ten po mojej lewej stronie ? - dziewczyna pokiwała głową - Widzę

- Staniesz na nim, na jednej nodze i skupisz uważnie swoje myśli na zielonej mocy.

- Czyli mam tak jakby medytować

- Można tak to nazwać, ja w tym czasie po medytuję na ziemi

Lloyd nic nie odpowiedział tylko ruszył w stronę kamienia. Nie przepadał za tego typami treningów, ale wiedział, że jego mistrz ma podobne techniki więc postanowił zaufać dziewczynie. Zdjął buty i skarpetki i wszedł na kamień. Woda była letnia, ale idealna do czegoś takiego. Po niecałych piętnastu minutach blondyn poczuł lekki wiatr, i chociaż na poczatku mu to nie przeszkadzało to z czasem zaczęło być to trochę denerwujące. Już wiedział, że nie samo stanie na kamieniu, a moc dziewczyny miała go irytować. Z czasem podmuchy wiatru stawały się coraz to mocniejsze i trudniej było mu utrzymać równowagę. Zaczął chwiac się na jednej nodze, po paru minutach myślał, że w końcu złapał równowagę, ale coś poszło nie tak i poczuł jak się przewraca. Przymknął oczy w momencie, w którym miał upaść na kamienie za nim, ale nic takiego się nie wydarzyło. Otworzył oczy i przez chwilę widział, że był w powietrzu, a po chwili wylądował na trawie przed dziewczyną.

- A więc to był Twój plan - zapytał chłopak unosząc jedną brew do góry

- Poniekąd, ale chciałam też trochę potrenować nad moją mocą. Jeśli to jakiś problem...

- Spokojnie żaden. Doskonale rozumiem, że wszyscy mają teraz fioła na punkcie twojego bezpieczeństwa, zdrowia i w ogóle.

- A propo reszty. Myślę, że powinnyśmy powoli wracać, bo za niedługo wszyscy się budzą na śniadanie, a chyba nie chcemy, żeby się dowiedzieli o naszych treningach.

- Tak nie powinni się dowiedzieć, Wu i Garmadon chyba by oszaleli, gdyby się dowiedzieli, że cię tak wykorzystuje - zaśmiali się i powoli ruszyli w stronę klasztoru - Mam pytanie

- Pytaj śmiało - powiedziała z uśmiechem dziewczyna.

- Co w kwestii twoich innych mocy. Masz je dalej w sobie - blond włosy widząc, że dziewczyna spochmurniała od razu dodać  - oczywiście jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać.

- Nie jest okej - westchnęła- Wiesz powiem ci szczerze, że nie czuję ich w sobie, ale liczę, że silne emocje obudzą je we mnie. Może będzie tak jak z osiągnięciem pełni możliwości. Było by miło, bo mam w tym doświadczenie. Już dwie osiągnęłam - widząc, że chłopak chce o coś zapytać powiedziała - Ta druga pomogła mi osiągnąć poziom Pierwszego Mistrza Spinjitzu. Wiesz ty też masz predyspozycje, by ją osiągnąć, ale trzeba ciężko nad tym pracować.

Resztę drogi przeszli w ciszy. Na początku, była niezręczna, ale po krótkim czasie przestała taka być. Dalia zastanawiała się nad wcześniejszym pytaniem chłopaka. Zależało jej na odzyskaniu reszty mocy, ale nie wiedziała jakie wydarzenia mogły, by pomóc jej je odzyskać. Obawiała się, że już nigdy nie poczuje ich w sobie, przecież pogodzenie ze swoimi mistrzami było ważnym wydarzeniem i  wywołało u niej ogromnie emocje, a nic to nie dało.

Kiedy już dotarli pod wrota klasztoru, Dali zdawało się że Lloyd chciał coś powiedzieć, ale się chyba przed tym powstrzymał. Bez słowa weszli na plac i rozeszli się do swoich pokoi w ciszy. Dziewczyna usiadła na łóżku i oparła swoją głowę o dłonie. Nie miała pojęcia co powinna zrobić, a wiedziała że może nie mieć za dużo czasu do następnego ataku Narlxa. Poszła do łazienki ubrać się w swoje normalne ubrania i ruszyła w stronę jadalni l, w której za chwilę miało być śniadanie.

W pomieszczeniu nie było jeszcze nikogo, jedynie z kuchni dochodziły odgłosy robienia śniadania. Brązowooka usiadła na swoim stałym miejscu. Po chwili zaczęli się wszyscy zachodzić. Jako iż Zane robił śniadanie to było ono wyborne. Wszyscy spędzili je na luźnych rozmowach. Wszyscy oprócz Dalii, ponieważ nie umiała się na skupić na żadnej z prowadzonych konwersacji. Martwiła cały czas się swoimi mocami, Morro to zauważył, ale postanowił porozmawiać z przyjaciółką dopiero po śniadaniu.

Dawna uczennica WuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz