Rozdział 24

154 9 37
                                    

Pov: Max

Szukam jej wszędzie, chodzę już od 3 godzin po tym ciemnym lesie już nie sama lecz z Hopper'em, Steve'm, Lucas'em i Nancy. Przeszukaliśmy połowe lasu, a po dziewczynie nie zostało nic poza tamtą koszulą i krwią. Nie potrafię dopuścić do siebie faktu w jakim stanie mogę ją zobaczyć, a to wszystko będzie moja wina, przez moje głupie humorki El może teraz nie żyć. Nienawidze siebie do cholery.

- Znalazłem coś! - usłyszałam głos szeryfa, będący niedaleko mnie. Szybko ruszyłam w tamtym kierunku spotykając reszte osób.
Dotarliśmy na miejsce, gdzie Hopper trzymał zakrwawioną część jakiegoś materiału, podeszłam bliżej by się temu przyjżeć.

- Co to jest? I czemu to tu tak leży? - spytał Steve w trakcie kiedy zabierałam od starszego kawałek przesiąkniętego krwią materiału. Przyglądając się znalezisku, dopiero po dłuższej chwili odkryłam co to tak naprawdę jest.

- Kawałek poszarpanego materiału spodni El... - spojrzałam przerażona na reszte, która nawet nic nie mówiła. Zaczęłam rozglądać się wokół. Dostrzegłam na jednym z drzew ślady pazur lub szponów, były dość długie. Nancy też je po chwili zauważyła.

- Kolejne ślady. Prowadzą na drugą stronę lasu. - dziewczyna przejechała palcami po śladach szponów pozostawionych na drzewie po czym skierowaliśmy się w tamtym kierunku. Lucas i Steve próbowali mnie jakoś pocieszać, ale nic z tego. Póki nie znajde jej, póki nie znajde jej żywej, nie chce nawet na siebie patrzeć. Na twarzy Hopper'a też można było dostrzec lęk, który rzadko u niego jest spotykany. El proszę, nie poddawaj się tam.

Pov: El

Wrzucili mnie, do jakiejś starej kamiennej piwnicy. Upadłam z bólem na zimną podłogę, syknęłam z bólu, poniewać mój bok i ramie były poszarpane od metalowych szponów nie jakiego Freddy'ego Kruegera. Nie tylko on mnie tu zaciągnął. Było ich jeszcze trzech, Max mi o nich wszystkich opowiadała, wiec potrafię ich nawet rozpoznać, Jason Voorhees, Michael Myers i jakiś każeł, laleczka Chucky, który jest i tak równie przerażający jak pozostali. Dlaczego mnie tu zostawili? Chcą coś ze mną zrobić czy się poprostu zabawić?
Trzęsąc się i ze strachu i z bólu, jaki co chwila sprawiała mi choć najmniejsza czynność wstałam z podłogi rozglądając się po pomieszczeniu. Poleciała mi łza po moim policzku, nawet nie wiem czy to z bólu, czy z tego w jakiej znajduje się sytuacji. Ja chce tylko wrócić do Max. Do domu. Zacisnęłam zęby przygotowujac się na kolejną dawke bólu i ruszyłam w kierunku jedynego wejścia, jakie tu było poza tym, z którego mnie tu wrzucono. Był to początek długiego ciemnego zarośniętego pnączami i innymi roślinami korytarza. Momentami świeciły tam małe żarówki, powieszone nisko na suficie. Nie pozostało mi nic innego jak ruszyć w tamtym kierunku. Trzymałam się cały czas mojego rannego boku, z którego próbuje zatamować krawienie moją koszulką. Zostałam w samym podkoszulku i podartych spodniach, a temperatura nie zabardzo była tu sprzyjająca, czuje napływającś fale łez z moich oczu, nie wiem jak jeszcze długo wytrzymam ten ból i całą sytuacje.
Idąc prosto przez korytarz nagle z przyczepionych do ścian głośników rozległ się śmiech Freddy'ego.

- Czas na przedstawienie moi drodzy! - powiedział z ekscytacja i w dalszym ciągu z przeraźliwym śmiechem. Po chwili usłyszałam też śmiech innych morderców, poza Michaelem. - Zobaczymy ile nasz cukiereczek wytrwa. - Nie mogłam uwierzyć w to co sie dzieje, dopiero teraz zrozumiałam, jeśli nie przejdę przez wszystkie korytarze i nie odnajde wyjścia. Jestem skazana na śmierć.
- Pokaż co potrafisz maleńka, do zobaczenia za niedługo! Albo i nie. - ostatnie co usłyszałam to ponowny przeraźliwy śmiech Kruegera. Serce biło mi jak szalone, a ból co chwila się bardziej nasilał. Poleciały mi kolejne łzy, których nawet już nie powstrzymywałam, nie chce tak kończyć, nie teraz, nie tu, nie sama...
Ruszyłam powoli znów przez mroczny korytarz wiejący pustkami. Może jednak nie będzie tak źle? Może to chodzi tylko i znalezienie tego wyjścia. Krocząc ciemnymi scieżkami poczułam, jak coś pod moimi nogami się osuwa. Spojrzałam w dół dostrzegajac naciśnieta przeze mnie półpłytke, mój oddech przyśpieszył jeszcze bardziej. W sekunde z podłogi wysunęła się metalowa długa dzida przebijajaca moją nogę. Krzyknęłam przeraźliwie z bólu, który był nie do opisania, moja twarz została cała zalana łzami, próbowałam wyjąć nogę, ale za każdym razem kiedy lekko ruszyłam nogą, ból był sto razy mocniejszy. Spanikowałam, nawet nie chce myśleć co będzie dalej. Nie chce tu być.

In the name of love ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz