Rozdział 12

192 15 32
                                    

Pov: Max

Zabrali mnie i El do jej sali. Pozwolili mi ją tylko odprowadzić. Nie wiem jak to się stało, że obudziłyśmy się w tym miejscu. Byłam pewna, że tam zginę, że skończę u boku El. Jak widać to jednak nie koniec. Muszę ich przekonać, aby móc chociaż przy niej być. Podeszłam do jednego z pracowników, tego siwego doktorka z wąsem. Wygląda na starego dziada oglądajacego wieczorne teleturnieje robiąc krzyżówkę. Skrzyżowałam ręce i stanęłam naprzeciw niego.

- Chce być z El, chociaż w sali - powiedziałam pewna siebie przybierając groźny wyraz twarzy. Doktor spojrzał na mnie odkładając swój notatnik.

- Czemu niby miałbym się na to zgodzić? Nic od siebie specjalnego nie dajesz. - odparł wymijajac mnie. Ja jednak nie dam się tak łatwo. Poszłam za nim i wyrównując z nim kroku kontynuowałan.

- Ona potrzebuje wsparcia, które tylko ja jej teraz dam. Nie traktujcie ją jak zwierze. Jest zwyczajnym człowiekiem, zasługuje na wolność, dom i normalne życie jak inni. - popatrzył na mnie i w końcu stanął. Spojrzałam na niego z upartą miną, tak czy inaczej będzie musiał się zgodzić. Nie odpuszczę.

- A co jeśli będziesz coś kombinować? Skąd mam wiedzieć co tam będziesz robić? Nie wyglądasz na grzeczną dziewczynkę. - dotknął mojego policzka na co sie wzdrygnęłam i odsunęłam. Bez przesady. Nie będzie mnie żaden stary dziad macać.

- Cóż chce dla niej jak najlepiej. Jeśli cokolwiek by sie stało ja biorę za to odpowiedzialność. Możesz zrobić co chcesz. - Pewnie i tak będziemy próbowały uciec, ale najbardziej teraz chcę się skupić na bezpieczeństwie El. Spojrzał na mnie spod swoich okularów.

- Niech będzie. Na to jedno sie zgodzę, ale spróbuj coś wykręcić. Kara cie nie ominie ruda damo. - to mówiąc odwrócił sie na piętach i odszedł. Jego kitel labolatoryjny aż unosił sie w powietrzu przez wywołany wiatr.

Dwóch pracowników zaprowadziło mnie spowrotem do sali gdzie El. Weszłam chwile sie rozglądając i podeszłam do dziewczyny kucając przy niej.

- Max, nic ci nie zrobili? Wszystko okej? - widać że była bardzo zmartwiona. Bardziej niż sobą i całą tą sytuacją.

- Spokojnie El wszystko w porządku. Załatwiłam, że mogę tu z tobą siedzieć więc nie będziesz samotna. - złapałam ją za rękę na co dziewczyna ją zacisnęła.

- Czyli... będziesz tu cały czas ze mną? - spytała cicho dziewczyna na co przytaknęłam. Ta odrazu się do mnie przytuliła otulając mnie całym swoim ciałem. Odwzajemniłam to po czym usiadłam z nią na łóżku. Brunetka dalej była do mnie przyklejona. Siedziałyśmy tak rozmawiajac i omawiając plan przez całą noc póki nie zrobiłyśmy się senne.

Następnego dnia znów robili eksperymenty El. Kazali mi się przyglądać. Dziewczyna jednak nie była zbytnio skłonna do współpracy.

- Rób co ci mówie albo zaraz pożałujesz dziewucho! - wykrzycał jeden z pracowników. Doktor Marlon nie był dziś obecny na sali. Pewnie gdzieś polazł i robi dziwne rzeczy jak w każdych filmach o psychicznych doktorkach.
El jednak nawet nie reagowała. Patrzyła się cały czas w jeden i ten sam punkt. Mężczyzna już powoli tracił cierpliwość.

- Dobra. Sama tego chciałaś, dostaniesz tak, że sobie to zapamiętasz raz na zawsze. - mówiąc to wyciagnął pałkę do bicia, coś podobnego do tej policyjnej. Uniósł rękę z nią nad El. Przypomniały mi sie w tym momencie chwile jak Neil robił krzywdę Billy'emu, a ja zawszę stałam i tylko patrzyłam. Zawsze się o to obwiniałam. Podbiegłam szybko i osłoniła El swoimi plecami przytulajac ją do siebie. Poczułam po chwili ogromny ból na plecach. Zacisnęłam zęby z bólu, a jedna łza uroniła się z mych oczu. Uczucie było przeokropne. Ledwie ustałam na nogach.

- Max! - przerażona dziewczyna otuliła mnie sobą sprawdzając czy wszystko w porządku. Ból dalej nie ustępywał, lecz liczyło się dla mnie to, że El nic się nie stało.

- Max... przepraszam... - była wkurzona i zrozpaczona. Patrzyła na mnie z spływającymi łzami po jej policzkach. Wytarłam jej je i oparłam głowę o jej.

- To nie twoja wina... spokojnie. Przynajmniej raz mogłam to ja cie ochronić. - pomimo bólu uśmiechnęłam się do niej co dziewczyna lekko odwzajemniła. Ci debile jeszcze pożałują, że chcieli podnieść na nią rękę. Na moją El.

Gdy dziewczyna pomogła mi wstać i miała już podchodzić wkurzona do jednego z pracowników nagle do sali wszedł doktor Marlon.

------------------------------------------------------------

Za mało czasu ostatnio, ale liczę, że sie spodobało. Pozdrawiam <3

Z góry sorry za błędy

In the name of love ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz