pełnia | 9

195 17 0
                                    

POV: Richard
  Po ostatnich wydarzeniach w domu Paula zrozumiałem jedno, doszedłem do jednej konkluzji. Komunikacja niewerbalna to zdecydowanie nie jest nasza mocna strona. Robiąc sobie kawę przysięgałem sam do siebie, że jeżeli cokolwiek miałoby się pomiędzy nami jeszcze wydarzyć, będę pytać się go do zmęczenia o pozwolenie na naruszenie rożnego rodzaju jego barier. Mimo, że wiem, że tego chciał i tak czułem się źle po pocałowaniu go w lesie. Z drugiej strony, pytanie się w takich momentach o pozwolenie potrafiłoby zniszczyć całą sytuację, ale nie ważne, jaki miałoby to skutek. Najważniejsze było dla mnie nie zranić go, sprawić, żeby w moim towarzystwie czuł się tak komfortowo, jak tylko się da.
  Była już noc, nie przeszkadzało mi to w delektowaniu się moim ulubionym napojem. Miałem od dawna, tak na prawdę odkąd pamietam problem z moim ciałem i sposobem, w jaki ono wyglada. Nigdy go nie lubiłem. Mimo, że rzadko zdarzało żebym schudł większe ilości, to nawet jak do tego dochodziło, nigdy nie było dla mnie wystarczająco. Takie odchudzanie niestety jak powszechnie wiadomo nie odstępuje na krok od napadów objadania się. Te dwie rzeczy są nierozłączne, przynajmniej dla kogoś o moim nastawieniu. Wielokrotnie rozważałem konsultację z lekarzem, ale z każdym rokiem argument tego, że „skoro tyle już z tym przeżyłem to mogę dalej" rośnie w sile. Do tego było mi zwyczajnie głupio, tym bardziej, że byłem osobą o zupełnie przeciętnej masie ciała, nie wpisywałem się w publiczne wyobrażenie obrazu osoby chorej. Dlatego też nie zwracając uwagi na porę dnia, bez opamiętania i liczenia sięgałem po kawę. Była ona dla mnie, wraz z nikotyną, jedynym substytutem jedzenia, który powstrzymywał mnie od napadów.
Powoli wszedłem po schodach, uważając, aby nie rozlać płynu z kubka, który przypadkiem delikatnie przepełniłem. W domku było kilka sypialni, ale tylko jedna na górze. Właściwie nie można nazwać jej sypialnią, ponieważ było to niewielkie poddasze przekształcone w pokój, bez drzwi, od holu wejściowego nie odgradzało go tak na prawdę nic. Z tego też powodu zazwyczaj kiedy tu przyjeżdżaliśmy nikt tam nie spał, lecz Paul stwierdził, że skoro został tylko ze mną, skorzysta z tej okazji i spędzi tam noc. Można powiedzieć, że był to najciekawsze pomieszczenie w całym domku, z uwagi na wystrój ale także nietypową konstrukcję, a z racji, że Paul, szczególnie po alkoholu, miewał tendencje do zachowywania się jak dziecko leżał już w łóżku na górze. Moje rzeczy były w jednej z sypialni na dole, gdzie też z zamysłu miałem spać. Mimo, że było późno i teoretycznie przydałoby się, abym poszedł do siebie i dał mu trochę przestrzeni, stwierdziłem, że chce spędzić z Paulem jeszcze trochę czasu.
Gdy wszedłem do pomieszczenia blondyn leżał na łóżku, nie wydając się robić czegokolwiek. Wpatrywał się przed siebie, wydawał się być bez życia.
- Wszystko okej Paul?- Spytałem lekko zaniepokojony jego niecodziennym zachowaniem.
- Wiesz co- zaśmiał się sam z siebie- trochę gorzej się czuje, chyba przesadziłem z piciem, albo to już kac, kto wie.- Uśmiechnął się w charakterystyczny dla niego sposób, który za każdym razem sprawiał, że sam stawałem się miękki, nie mogłem powstrzymać uśmiechu pchającego się na moją twarz.
- Przynieść ci coś?
- Tylko wodę jakbyś mógł- powiedział, głosem jak gdyby nabijał się z samego siebie. To też uczyniłem i niedługo później byłem już z powrotem na górze z dwoma półlitrowymi butelkami wody. Postawiłem je na szafce nocnej od strony Paula, który tylko mi podziękował, po czym usiadłem na drugiej stronie łóżka, aby móc w spokoju delektować się swoją kawą.
Poddasze było na prawdę urokliwe, pokój był dość
mały, lecz w ogóle nie klaustrofobiczny. Prócz sporego łóżka małżeńskiego opartego o barierkę stanowiącą odgrodzenie pomiędzy holem, a sypialnią znajdował się tam stolik z krzesłami, oraz wiele ozdób. Pomieszczenie nie było zagracone, lecz także nie dawało poczucia nadmiernie pustego. Na przeciwko łóżka znajdowało się ogromne okno dachowe. Widać było przez nie, leżąc w łóżku, czubki koron drzew, które zgrabnie falowały do taktów letnich powiewów wiatru. Mimo wielu klimatycznych lampek znajdujących się w pokoju, leżeliśmy bez żadnego źródła światła. Na niebie było widać skrawek księżyca, który był w pełni, więc dość dobrze oświetlał pokój, do tego stopnia, że wszystko było widzialne. Na niebie rozciągały się delikatne chmury z których kropił lekko deszcz. Okno było dachowe, oraz uchylone więc idealnie słychać było jak odbija się o szkło, wybijając kojący rytm. Jego zapach był dobrze wyczuwalny w powietrzu, dzięki niemu byłem w stanie się w pełni zrelaksować i uspokoić.
Chwilę później leżałem już na boku, oglądając leżącego tuż obok mnie, wpatrzonego w pustkę Paula. Moją lewą rękę powoli położyłem na jego klatce piersiowej, bacznie obserwując jaka będzie jego reakcja na to. Nie popatrzył się w moją stronę, lecz uśmiechnął się i położył swoją dłoń na mojej, która poczęła głaskać go delikatnie. Nie miałem jakichkolwiek zamiarów co do tego wieczora, nie zależało mi aby coś z niego wyniknęło. Zwyczajnie chciałem spędzić przyjemny wieczór z nim, tym bardziej, że czas trwania tych jakże przyjemnych wakacji był mocno ograniczony, chciałem wyciągnąć jak najwiecej z każdego momentu. Byłem i tak blisko blondyna, lecz przesunąłem się jeszcze bliżej, tak aby móc się delikatnie przytulić, co też zrobiłem. Leżeliśmy tak wsłuchując się w odgłosy dobiegające z zewnątrz. Świadomość, że byliśmy pośrodku pustkowia, w lesie, a na zewnątrz panowała noc była w pewnym sensie niepokojąca. To właśnie dzięki temu niepokojowi moment ten był tak czarujący, a bezpieczeństwo i ciepło, które czułem leżąc koło Paula zdawało się powielić przyjemność i jeszcze bardziej pętać nas obu. W tej pozycji spędziliśmy może kilka minut, trzymając rękę na jego piersi czułem delikatnie bicie jego serca. Czułem się połączony z nim, a kiedy przywykłem już do rytmicznego odgłosu jakie ono wydawało, nagle poczułem jak jego rytm został delikatnie zaburzony. Słyszałem to dobrze, ponieważ panowała zupełna cisza poza naszymi cichymi oddechami i odgłosami deszczu, lecz wtedy on ją przerwał pytając:
- Co właściwie sądzisz... o tym, co wydarzyło się u mnie?- Zatkało mnie lekko. Spodziewałem się w tym momencie dosłownie wszystkiego, tylko nie swojego rodzaju konfrontacji na temat tamtejszego dnia.
- Eee...- Zająknąłem się chwilowo, zupełnie nie oczekiwałem takiego obrotu sytuacji.- Jeżeli chcesz, to mogę ci pokazać.- Powiedziałem pewnie, mimo, że pewny się zdecydowanie nie czułem. Była to jedyna rzecz, którą byłem w stanie z siebie na tamten moment wykrztusić. Nie zaprzeczając blondyn spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem. W powolny sposób podniosłem się i pocałowałem go, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Miałem zamiar przerwać po pojedynczym pocałunku, ale widząc pasję, z jaką podszedł do tego Paul nie byłem w stanie mu się oprzeć. Leżeliśmy pomiędzy dwiema porozrzucanymi kołdrami i wieloma poduszkami, było na prawdę przyjemnie i komfortowo. Poczułem te uczucie w swoim brzuchu, ten zastrzyk adrenaliny. Po chwili namiętnego całowania z lekką jego pomocą posadziłem przed sobą Paula, praktycznie nie przerywając namiętnego pocałunku. Wszystko działo się szybko, ściągnąłem z niego koszulkę, którą miał na sobie i w tym momencie uderzyły do mnie resztki zdrowego rozsądku, więc chwilowo zaprzestając temu co robiłem złapałem go za ręce i lekko je ściskając popatrzyłem się wprost w jego piękne, bezbronne, niebieskie oczy, po czym zapytałem:
- Na pewno tego chcesz?- Spytałem wiedząc, że tym razem nie skończy się to na serii pocałunków. Nie odpowiedział nic, wyrwał swoje ręce z moich i tym razem to on położył mnie znajdując się prędko nade mną.
- Kocham cię Richard, pamiętaj- powiedział jako odpowiedź na moje pytanie i kontynuował wcześniej przerwany pocałunek. Co prawda nie utrzymał się długo w tej pozycji, ponieważ prędko przerzuciłem go znów pod siebie obracając nas o sto-osiemdziesiąt stopni. Zatrzymałem się tylko na chwilę, aby zdjąć też swoją koszulkę. Za oknem zaczęło być słychać grzmoty, oraz inne dziwne odgłosy, co było nienaturalne w tamtym momencie, bo byliśmy pośrodku niczego, sami w domu. Chwilowo przerwałem pocałunek i uciszając Paula położyłem mu palec na ustach. W tamtym momencie zarówno on jak i ja zorientowaliśmy się, czym był ten odgłos i zamarliśmy w bezruchu ze strachu, a nasze oczy utknęły patrząc się na siebie nawzajem.

paulchard Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz