Rozdział 16

171 9 5
                                    

Pov: El

Szliśmy korytarzem w kierunku krzyków. Coraz bardziej bałam się o Max. Co oni jej tam muszą robić? Trzeba ją jak najszybciej wydostać. Doszliśmy do sali gdzie Doktor Marlon i jego pracownicy testowali na Max nowe urzędzenie, które porażało prądem. Rudowłosa była ledwo żywa, nie mogłam na to patrzeć. Spojrzałam na Hoppera, który był wkurzony całą tą sytuacją. Przeładował swój rewolwer i wszedł na sale.

- Zostawcie ją sukinsyny. - powiedział celując w Marlona. Weszłam tuż za nim. Zmęczony wzrok dziewczyny spoczął na mnie lecz ona nawet nie miała siły nic powiedzieć. Marlon spoglądając na nas wyłaczył całkowicie maszyne.

- Czekaliśmy na twój powrót Eleven. - powiedział starszy patrząc na mnie stojącą za Hopper'em.

- Oddajcie Max i to już. - powiedziałam próbując cały czas opanować nerwy. W każdej chwili mogę wybuchnąć z emocji.

- Oddamy jeśli ty zostaniesz. - odparł doktor robiąc krok w naszą stronę.

- Albo was zabijemy. - stwierdził stanowczo tata. Wiem, że nie pozwoli mnie im zabrać więc, nie obawiam się tego. Ważne jest dla mnie teraz tylko i wyłącznie uratowanie Max. Wymieniłam się spojrzeniem z szeryfem, na znak, że zaczynamy działać. W tej chwili wyciagnełam rękę w stronę tamtej trójki i używając mocy odepchnelam ich na ścianę. Hopper podszedł do nich i celujac w nich pilnował, aby żaden sie nie ruszył.

- jak zobacze że ktoś się choć na krok ruszył to zastrzelę całą waszą trójkę. El weź Max i idźcie do wyjścia szybko. - po usłyszeniu tego odrazu podbiegłam do Max i ją uwolniłam od tego sprzętu. Dziewczyna upadła prosto na mnie. Złapałam ją i pomogłam ustać na nogach. Wyszłam z nią z sali i zaczełyśmy się kierować do wyjścia.

- Wszystko będzie dobrze Max. Zabiorę nas do domu. - dziewczyna spojrzała na mnie swoim zmęczonym wzrokiem opierajac się na mnie bardziej.

- El... wróciłaś tu po mnie...? - spytała cichym głosem.

- Tak, tylko po ciebie. Nie zostawiłabym cie tu nigdy. - uśmiechnęlam się do niej co odzwzajemniła. Nagle usłyszeliśmy huk dobiegajacy z tamtejszej sali, z której poprzednio wyszliśmy. Wyłonili się stamtąd ci ludzie. Odrazu nabrałam tępa i biegłam z Max do włazu. Nasłuchiwałam, jak pracownicy nas gonią. W pewnym momencie wpadłyśmy obie na kogoś. Upadłyśmy na ziemie.

- Co jest do cholery! - spojrzałam w górę, ujrzałam Mike'a który był tak samo oszołomiony jak my. Pomogłam Max wstać, to chyba najbardziej zły moment jaki mógł sobie wybrać.

- Co wy robicie? - spytał patrząc na Max.

- uciekamy nie widać? - spytałam poddenerwowana tą sytuacją.

- Przed czym? - kontynuował chłopak co powoli zaczynało mnie denerwować. Nie mamy teraz czasu na pogaduchy.

- To nie czas na rozmowy Mike. - chłopak chciał coś powiedzieć ale w tamtej chwili usłyszeliśmy strzał. Nagle koszulka Mike'a zaczeła brudzić sie krwią. Krew zaczęła po chwili lecieć mu też z buzi. Przerażone odsunęłyśmy się na pare kroków. Spojrzałam na drugą strone korytarza gdzie stał Marlon. Co on zrobił z Hoppem. Zastrzelił Mike'a... nie wiedziałam co myśleć. Do oczu napłyneły mi łzy.

- Mike...? - spytałam przerażona, chłopak spojrzał na mnie chwile po czym upadł martwy na ziemię. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co zrobić.

- El... musimy uciekać... - powiedziała Max łapiąc mnie za ramię. Spojrzałam na nią chwilę potem na doktora i szybko pobiegłyśmy do wyjścia.

- I tak nie uciekniecie! - powiedział zdeneworwany Marlon idący w naszą stonę. Dobiegłyśmy do włazu. Pomogłam Max wejść na drabinę. Ja weszłam chwilę po niej. Gdy już byłam w połowie, ktoś złapał mnie za nogę.

- Nie tak prędko ty mała smarkulo. - Doktor Brenner zaczął mnie ciągnąć w dół. Próbowałam mu się wyrwać.

- El! - krzyknęla przerażona Max.

- Zostaw mnie w spokoju! - po tych słowach usłyszałam strzał. Ręka doktora puściła moją nogę. Odsunął się opierajac się o ścianę i ssunął się na podłogę. Osobą, która w niego strzeliła okazał sie być Hopp.

- Wychodzimy stąd ruchy! - powiedział i po chwili byliśmy już na powierzchni. Przytuliłam do siebie Max na co dziewczyna oddała uścisk. Nie mogłam przestać myśleć o tym co się stało z Mike'm. To nie miało się tak skończyć. Nie miało.

- Wracajmy do domu... - powiedziała bezsilnie dziewczyna wtulajaca się we mnie.

- Już idziemy Max. Spokojnie. - To mówiąc ruszyliśmy w kierunku chaty w cichej i bardzo przytłaczającej ciszy.

------------------------------------------------------------

Sorry, że tak późno i wczoraj nie było rozdziału. Może jutro coś będzie. Pozdrawiam. <3

In the name of love ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz