POV: Paul
Wybrzmiewały ostatnie dźwięki naszego popularnego hitu Auslander, kiedy zacząłem zbliżać się coraz bliżej mojego kolegi z zespołu. Jakiś czas temu to on wyszedł z inicjatywą, która miała zwalczać nietolerancję, homofobię i podejrzenie o skrajnych poglądach członków naszego zespołu. Jego pomysł nie był skomplikowany, polegał na daniu sobie buziaka raz na koncert, a z racji ze wiedział o mojej orientacji stwierdził, że będę odpowiednią do tego osobą. Moment ten był dla mnie najlepszy z całego koncertu, z każdym pocałunkiem przeszywał mnie ekscytujący dreszcz emoji. Dokładnie to stało się i teraz, patrząc w jego oczy kiedy nasze gitary w synchronizacji wygrywały ostatnie dzięki utworu sprawiało ze moje wnętrzności wywracały się do góry nogami. Był to niewyobrażalnie romantyczny moment, dodatkowo przepełniający mnie uczuciem spełnienia. Całując go lekko położyłem swą dłoń na jego ramieniu głaszcząc go delikatnie podczas kiedy nasze usta się złączyły. Widocznie go to spłoszyło, bo prędzej niż zazwyczaj, kiedy i tak nie bił rekordów czasowych, uwolnił się z mojego ucisku, podnosząc rękę z triumfem w stronę widowni, która na widok naszego pocałunku zawsze krzyczała i piszczała. Widać, że był z siebie dumny za każdym razem i widocznie dawała mu radość atencja tysięcy ludzi na widowni, zawsze zwracał się w ich stronę wręcz triumfując i nawet nie zerkając w moją stronę. Dla mnie było zupełnie inaczej, nie byłem zbytnio przejęty reakcją tłumów, nie oczekiwałem wiwatu i z bólem patrzyłem na jak najszybciej odwracającego wzrok Richarda. Chciałbym żeby jego podejście do naszych pocałunków się zmieniło, ale wolę nie zaczynać tego tematu aby przypadkiem nie przeszło mu przez myśl zaprzestanie naszego zwyczaju.
Kilkadziesiąt minut później zeszliśmy ze sceny, poszedłem prosto do łazienki by się odświeżyć. Wychodząc szedłem korytarzem gdy ukradkiem ujrzałem nie kogo innego jak Richarda, był on chyba sam w głównym pomieszczeniu i siedział na kanapie. Nie myśląc zbyt długo poszedłem dalej by się przebrać z ubrań w których występuje. Odpocząłem chwilę i poszedłem z powrotem do głównego pokoju by sprawdzić jak wyglada tam sytuacja. Richard w dalszym ciągu siedział w tym samym miejscu na kanapie nie robiąc zupełnie nic, wyglądał na zamyślonego. Nie chcąc mu zbytnio przeszkadzać cicho zapukałem w i tak otwarte już drzwi, by się nie przestraszył, po czym po cichu wszedłem do pokoju. Dopiero gdy zbliżyłem się do kanapy zobaczyłem wyraz twarzy Reesha i szczerze mówiąc lekko się przestraszyłem nie widziawszy go dotychczas w takim stanie po mimo wieloletniej znajomosci.
- Hej Reesh? Co Ci się stało?- spytałem
Delikatnie odwrócił głowę w moją stronę, popatrzył się na mnie śmiertelnym wzrokiem i nic nie odpowiedział.
- Wiesz przecież, że możesz mi zaufać, więc cokolwiek to jest, powiedz mi.
W dalszym ciągu nie odpowiadając Richard skinął ręką na uchylone drzwi do pokoju, sugerując bym je zamknął co też prędko zrobiłem, przekręcając także klucz w zamku.
- Dobra teraz na spokojnie opowiadaj- powiedziałem.
- Musisz obiecać, że nie wyglądasz chłopakom, wiem jakby to odebrali, a nie mogę teraz tego ryzykować.
- Wiadomo. No, to co jest?- Zapytałem jeszcze bardziej niespokojny, po wywnioskowaniu z jego prośby, że sytuacja jest poważna.
- Może i to głupie ale..
- Nic co mógłbyś potencjalnie powiedzieć nie jest głupie- przerwałem mu.
- Okej, mam problem i czuje, że nie daje już rady. Od jakiegoś czasu mam wręcz nieodmawialną ochotę znów zacząć brać.-na te słowa się przeraziłem- Co więcej, wczoraj już nie dałem rady i wziąłem małą porcję, którą za dawnych czasów zostawiłem na starą godzinę.
Richard popatrzył się na mnie wzrokiem jakby czuł się upokorzony, ja na to tylko gestem pokazałem mu aby kontynuował swoją wypowiedź.
-To nie tak jak myślisz-powiedział kontynuując- kiedyś już tak raz miałem, dwa lata temu. Wziąłem raz po czym przypomniałem sobie jak chujowo czułem się w tamtym okresie swojego życia i skutecznie powstrzymałem się od brania więcej. Teraz jest inaczej, nie jestem w stanie sobie odmówić, normalnie nie mówiłbym nawet nikomu, ale czuję, że jeżeli ktoś mnie nie powstrzyma...
Na ten moment oboje mieliśmy już łzy w oczach, on patrzył się na mnie błagalnie, a ja ze strachem podbudzonym przez bezradność.
- Czuję, że jeżeli nikt mi nie pomoże, to nie wytrzymam. Boże jakie to żałosne co teraz robię- powiedział łamiącym się głosem i zaczął płakać
Przytuliłem go mocno nie wiedząc co innego powiedzieć czy zrobić i szeptem powiedziałem mu do ucha- Cokolwiek byś nie zrobił nigdy nie będzie to żałosne, wiesz, że cię kocham i z całego serca chciałbym ci pomóc- w tym momencie i ja zacząłem płakać- ale ja po prostu nie wiem jak. Zrobię cokolwiek Richard uwierz mi i nie bój poprosić się o pomoc bo wiesz, że zawsze będę przy tobie.
Siedząc na kanapie dałem mu położyć głowę na moje nogi i zacząłem delikatnie głaskać po głowie, podczas kiedy czarnowłosy płakał. Po niedługiej chwili usłyszałem, że przestał szlochać, więc sięgnąłem na stolik kawowy obok kanapy po chusteczkę a ten poniósł się i usiadł biorąc ją ode mnie. Otarł łzy i wydmuchał nos po czym zaczął mówić.
- Słuchaj mam jeden pomysł ale byłaby to dość spora przysługa nie wiem czy chciałbyś dla mnie to zrobić.
Położyłem rękę na jego ręce, która znajdowała się na jego udzie i popatrzyłem się mu w oczy mówiąc- -Jesteś dla mnie tak ważny, że mówiłem ci już przed sekundą, zrobię cokolwiek, tylko to nazwij- pogłaskałem go po ręce.
- Normalnie zwyczajnie bym to przeczekał, spędził czas w towarzystwie chłopaków, ale, że za dwa dni kończymy trasę, wiem, że nie mogę wrócić do domu i być sam. Znaczy oczywiście mogę, ale wątpię, że dam radę- odwrócił wzrok i wlepił go w ścianę- myślę, że nie wytrzymam więc mam do ciebie prośbę. Czy mógłbym na chwilę, może dwa tygodnie, wprowadzić się do ciebie? Nie musisz się zgadzać nie martw się, nie oczekuje tego od ciebie i jakoś to będzie.- jego oczy znów zaczęły napełniać się łzami.
-Richard oczywiście, że możesz co to jest w ogóle za pytanie, chodź tutaj- wstałem i rozłożyłem ramiona chcąc go przytulić. Powolnym ruchem z widocznym trudem wstał, po czym w typowo koleżeński sposób przytulił mnie na chwilę i poklepał po plecach. Mimo ciężkiej sytuacji, zbliżając się do niego i tak poczułem bardzo silne motylki w brzuchu, po czym tylko się do niego uśmiechnąłem.
- Zawsze możesz na mnie liczyć, zrobię dla
ciebie wszystko. Tym bardziej, że odkąd wyprowadził się sam wiesz kto, nie pogardzę towarzystwem w pustym domu.
Chodziło mi o mojego byłego partnera, inni chłopcy z zespołu zapewne domyślali się, że najpierw z nim byłem, potem zerwał on ze mną, ale Reesh był jedynym z którym otwarcie o tym rozmawiałem. Sam też jakiś czas temu na stałe rozstał się ze swoją żoną, z którą odkąd wzięli rozwód schodzili się z powrotem i tak szybko jak do siebie wracali, tak szybko zrywali.
Nie można powiedzieć aby ktokolwiek z zespołu był w dobrym, zdrowym związku czy małżeństwie, ale jak dobrze wiadomo nie jest to domena artystów. Pomijając same wpływy artystycznego stylu życia na miłość, także z praktycznej strony ciężko jest utrzymać relacje będąc członkiem tak potężnego zespołu. Przez to jak wiele osób chciałoby z tobą być robi się to wręcz niemożliwe aby się w tym nie zatracić i nie zaprzepaścić umiejętności rozpoznawania intencji ludzkich. Nigdy nie wiadomo czyje uczucie jest prawdziwe, a kto zwraca uwagę na całą renomę dookoła Rammsteinu, o ile kiedyś było to o wiele mniej uciążliwe, wraz z tym jak dorastaliśmy i starzeliśmy się więc zmieniały się nasze potrzeby, rosła także popularność i narastały problemy. Pomijając już ten ogrom sytuacji, osoba w naszej pozycji jest odizolowana od świata fizycznie, zważając na nieustanne bycie w trasie, jak i mentalnie. Nie oszukując się, mając tak wiele niezmiernie ciężko jest zdrowo stąpać po ziemii.
CZYTASZ
paulchard
FanfictionDwóch gitarzystów popularnego zespołu zakochuje się w sobie, lecz wszystko zdaje się być przeciwko ich wspólnemu szczęściu. Czy uda im się pokonać rozmaite przeszkody i żyć razem? !!! Książka nie powinna być wykorzystywana jako źródło informacji na...