8.

140 38 46
                                    

— Dziewczyny, lecę! — zawołała Anka, zamykając drzwi gabinetu. — Mam dziś pierwszą rehabilitację!

— Trzymaj się! — odparła Natalia, która dziś musiała zostać dłużej. — Jestem już tylko ja.

Anka prawie zbiegła na dół i potknęła się na śliskim schodku. Automatycznie wyciągnęła rękę i przytrzymała się poręczy. Na nieszczęście, to była ta wrażliwa, od chorego barku.

- Auć! - mruknęła.

Zabolało ją tak mocno, że przed oczami przebiegły „mroczki".

„Idiotka ze mnie — pomyślała samokrytycznie. — Jak będę się tak spieszyć, jeszcze do kompletu nogę złamię".

Od tej chwili szła wolniej, uważniej, ignorując wiadomości od czekającego w taksówce kierowcy. Dopiero po wyjściu z budynku przyspieszyła kroku:
— Przepraszam! — uśmiechnęła się do kierowcy, delikatnie układając rękę z temblakiem. — Proszę na ulicę Chłodną, do kliniki „Novum".

Po kilkunastu minutach wysiadała pod niedużym budynkiem. Westchnęła, z żalem wspominając swoje małe, czerwone autko, którym z uwagi na niesprawny i bolący bark nie mogła teraz jeździć. Poprawiła torbę na ramieniu i weszła do budynku.
W recepcji, gdy okazała kartę VIP, przywitano ją z uśmiechem. Recepcjonistka oprowadziła ją po korytarzu, wskazując, gdzie jest szatnia, sale ćwiczeń, gabinety do masażu i hydroterapii:
— Zacznie pani od masażu, później będą ćwiczenia i na koniec zostanie pani poddana krioterapii — wyjaśniła.

Anka szybko się przebrała. Masaż był przyjemny, choć trochę bolesny. Ale tak miało być, jak ją wcześniej pouczyła lekarka. Dlatego bez słowa poddawała się silnemu naciskowi palców masażystki.

— Dzień dobry! — pół godziny później powitał ją na sali gimnastycznej instruktor i zaprowadził do pierwszego wyciągu. Kiedy Anka usiadła na krześle, zapiął jej obie ręce w pasy i pokazał, w jaki sposób wykonywać ćwiczenie.

Powoli, w skupieniu, zaczęła przesuwać rękami na przemian w górę i w dół. Jedna wędrowała powyżej głowy, a druga w tym samym czasie poniżej biodra. A później odwrotnie.
Ance z trudem przychodziło zachowanie równego tempa przy wykonywaniu ćwiczenia, gdyż bolące ramię podnosiła wolniej, niż zdrowe.

W końcu załapała rytm, nie musiała się już skupiać na prawidłowym wykonywaniu poszczególnych ruchów i mogła przyglądać się współćwiczącym.

„Kto tam ćwiczy w kącie? — zainteresowała się, mając wrażenie, że widzi znajomą sylwetkę. — O, szlag! Nawet tutaj muszę go widzieć?"

Zaklęła w duchu, gdy upewniła się, że na najdalszym materacu leży jej „ulubiony" prezes Maciejewski.

Mężczyzna chyba jeszcze jej nie zauważył, skupiając się na miarowym unoszeniu i opuszczaniu nóg, robieniu nożyc i kołyski.
Przyglądała mu się przez chwilę. Bez garnituru i zarozumiałej miny wyglądał nawet sympatycznie: wysoki, proporcjonalnie zbudowany, szczupły, lecz wyglądający na silnego, w szarych spodniach dresowych i żółtej koszulce, tworzył bardzo przyjemny obraz dla postronnych oczu.

„Nawet przystojny" — musiała oddać mu sprawiedliwość.

Maciejewski raz czy drugi skrzywił się, widocznie ćwiczenie było trudne lub bolesne do wykonania. Miała wrażenie, że pot zaperlił mu się na czole.
„Ciekawe, co on tu robi? — zainteresowała się, przyglądając mu się uważnie. — Dziewczyny nie mówiły, że coś mu dolega".

Dopiero teraz przypomniała sobie, jak kiedyś komentowały, że mężczyzna chodzi wyprostowany, jakby kij połknął. Uznały wtedy, że to taka poza zarozumialca.

Miłość na zakręcie  / 18+ / ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz