II

16 2 39
                                    

Nastała chyba wyczekiwana sobota. Ray, nieco elegancko ubrany tak jak jego chłopak, właśnie trafił pod drzwi swojego domu. Trzymał kurczowo rękę Normana, kiedy zapukał. Usłyszał tylko ciche „wejść", co uczynili.

— Uhh, mamo? To mój chłopak, Norman... — Powiedział, podchodząc do swojej mamy.

— Jakie śliczne imię! Ja jestem Isabella. — Pochwaliła mężczyznę, przestawiając się. — Jesteś w jego wieku? — Zapytała, siadając do stołu, co zrobiła też para.

— Jestem o szczęściu lat starszy. Mam dwadzieścia cztery lat. — Odpowiedział z gulą w gardle.

— No dobrze... Pewnie pracujesz Normanie. Gdzie? — Dopytywała, jedząc, podobnie jak męska część towarzystwa.

— Jestem nauczycielem... Matematyki. — Mruknął ciszej, jednak nadal słyszalnie, zaciskając dłoń ciemnowłosego pod stołem.

—  Och, co za zdolny chłopak! — Rodzicielka uśmiechnęła się, klaszcząc cicho. — Idealny dla mojego synka, który z matematyki nic nie umie... Jak i kiedy się właściwie poznaliście? — Dodała i zapytała znowu, wracając do posiłku.  

— Mamo... Jest tu taka mała sprawa. — Zaczyna w końcu fioletowooki, patrząc na kobietę.

— Tak Ray? — Kazała mu kontynuować.

— Poznaliśmy się właśnie w szkole, bo Norman jest moim nauczycielem... Mam nadzieję, że mimo to nas zaakceptujesz. — Wydusił z trudem, zaciskając dłoń ukochanego pod stołem.

Isabella mało co nie zakrztusiła się herbatą, słysząc to.

— Macie romans?! To w ogóle jest legalne? — Spytała w szoku.

— Tak, mamy romans, ale to legalne, jeśli dwie strony się zgadzają i są pełnoletnie. Nic nam nie grozi... Przepraszam, że mówię Ci to teraz, jesteśmy razem w końcu od praktycznie września, a mamy listopad. — Odpowiedział.

— Tyle dobrego... Wiem, że miłość to miłość, ale trudno mi to ot co zaakceptować. Potrzebuję trochę czasu, aby przyswoić tę informację...

— Dobrze mamo... — Mruknął niższy, opuszczając głowę.

— Będzie dobrze... Twoja mama potrzebuje po prostu czasu. — Oznajmił mu białowłosy, uśmiechając się ciepło.

— Niech będzie... — Po czym wraca do jedzenia.

Po niedługim czasie wszyscy rozmawiają przyjemnie przy stole. Mijają tak długie godziny, jednak w miłej atmosferze. Poza może Rayem, który czuł się dziwnie niekomfortowo. Jednak skutecznie to ukrywał, więc nikt się nie zorientował...

Tak nadeszła dziewiętnasta, więc postanowili się zbierać. Pożegnali Isabellę i wrócili do swoich mieszkań w akademiku. Norman był zadowolony i dumny z siebie, natomiast jego chłopak... Niezbyt. Wiedział, że tak będzie. Miał świadomość, że nigdy nie zostaną zaakceptowani przez jego matkę. Cóż za okropieństwo...

Do tego jeszcze, żeby nie widzieć profesora po ciszy nocnej, skłamał, że słabo się czuję i boli go głowa. Oczywiście była to guzik prawda, bo ten po prostu nie chciał na niego patrzeć. Nie mógł znieść tego, co się dzieje.

Jednak nie spodziewał się, że to niebieskooki odwiedzi go. Westchnął tylko cicho, kiedy ten usiadł obok... Popatrzył na niego dziwnie i położył się na jego ramieniu.

— Boję się. — Wydusił tylko, zamykając oczy.

— Nie zamartwiaj się tak tą mamą... Będzie okej. Zapewniam. — Próbuje go przekonać białowłosy.

— Nie rozumiesz. W ogóle nie powinniśmy być razem... Wszystko jest nie okej. — Jęknął niższy i popatrzył w oczy tego wyższego. — Och Nor...

— Zapewniam, że nas zaakceptuję. Połączył nas przecież los... Tak być powinno, kochanie. Jesteśmy sobie przeznaczeni, a Twoja matka powinna to zrozumieć. — Powiedział tylko drugi, przytulając chłopaka do siebie.

— Tak... Może i masz rację. — Mruknął pod nosem fioletowooki i wchodzi na kolana drugiego, przytulając się do jego klatki.

Jednak ich spokój nie trwa długo, bo słyszą ciche, lekkie pukanie do drzwi ze słyszalnie przytłumionym „Ray". Odsuwają się od siebie, Norman chowa się za drzwiami, a ciemnowłosy otwiera. Widząc Emmę, od razu pyta:

— Co tu robisz idiotko? Jest po ciszy nocnej... — Stara się cicho ja ochrzanić.

— Wydało się. — Wydusiła.

Norman położył dłoń na ustach, aby nie wydać dźwięku ze zdziwienia. Był równie zdziwiony co jego ukochany. Podejrzewał, że Emma wie, ale nie sądził, że pójdzie to dalej... Czekali tylko, aż ta powie co dalej.

— Przysięgam, że to przypadek! — Dodała, odwracając wzrok na podłogę.

— Kto wie?! — Przerwał jej ciemnowłosy chłopak.

— Gilda... Obiecała, że nie powie, ale boję się, że i tak powie Annie, a wiesz, jak to z Anną jest. Nigdy nie wiadomo... — Wydusiła znowu z trudem.

— Jak to się w ogóle stało?! Co Ty sobie pomyślałaś? — Pytał bez skutku zdenerwowany Ray.

— Przypadkiem... Mówiłam o panie Normanie i przypadkiem coś tam wydusiłam o tym, że ma romans z uczniem i się domyśliła... — Kontynuuje z bólem w głosie.

Profesor patrzy na podłogę, równie jak fioletowooki, który trze swoje bolące skronie. W końcu zwraca wzrok na Emmę. 

— Jeśli mój romans się wyda, to Cię chyba zabiję. Dobranoc. — Odpowiedział i trzasnął delikatnie drzwiami, patrząc na nauczyciela, który podszedł do siedzącego po chwili Raya.

[✒️] Le jardin de la tentation - NorRayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz