XII

12 3 23
                                    

Impreza trwa w najlepsze.

Muzyka wydaje się jednak stłumiona w uszach dwójki mężczyzn która całuje się, oczywiście odsuwając się od siebie co nie raz, aby to zaczerpnąć powietrza. Niższy siedzi na kolanach wyższego, jednak uważają, aby to nikt ich nie przyłapał.

Ray w końcu jednak zaczyna się wiercić, odsuwając się od wyższego i siadając po prostu obok. Dość mu tych pocałunków... Ciemnowłosy uśmiechnął się tylko do swojego chłopaka i oparł się delikatnie o jego bark. Na to, Norman reż lekko się uśmiechnął... Mimo iż był pijany, to ta trzeźwa część trochę się przebijała. Starała się.

Muzyka nadal jednak jest stłumiona. Może to wina przymkniętych drzwi, a może po prostu nie zwracają na niej uwagi, bo są tak (aż można powiedzieć, że za) bardzo sobą zainteresowani. Uśmiechają się do siebie, oddychając spokojnie...

Wybija północ. Fajerwerki pojawiają się na niebie, a Ray, jakby spragniony, wpija się w usta białowłosego, całując go na tle pięknych barw pojawiających się na czarnym niebie. Odsuwa się po chwili, uśmiechając się delikatnie.

— Kocham Cię i szczęśliwego nowego roku, kochanie. — Powiedział jedynie, całując Normana jeszcze w policzek.

— Ja Ciebie też... Nawzajem. — Odpowiedział, uśmiechając się lekko wraz z rumieńcem. Złapał dłonie niższego, całując je.

— Hehe... — Zaśmiał się cicho fioletoowoki, rumieniąc się, kiedy nareszcie odzyskał swoję dłonie.

— Tak bardzo Cię kocham Ray... — Podsumował jedynie niebieskooki, wstając i idąc znowu na dół.

Oczywiście niższy wyszedł za nim, szukając go wzrokiem.

Jednak nie znajdując go, wyszedł i usiadł na podwórku. Tam poczuł okropny smród... Nie był to normalny, śmierdzący zapach, a taki nieco wręcz duszący smród. Podobny do papierosów, jednak mimo to zupełnie inny... Idąc za zapachem i potem widząc gdzieś w krzaku za domen białe włosy podbiegł, a widząc Normana palącego marihuanę.

Zdziwił się i wyrwał mu z dłoni skręta, którego ten nie wypalił. Rzucił go na ziemię i podeptał, aby to zniszczyć.

— O nie kochany, nie w nowy rok i nie na mojej warcie! Ćpunem to napewno nie pozwolę Ci zostać! — Krzyknął, jednak ostatnie słowo urwał mu pocałunek, z którego się wyrwał. — Fuj!

— Smaczne to było... — Mruknął nauczyciel.

— Wybacz, ale w dupie to mam. Dosłownie. Ćpunem nie będziesz, mówię. — Powtórzył się niższy.

— No hej... Pół przecież jeszcze miałem tego skręta... — Dodał bez kontekstu wyższy.

— Idziemy! — Postanowił Ray i złapał jego nadgarstek, prowadząc go do środka, gdzie usiedli na krześle gdzieś z boku, słuchając muzyki. Wtedy podeszła do nich Emma.

— Jak się bawicie? — Zapytała, uśmiechając się. Co nie dziwne, była trzeźwa. Nigdy nie lubiła pić, a do tego jeszcze nie była pełnoletnia.

— Jest okej, poza wstawionym Normanem, którego trzeba pilnować jak dzieciaka... — Odpowiedział, cały czas trzymając jego nadgarstek.

— Och. Powodzenia... — Życzyła jedynie, a jej uśmiech zmienił się w lekki grymas na chwilkę.

— Ta... Dzięki. — Przewrócił oczami, patrząc na ukochanego, który się wiercił, jakby nie mogąc się ułożyć.

Dość... Dziwnie to wyglądało. W fakcie, dziwne nieco też było. Dobrze, że nikt zbyt nie zwracał na to uwagi... I na fakt, że jest tu nauczyciel, oczywiście. Jednak Ray nie przejmował się nawet jeśli ktoś by zwracał uwagę i jedynie przyciągnął jego dłoń do siebie, nadal rozmawiając z Emmą. Kiedy ta dowiedziała się o ziole, które to palił Norman, zdziwiła się i poszła na poszukiwania, kto to taki mu to sprzedał, lub też oddał...

— No i co Normanku? Nie głupio Ci? — Spytał prosto z mostu ciemnowłosy.

— Nie. — Oznajmił tylko wyższy i patrzył na tłum.

Dziwne było teraz to, jak bardzo się wstawił. Dzięki Rayowi, nie zapalił też tej marihuany, bo gdyby wypalił tak jakoś całe, to nie wiadomo pod czego wpływem byłby jeszcze... Dobrze, że ciemnowłosy chłopak wtedy tam stanął i go znalazł. Dziękował teraz samemu sobie tego... Naprawdę. Tak bardzo martwi się o swojego ukochanego...

Nawet teraz.

Chcę iść do akademika. Jest trzydzieści po północy, ale ma po prostu taką potrzebę tam iść. Bierze więc białowłosego bardziej za dłoń i wychodzi z imprezy, kierując się do miejsca, gdzie to chciał iść.

— Ray... Gdzie idziemy? — Zapytał, idąc kulawym krokiem.

— Do akademika. — Rzekł zły, biorąc starszego pod rękę i szedł z nim tak..

Pomijając ekscytację i podniecenie (nie seksualne) wszystkim dookoła, jakoś dotarli. Oczywiście do pokoju niższego, bo inaczej by nie dali rady. Nie oszukując się, białowłosy nie byłby w stanie nawet otworzyć głupiego pokoju.. Więc fioletoowoki usiadł na łóżku, a za nim rozwalił do na nim niebieskooki. Oczywiście po chwili też zasnął... Na szczęście. Ray nie chciał się z nim już ani trochę dłużej użerać...

[✒️] Le jardin de la tentation - NorRayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz