Teraz to Anka otrzymywała smsy. I telefony. Często późnym wieczorem. Nie zawsze odbierała. A kiedy już...
Wiktor na zmianę nakazywał i oświadczał. Posunął się nawet do zakwestionowania jej dobrego prowadzenia się."W sumie ma trochę racji" - przyznała sama przed sobą. Pomimo narzuconych sobie i Markowi granic, w ostatnich dniach jeszcze raz uległa przyciąganiu do Maciejewskiego.
Nie planowała tego. Ale była pomiędzy nimi chemia, a Marek bezustannie ją emablował: patrzył, uśmiechał się, komplementował... a wszystko w taki sposób, że Anka musiała walczyć z sobą, żeby nie ulec pożądaniu widocznemu w jego oczach, ruchach, mowie ciała. I nie zawsze wychodziła z tej walki zwycięsko.
Nie była odporna na jego urok, którego miał tyle, że mógłby się nim podzielić z kilkoma innymi przedstawicielami swojego gatunku, mniej szczodrze obdarzonymi przez naturę. Oczywiście gdy pozwalał sobie na wyjście z roli prezesa Maciejewskiego i Bubka.
Do tego okazywał jej tyle atencji, że Anka, spragniona męskiego uznania, karmiła się nią jak głodny chlebem. Marek zabiegał o nią, ale robił to delikatnie, z wyczuciem i za każdym razem liczył się z jej możliwością odmowy. A to było coś, czego Anka chyba nigdy w życiu nie zaznała.
Wiktor po prostu sięgnął po nią, wtedy przed laty i odtąd korzystał z względów, ile razy przyszła mu ochota. Dopiero teraz, przy Marku, Anka poczuła, jak to jest powiedzieć "nie" ze świadomością, że ten sprzeciw zostanie uszanowany. I że później nikt jej go nie wypomni.
Marek był dobrym kochankiem; czułym i troskliwym, dbającym o jej dobre samopoczucie. Widział jej wyuczone reakcje, nawyk poddawania się, trzymanie emocji na wodzy, ale nigdy tego nie skomentował. Za to zachęcał ją do aktywności i eksperymentowania w praktykach miłosnych i sam się jej ochoczo poddawał.
Za każdym razem, gdy leżąc, automatycznie unosiła dłonie za głowę, ujmował je i opierał na swoim karku, piersi, całował i tulił. W tym był zupełnie niepodobny do Wiktora.
"Pierwsze wrażenie myliło" - myślała już wielokrotnie. W takiej czysto zewnętrznej formie widziała podobieństwo ich obydwu: w wyglądzie, typie urody, zachowaniu wynikającym zarówno z charakteru jak i zajmowanej pozycji zawodowej.
Ale na tym podobieństwo się kończyło. Wiktor "w środku" był taki, jak na zewnątrz. Marek - wręcz odwrotnie. Pod powierzchnią surowego "prezesa Maciejewskiego" lub wręcz aroganckiego "Bubka" był ciepły, wesoły, prezentował szczery humor i dbał o nią. Tak naprawde, nie na pokaz. Nie szczędził jej komplementów, podziwu, troski i uznania.
Mieszkając w hoteliku, czuła się trochę jak wtedy, na delegacji w Krakowie. Z tym, że teraz nie wiedziała, jak długo przyjdzie jej tu być. Już kilkukrotnie wracała do domu, żeby zabrać kolejną partię ubrań, niezbędnych do codziennej egzystencji. I pozostawić to, co pani Anastazja następnie upierze albo odda do pralni.
Starała się tak planować odwiedziny, żeby nikogo nie było w mieszkaniu: jeszcze Wiktora a już pani Anastazji, która dbała na codzień o porządek i gotowanie.
Raz przyszła w takich godzinach, żeby spotkać tę ostatnią: omówiła z nią najbliższe dni, zapowiedziała, że chwilowo będzie mieszkać gdzieś indziej, ale prosi o dołożenie starań, aby "panu Wiktoru", jak mawiała pani Anastazja, było wygodnie.Zawsze miała obawy, że przypadkiem spotka męża. Ale, jak dotąd, udawało jej się. Nie wpadła też na niego na mieście, co mogło się teoretycznie zdarzyć. Wystarczyłoby, żeby Wiktor przyjechał do jej fitness clubu. Ale nie, nie zniżyłby się do szukania jej. On oczekiwał, że Anka wróci skruszona do domu, przeprosi i odtąd będzie dobrą żoną ze Stepford.
CZYTASZ
Miłość na zakręcie / 18+ / Zakończone
RomanceZdrada, przemoc, dominacja, miłość. Czy w takich warunkach można być szczęśliwym? Natalię, Ankę i Beatę na początku tej powieści niewiele łączy. Każda z nich jest inna, ma odrębną przeszłość i oryginalną osobowość. Każda też zmaga się z własnymi de...