Rozdział 6

237 22 6
                                    

Pov: Max

Nie mogłam na to dłużej patrzeć, nie mogę jej pozwolić znów odejść. Nie tym razem. Nie poradzę sobie bez niej. Zauważyłam, że rana jest już opatrzona. Postanowiłam szybko działać. Podeszłam do niej i ułożyłam ręce na jej klatce piersiowej. Zaczęłam ją reanimować. Starałam się to robić jak najmocniej. Narazie to nic nie dawało, a do Hoppera nic nie docierało. Reanimowałam mocniej. Też żadnych oznak. Postanowiłam, że musze zrobić kolejny krok. Przyłożyłam swoje usta do jej i zaczęłam robić usta usta dalej reanimujac. Dziewczyny klatka piersiowa nagle się uniosła i dało sie wyczuć jej oddech. Nie mogę w to sama uwierzyć. Ona żyje...

Hopper odrazu sie ogarnął i pomógł mi się nią zająć. Dziewczyna po chwili otworzyła oczy spoglądając najpierw na komisarza.

- Tato... - powiedziała bardzo cichym i zmęczonym głosem.

- spokojnie El jestem tu... wszystko jest już dobrze... - spojrzał po chwili na mnie - dziękuję Max, tak bardzo ci dziękuję, nie wiem jak ci się odwdzięcze - powiedział pełen wzruszenia i szczęścia.  Szczerze bardzo mi miło widzieć go tak szczęśliwego.

- nie ma za co, bałam sie tak samo jak pan. Nie mogłam jej znów pozwolić odejść. - odparłam a wzrok dziewczyny spoczął na mnie.

- Max... - powiedziala lekko zachrypniętym głosem - to ty... prawdziwa ty - jej oczy były zaszklone od łez, łez szczęścia, poczułam przyjemne uczucie na sercu. Dziewczyna chciala sie podnieść, ale ja jej zabroniłam.

- Leż. Spokojnie i tak. To ja El. Prawdziwa ja, już jest dobrze - nagle poczulam napływ złych emocji we mnie, musialam je w końcu wylać. - El... przepraszam, prawie przeze mnie zginęłaś, przepraszam. Naprawdę przepraszam, nie chciałam, nigdy nie zrobiłabym ci krzywdy, ja... ja... - nie mogłam dokończyć, ledwo wstrzymywałam łzy. Nagle poczułam jak  El mnie przytula mocno i czule. To najlepsze uczucie jakie odczułam od dawna. Tak bardzo mi tego brakowało. Jej dotyku. Wtuliłam sie w nią najmocniej jak tylko potrafie. Emocje opadły, ale obwiniać się nie przestane. Mimo, że to ja ją uratowałam to i ja prawie byłam przyczyną jej śmierci.

- Ciii nie jestem zła, nie byłaś sobą Max. To zrozumiałe. Nie obwiniam cie. Wręcz przeciwnie. Uratowałaś mnie. Dziękuję. - to mówiąc uśmiechnęła się do mnie szczerze. Odwzajemniłam to tym samym, jej słowa mnie uspokoiły.

- Ty też mnie uratowałaś El. Będę ci wczęczna do końca życia. - nie mogłam sie oderwać od dziewczyny, za to czułam jak sie uśmiecha.

- Musicie odpocząć obie, Vecna dalej gdzieś tam jest, a my musimy być gotowi - powiedział Hopper po chwili przygladania sie nam.

- Dobrze, odpoczniemy - odparła El, a ja przyniosłam jej coś do jedzenia i picia.

------------------------------------------------------------

Trochę krórszy niż zwykle, ale jutro bedzie dłuższy. Pozdrawiam <3

In the name of love ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz