Rozdział 29

131 10 27
                                    

Pov: Max

Udało mi się w końcu wraz z Dustinem uwolnić spod wózka z szpitalnym praniem. Niestety zbyt późno bo potwory jak i doktor z El już dawno znikneli. Znowu... znowu mi ją zabrali, drugiego razu nie zniosę.

- Musimy jak najszybciej ją odbić. -  powiedziałam do Dustina idąc w stronę drzwi wyjściowych by jak najszybciej opuścić to miejsce.

- Skąd wiesz gdzie ją zabrali? Nie wiemy gdzie poszli. - spojrzałam kątem oka na chłopaka wychodząc wraz z nim na zewnątrz.

- Skoro są tam wraz z doktorem Marlonem, to znaczy, że są w podziemnym labolatorium.

- Podziemnym co?

- Podziemnym labolatorium głąbie. Porwali mnie tam z El, kiedy zamykałyśmy przejście na drugą stronę.

- Tam... zginął też Mike tak?

- Tak ale tam jest El i to jest bardziej ważniejsze i dramatyczne. - zirytowana z przyzwyczajenia przekrecilam oczyma i skrzyżowałam ręce.

- A wiesz dokładnie gdzie to się znajduje? - powiedział chłopak troche strachliwym głosem, w sumie to mu się nie dziwie jakbym widziała siebie też bym się bała.

- Tak, dlatego sadzaj swój zad na rower i jedziemy.

Niedługo potem byliśmy już w drodze do podziemnego labolatrium, a ja szykowałam się psychicznie na to co może się tam wydarzyć, co mogę zobaczyć po samym wejściu, co może się stać...
Zamyślona i zestresowana tym wszystkim patrzyłam się na drogę przed sobą z pięknym krajobrazem urokliwego Hawkins. Zbyt dużo przeżyliśmy w tym miejscu, żeby tak wszystko się skończyło, dlatego obiecuje sobie, że ją uratuje za wszelką cenę i będziemy znów żyli naszym wspaniałym spokojnym życiem.

W końcu nastał moment w którym dojechaliśmy przed wejście do labolatrium. Schowaliśmy rowery zza jakieś duże krzaki i z pomocą Dustina otworzylismy właz, który odrazu odkrył nam widok na drabinę prowadzącą do labolatorium.

- Powiadomiłeś już innych?

- Tak, będą gotowi jak damy im sygnał.

- To dobrze, musimy działać i to szybko. Te potwory są zbyt niebezpieczne, a nie El nie da rady ich wszystkich sama pokonać będąc osłabiona.

- Racja, dobra Max. Myślisz, że jestesny gotowi?

- Tego nie wiem, ale wiem, że nie mamy czasu ani wyboru. - po tych słowach zeszłam drabina w dół do labolatrium. Stanełam na szarych płytkach korytarza rozgladajac sie po pomieszczeniu. Po chwili był już tam też Dustin. Ruszyliśmy w kierunku sal nasłuchujac odgłosy, mam nadzieję, że nie usłysze żadnego krzyku z bólu i cierpienia El. Zawsze to sprawia, że moje serce zaczyna bić nie równo, a ja czuje sie cała osłabiona. Boje się, że przez takie coś nigdy nie zdołam jej ochronić. Chcę to zwalczyć, nie chce być tchórzem.

Usłyszeliśmy dźwieki rozmów potworów i jakiś... śmiech? Przypomniał śmiech El, ale to niemożliwe by El śmiała sie teraz w takim miejscu. Coś musi być nie tak.
Odrazu skierowaliśmy się w stronę odgłosów idąc już troche szybszym tępem. Gdy Dotarliśmy na miejsce uchyliłam lekko drzwi wejsciowe do sali by rzucić okiem na całą sytuacje.
Ujrzałam El przywiazana do jakiegoś dziwnego fotela z kaskiem na głowe z jakimiś kablami śmiejacej się na całą sale, gdy obok niej stał Freddy Krueger wraz z doktorem Marlonem, majacy oboje miny jak srajacy kot na pustyni, coś chyba musiało im pójść nie tak sądząc po skawszonej minie Brennera.

Spojrzałam na Dustina porozumiewawczo, pokazujac mu, że mam zamiar wejść do środka uwolnić El, a on ma mnie osłaniać. Naszczęście chłopak szybko załapał o co mi chodzi nie tak jak inny z naszej paczki i dyskretnie weszłam do środka sali chowajac się z a jedną ze szkrzyń, która sie tam znajduje.

In the name of love ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz