V

23 4 37
                                    

Nastał czas imprezy. Ray niepewnie wszedł do niby-piwnicy, gdzie to odbywała się dyskoteka. Szukał wzrokiem znajomej twarzy, jednak finalnie podszedł do baru, gdzie to już w powietrzu wisiał odór wódki, który kręcił się w nosie chłopaka.

Ignorując, co jest w środku, wziął jeden z nieużywanych kubeczków i wlał od razu całą zawartość do gardła. Skrzywił się, czując nagłe drapanie w gardle. Wódka. Ohyda... Jednak co wypił, to wypił. Poczuł falę ciepła na ciele. Z jakiegoś powodu chciał jeszcze.

Jednak świadomość kazała mu przestać tak myśleć. Alkohol powoli wbił się w jego krew, więc jego trzeźwe myśli odleciały gdzieś daleko... Nie wypił go dużo, ale jego dość słaba głowa nie wytrzymała powoli.

Pomachał głową, obserwując bawiących się dobrze ludzi. W końcu się ulotnił z nadmiernie głośnej imprezy, nieco wstawiony idąc do siebie. Podszedł do ukochanego, obejmując go od tyłu, kiedy ten stał i zmywał makijaż.

— Nor.... — Powiedział, przedłużając ostatnią literę słowa.

— Tak? — Zapytał, odwracając się wyższy.

— Zróbmy coś... — Mruknął, dotykając jego klatkę i brzuch, kiedy to wyższy się odwrócił i popatrzył zdziwiony.

— Ray?! — Pisnął, odsuwając go od siebie.

— Och Normanku... — Jęknął, odwracając wzrok. — Myślałem, że wykorzystasz fakt, że jestem trochę pod wpływem... Jednak mama miała rację. Dobry z Ciebie chłopak. — Uśmiechnął się, siadając na swoim łóżku.

— Po prostu nie chcę od razu robić kroku w przód. Lubię wiedzieć, ja czym właściwie stoję. — Odpowiedział tylko wyższy.

— Masz rację... Tutaj dostajesz taki mały plus. — Wzdycha Ray, odwracając wzrok na podłogę.

— Cieszę się. — Zaśmiał się pod nosem niebieskooki i usiadł obok chłopaka, przytulając go do swojej klatki.

— Nor... Jest okej. — Mówi, zniesmaczony przez posmak wódki ciemnowłosy i patrzy na to, co ma przed sobą.

Klatka piersiowa ukochanego. Szybko podnosząca się w górę i w dół. Prawie tak, jak w tamtą noc... Stop. Odsuwa się i kładzie głowę na ramieniu wyższego. Czuję tym razem obrzydzenie, ale sobą. Znowu o tym myśli... Żałosne.

— O czym myślisz? — Spytał nagle białowłosy, kiedy to fioletowooki patrzył pusto na swoje uda.

— O nas. Spać mi się chcę, ale też nie mogę z Tobą. — Odpowiedział, wzdychając ciężko i patrząc w górę, w oczy ukochanego.

— Możesz. Zamknę pokój... — Oznajmił Norman i jak powiedział, tak zrobił. Po wszystkim rozebrał się do bokserek, jak to kiedyś. Usiadł po wszystkim na łóżku.

— Nor... — Znowu jęknął niższy, przysuwając się do niego i siadając na jego kolanach.

Pocałował jego szyję, a następnie obojczyki. Jednak robił to nie w seksualny sposób. Po chwili przejechał opuszkami palców po jego długości klatki, patrząc na jego każdy kawałek ciała. Zdawał się je analizować.

— Ray... To naprawdę miłe i... — Zaczął, jednak nie dokończył, czując malinkę na obojczyku.

Potem jeszcze kolejną nieco niżej. Niższy tak bardzo uwielbiał to robić... Kochał wręcz zostawiać ślady na skórze ukochanego. Uśmiechnął się lekko na widok, kiedy to skończył czynność.

— Wybacz, Normanku. — Przeprosił, wtulając się w piersi wyższego. — Jesteś taki przystojny... — Dodał.

— Idź już może spać... Będzie dla Ciebie lepiej. — Zaproponował wyższy.

— Masz chyba rację. — Po tych słowach położył się i najzwyczajniej pociągnął za sobą profesora.

Ułożył się wygodnie, przytulając się do swojego ukochanego nauczyciela. Wyższy natomiast oddychał spokojnie, jednak rozpraszało to niższego, który czuł to na tyle karku. Przeszedł przez niego dreszcz, jednak starał się uspokoić.  Westchnął głośno i powoli zasnął, wraz z profesorem nad sobą.

📖

Nastaje dzień numer dwa. Ray niechętne budzi się o tej szóstej, wraz z Normanem. Chociaż niebieskookiego bardziej budzi głośny upadek z łóżka.

— Ała, Ray! — Jęknął.

— No co?! — Podniósł głos jedynie.

— Nie ważne z resztą... — Mówiąc to, wstał i począł malować swoję rzęsy i wiązać swoję włosy w coraz to dłuższą z dnia na dzień kitkę.

— Głowa mnie trochę boli. Jednak przeżyje. — Oznajmił od razu niższy.

— Cieszę się. — Kiedy skończył malowanie się, pocałował w policzek ciemnowłosego. — Nie chcesz leków?

Nie dane jest mu odpowiedzieć. Wtedy słyszą jak ktoś biegnie... Białowłosy szybko otwiera zakluczone wcześniej drzwi i zauważa charakterystyczne włosy.

— Macie coś na ból? Strasznie nie boli brzuch... — Mruczy załamana Emma.

— Ja mam. — Oznajmił zza drzwi i podał jej całe pudełko, wciskając się zza Normanem.  — Weź je do końca wycieczki, żebyś już nie musiała latać po hotelu po szóstej... — Dodał ciszej.

— Dobrze! Dziękuję! — Podziękowała i zbiegła znowu do siebie.

Zdziwiony szybkością sytuacji niebieskooki zamknął tylko drzwi. Popatrzył na ciemnowłosego, który to się jedynie uśmiechał.

— No co? — Spytał fioletowooki.

— Zdziwiło mnie to nieco... — Mruknął pod nosem matematyk.

Odpowiedzią Raya na to było jedynie muśnięcie warg wyższego i udanie się do toalety, aby się przebrać, co zrobił też pod jego nieobecność wyższy. Tak wybiła im równo siódma.

[✒️] Le jardin de la tentation - NorRayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz