Rozdział 3

294 27 11
                                    

Pov: El

Dotarliśmy przed wejście na drugą stronę. Naszczęście żaden stwór nie wyłaniał sie w tej chwili z przejścia. Ja, Hopper, Nancy, Steve, Jonathan, Robin, Dustin i Lucas weszliśmy po kolei na drugą strone. Odrazu chłód uderzył w moje ciało. Ta ciemność i nieprzyjemne uczucie ponownie nas pochłonęła. Rozejrzeliśmy się przez chwile po czym ruszyliśmy w kierunku rynku.

---

Doszliśmy na miejsce. Tak jak przypuszczałam roi sie tam od demogorgonów i innych stworzeń.
Steve i Nancy postanowili podejść jako pierwsi i odwrócić ich uwage. Tak też zrobili, a Jonarhan i Robin poszli rozstawić pułapki, Lucas i Dustin mieli stać na czatach i nas osłaniać i informować o wszystkim. Ja i Hopper weszliśmy na środek rynku. Przez chwile wydawało sie spokojnie ale po sekundzie zauważyłam jak jedne z obślizgłych i czarnych pnączy zaczyna sie poruszać i otaczać. Z ciemnego zakamarka wyłonił się nie kto inny jak sam Vecna. Był bardziej poniszczony niż tamtej walki, ale też bardziej zdeterminowany do zabicia nas wszystkich. Tata szykował już swój miotacz do ataku, a ja zacisnełam pięści by być gotowa na użycie mocy.

- Eleven. Jak miło cie znów widzieć... mam dla ciebie pewną niespodziankę - powiedział swoim mrocznym głosem uśmiechajac się.

- Jaka znowu niespodzianka. Oddawaj mi Max. Mówiłam ci, że jak ją znów tkniesz to cie zabije! - ledwo powstrzymywalam w sobie złość. Mam dość patrzenia jak niewinni ludzie przez niego cierpią. Chce by wreszcie zginął.

- El spokojnie musimy dać sygnał dopiero bedziemy działać - zasygnalizował mi szybko Hopper a ja tylko przytaknęłam.

- Nie masz sie o co martwić Eleven. Niespodzianka jest tuż za tobą - wskazał palcem w moja strone a raczej w miejsce za mną. A ja usłyszalam głos który zmroził mi krew w żyłach.

- Hej Eleven - tylko jedna osoba miała tak charakterystyczny głos. Powoli sie odwracając zauważyłam rudowłosą dziewczynę z czarnymi żyłami rozprzestrzenionymi na połowie twarzy a jej oczy były zamglone. Puste. Nie potrafie opisać mojego przerażenia i strachu w tamtym momencie. Byłam wściekła i zrozpaczona. Cofnełam sie z przerażenia.

- N-nie... Max... co on ci zrobił... - ledwo zdołałam z siebie wydusić te słowa, a dziewczyna sie uśmiechnęła.

- Pokazał mi nowy świat. Lepszy świat. Możesz do nas dołączyć El. - powiedziala  całkowicie bez emocji, jakby odebrał jej całą dusze.

- Max to nie jest lepszy świat, on tobą manipuluje. Nie możesz mu sie poddać. Uratuje cie, obiecuje. - nie mogłam sie teraz tak poddać i stchórzyć. Prawdziwa Max by tego nie chciała. Zrobiłam krok do przodu w kierunku dziewczyny, która nagle sie zaśmiała, lecz to nie był śmiech Max, to był śmiech pełen zła i okrucieństwa.

- nie potrzebuje byś mnie ratowała El. Ja chce patrzeć jak cierpisz - podeszła do mnie i położyła zimną dłoń na moim policzku, a ja nie byłam w stanie sie ruszyć. Nawet nie dostrzegłam, że Hopp został przywiazany pnączami do jednego z drzew.

- M-Max prosze... nie jesteś taka. Miałaś ratować to miasto. Nie pomagać mu je niszczyć - próbowałam jej jakoś przemówić do rozsądku ale narazie sie nie udawało. Kątem oka patrzyłam na Hoppera przywiazanego do drzewa. Muszę jak najbszybciej wymyślić jak go uratować i jak pomóc Max. Muszę szybko działać.

- Oj El... spokojnie, niedługo będzie po wszystkim, a ty zobaczysz to co ja - odpowiedziała, a ja nie tracąc czasu odepchnełam ją lekko mocami. Muszę urstować ich obu. Wyrwałam Hoppera z  pnączy i zwołałam reszte. Nancy i Steve zaczeli atakować Vecne, a Jonathan i Robin pomagali Hoppowi. Odwróciłam sie spowtotem w stronę gdzie upadła dziewczyna lecz jej tam nie było. Poczułam bolesne uczucie jak coś ciężkiego uderza mnie w plecy przez co upadłam.

- Moja biedna El - nie potrafi walczyć ze swoją przyjaciółką. Szkoda, miałabym wiekszą frajde - zamachnęła sie ręką w moim kierunku by mnie uderzyć.

- Max. Prosze... razem go pokonamy, znów będzie jak dawniej tylko proszę. Musisz mi uwierzyć - złapałam ją za tą rękę z łzami w oczach. Nie mogę sie poddać ale przeraża mnie widok Max w takim stanie. Muszę jak najszybciej to naprawić. Nawet jak będzie to zależeć od mojego życia.
Rudowłosa popatrzyła na mnie pustymi oczami powoli sie uśmiechając i ściskajac mój nadgarstek na co lekko zasyczałam.

- Ty nic nie rozumiesz. Mi sie tu podoba. Tobie też sie spodoba. Stworzymy rodzinę i dom tutaj. W tym miejscu - poleciała mi łza, nie potrafiłam dłużej wstrzymywać, nie mogę sie mimo to poddać. Powoli wstałam i spojrzałam jej w oczy.

- To nie jest nasz dom. Nasz dom to Hawkins. Obiecuje ci, że tam wrócimy i znów będzie jak dawniej... nie wyjde stąd bez ciebie nie zostawie cie tym razem Max. - powiedzialam stanowczo pełna nadzieji, że to coś przemówi dziewczynie do rozsadku. Oczy dziewczyny zamienily się na chwile na jej naturalne niebieskie oczy.

- Obiecujesz...? - powiedziała pełna bólu, to była Max. Ona cały czas walczy. Tymbardziej nie mogę sie poddać. Dla niej.

- Obiecuje - po tych słowach zrobiłam krok w jej strone.

------------------------------------------------------------

Polsat poleca następny rozdział postaram sie napisać niedługo
Sorry za błędy miłego dnia/nocy

In the name of love ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz