Prolog.

39 4 36
                                    

Ray obudził się najzwyczajniej obolały. Popatrzył na ścianę, a potem patrzącego na niego Normana.

— Idę się myć. — Rzucił, ziewając i zabierając z szafy jakieś nieeleganckie ubrania Normana.

Pomyślał, że kij z tym, że będą za duże. Szybko jednak wraca ze swojego (pewnie dość zimnego) prysznica, już ubrany. Ciemnowłosy ziewa, patrząc na godzinę. Zamarł, widząc dziesiątą. Ma przecież lekcję! Norman pewnie też...

— Nor! Jest już dziesiąta. Nie masz przypadkiem lekcji? Ja się właśnie spóźniłem... — Mruknął pod nosem.

— Mam dopiero za godzinę. Do tego z wami. — Odpowiedział, przeciągając się.

— Ach więc taki jesteś! Obrażę się zaraz... Temu to dobrze. — Burzy się niższy.

— No już... — Westchnął białowłosy i zaczął malować swoje rzęsy oraz wiązać włosy w mały kucyk.

— Hmpf. — Jęknął tylko fioletowooki.

Białowłosy nie odpowiada, przebierając się w nowe ubrania. Tak już po chwili ubrany, siada obok ukochanego i otula go swoim ramieniem. Uśmiecha się ciepło oraz patrzy, jak to ten obserwuje pusto grunt.

— Boli Cię coś? — Zapytał.

— Nie. Byłeś delikatny. — Odpowiedział pośpiesznie zawstydzony Ray, przypominając sobie wszystko. Poczuł, aż jak to się zarumienił na czerwony kolor.

— Dobrze... Cieszę się. — Uśmiechnął się po tych słowach, całując w policzek kochanka, który to tylko się uśmiechnął.

— Ja też. — Rzuca ciemnowłosy, patrząc na matematyka. — Jak będzie z tą dwójką za noc? — Spytał, żartując.

— Powiedziałem nie wcześniej... Chociaż przemyślę to jeszcze. Ach, właśnie... Nie sprawdziłem jeszcze wam wszystkich, zrobię to teraz... — Odpowiedział, też żartując wyższy i wstał, siadając do kartkówek, które kończył sprawdzać.

— Hej! — Zdążył pisnąć jedynie Ray, zanim to nauczyciel usiadł.

Popatrzył na godzinę. Minęło tylko dziesięć minut... Ma tak dużo czasu przed nim, że aż można mu jedynie pozazdrościć. Jednak Rayowi nie jest do śmiechu. Najchętniej to by przyspieszył czas i wyszedł już na czekającą go matematykę. Pierwszy czas cieszyłby się z powodu tej lekcji. Dosłownie pierwszy.

— Nor... — Zaczyna w końcu właśnie on, przerywając ciszę.

— Tak? — Pyta, obracając się na krześle tak, aby to zobaczyć rozmówcę.

— Chcę powiedzieć o nas mojej mamie. Co Ty na to? — Spytał, uśmiechając się głupio.

— Twojej mamie? Może być ciężko... Warto spróbować, jednak trochę się stresuję, co o mnie pomyśli. — Mruknął pod nosem i odłożył na bok gotowe już do oddania kartkówki.

— Też się stresuję. Tak okropnie się boję... W końcu nadal jesteś moim nauczycielem. — Dodał fioletowooki.

— Fakt. — Westchnął wyższy, podchodząc do zmartwionego chłopaka. Podniósł lekko jego podbródek. — Hej... Będzie dobrze. Zaakceptuje to, nawet jeśli po czasie... — Dokończył niebieskooki.

— Nie znasz mojej matki. — Odwrócił jedynie wzrok Ray i popatrzył w oczy ukochanego.

— Nie. Jednak chcę ją poznać... — Przerywa mu jednak jego chłopak.

— No dobrze. Sobota... Już jutro. Co Ty na to? Napiszę jej po lekcjach. — Spytał od razu fioletowooki.

— Może być... — Zgodził się po namyśle białowłosy.

— Super! Dziękuję! — Powiedział na to Ray z uśmiechem.

Wtedy niższy wdrapuję się na kolana ukochanego i całuję go delikatnie na chwilę, przytulając jego tors po tym. Siedzą tak chwilę, dopóki nie odzywa się niebieskooki:

— Już powinniśmy się zbierać. Zostało coś ponad dziesięć minut do przerwy. 

— Dobrze... — Odpowiada z niechęcią, schodząc z nóg drugiego.

Wstają więc, a profesor nareszcie otwiera drzwi i wychodzi, upewniając się, że nikogo nie ma, wypuszcza też kochanka. Udają, że się dopiero co witają i idą spokojnie do szkoły, do której to mają mniej więcej dwie minutki szybszym chodem.

Tak, wkraczają do pokoju nauczycielskiego. Ciemnowłosy wybłagał, aby mógł tam wejść. Co dziwne, nigdy go tam nie było... Kiedy wszedł, to oparł się o biurko. Nikogo w pokoju nie było, więc totalnie zapomniał o formalności w stosunku do nauczyciela.

— Och, ładnie tu macie! Macie nawet balkon! — Mówi to wszystko chłopak o kruczoczarnych włosach, uśmiechając się.

— Ray, formalność. — Skarcił białowłosy.

— Panie profesorze... — Mruknął jedynie na to, przedłużając samogłoski.

— Zabawny jesteś. — Odpowiedział Norman, śmiejąc się cicho.

Wtem ciemnowłosy podchodzi i patrzy, co jego chłopak tak długo grzebie w szafce. Okazuję się, że próbuję znaleźć coś. Ray nie ma tylko pojęcia co, ale woli nie przeszkadzać. Kiedy ten wyjmuję stek papierów, młodszy nieco zrozumiał... Odda im dzisiaj dwie kartkówki. 

Wtedy też wybija dzwonek, więc czy prędzej opuszczają pokój i idą pod salę, która otwiera nikt inny, jak to profesor. Wchodzą więc oboje, a fioletowooki zajmuję miejsce i czeka na swoją najlepszą przyjaciółkę, czyli Emmę.

Ta wręcz wbiega, prawie że się przewracając. Uśmiecha się, witając się z nauczycielem, a potem przyjacielem. Siada obok niego, zagadując go na temat jej dzisiejszego snu... Co jak co, ale ciekawi to jej prawie że kogoś, kogo to uznaje za starszego brata...

[✒️] Le jardin de la tentation - NorRayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz