15. Pomoc

121 6 6
                                    

Minął tydzień, a Morro zapomniał porozmawiać ze swoją przyjaciółką. Przez ten cały ten czas dziewczyna nie miała najlepszego humoru. Zdarzyło jej się posprzeczać z Wu czy z Garmadonem. Najczęściej chodziło o to że mężczyźni za bardzo troszczą się o brunetkę.

Była piątkowa noc, po kolejnej sprzeczce na temat powrotu Dali do treningów, dziewczyna siedziała na dachu klasztoru. Patrzyła przed siebie daleko w dal, ale kiedy usłyszała, że ktoś wchodzi na dach obróciła głowę w stronę przybysza.

- Chyba muszę znaleźć sobie inną kryjówkę- brunetka wykrzywiła swoje usta w delikatnym uśmiechu - Co cię do mnie sprowadza Mor ?

- Chciałem się zapytać jak się czujesz- chłopak usiadł obok dziewczyny

- Bywało lepiej- widząc pytające spojrzenie chłopaka powiedziała - Obawiam się, że moje moce mogą już nigdy nie wrócić.

- O czym ty mówisz ? Serio podajesz się ? Ty ? - zapytał chłopak - Nie wierze. Tyle lat walczyłaś o to co osiągnęłaś. I teraz chcesz się poddać ? Po jednym niepowodzeniu.

- Jestem tym wszystkim zmęczona. Może oni mają rację może powinnam przestać i skupić się jedynie na treningach młodego.

- Jeśli tak myślisz, ale moim zdaniem powinnaś spróbować. Mówiłaś, że udało ci się z wiatrem. Może to tylko kwestia czasu puki reszta mocy się znowu pojawi.

- Tak, ale bransoletka była zrobiona z wiatru, a wywołanie go kosztowało mnie ogrom wysiłku. Dlatego na razie będę wracać powoli do mojej dobrej formy fizycznej i trenować Lloyda i od czasu do czasu ciebie.

- Od czasu do czasu ? - chłopak podniósł brew i lekko się zaśmiał - Od kiedy to twoja wielka miłość jest ważniejsza ode mnie ? - na słowa czarnowłosego Lisa go szturchnęła i lekko się uśmiechnęła.

- Dobrze wiesz, że zawsze będziesz na pierwszym miejscu, ale on jest na tak tragicznym poziomie, że szkoda patrzeć.

- Dobrze jest znowu widzieć uśmiech na twojej twarzy, chcesz mi zrobić trening z walką z tobą.

- To słodzenie ci nie pomaga, wręcz przeciwnie, jak już zaczniemy to od wytrzymałościowego. - Morro jęknął na słowa dziewczyny

Przyjaciele nie siedzieli potem długo na dachu, a wrócili do swoich pokoi. Brunetka wyjątkowo szybko zasnęła(przez ostatnie dni nie mogła za bardzo spać). Spała dosyć spokojnie aż w końcu się obudziła. Tego dnia umówiła się z Lloydem, że nie będą trenować. Do śniadania nie zostało za dużo czasu więc szybko się ubrała w jakiś dres i poszła do jadalni czekać na śniadanie.

Było wyjątkowo cicho jak na tą godzinę, ponieważ zazwyczaj większość szykowała się do posiłku. Kiedy minęło 20 minut od wyznaczonej godziny, a dalej nikt nie przyszedł. W tym momencie do jadalni wszedł zaspany Morro z ogromnym uśmiechem na twarzy, ale po chwili zastąpiło go zdziwienie na widok jedynie dziewczyny.

- Gdzie reszta - zapytał ziewając i przecierając zaspane powieki dłonią - Ile jest procent szans, że oni wyszli na jakąś misję, a my nic nie słyszeliśmy.

- Myślę, że jest to bardzo możliwe patrząc na to jak Wu nas traktuje. Przed chwilą byłam w kuchni i śniadanie nawet nie jest zaczęte - brunetka westchnęła - Chyba my musimy zrobić śniadanie

- Jej gotowanie o poranku to moja ulubiona czynność - jęknął zaspany czarnowłosy.

Chociaż wypowiedź chłopaka była powiedziana pół żartem, pół serio to po chwili dwójka przyjaciół siedziała w kuchni przygotowując ciasto na naleśniki. Nie trzeba było czekać dużo czasu, bo od kąd zaczęli dodawać mąkę to cała kuchnia w niej była (to już u nich taki kalasyczek). Morro się trochę ożywił, za to Dalia była załamana tym, że co kolwiek robią w kuchni to nigdy nie potrafią utrzymać tam porządku i myślała, że tragedia jest z mąką, ale kiedy zaczęła ubijać śmietanę wiedziała, że się grubo myliła. Finalnie na stole w jadalni stał stos naleśników ze śmietaną i owocami lub z nutellą.

Dawna uczennica WuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz