POV: Richard
Obudził mnie głośny, nieustający dźwięk dzwonka telefonu. Moją pierwszą reakcją była zmieszana irytacja, szczególnie po tym jak z niewiadomych przyczyn ów dźwięk nie zdawał się mieć zamiaru przestać przeszkadzać w moim wypoczynku. Niedługo później jednak dźwięk ucichł, lecz usłyszałem coś innego, co sprawiło, że opuściły mnie wszystkie emocje spowodowane niechcianą pobudką. Carlos. Tyle tylko usłyszałem, lecz wystarczyło mi to w zupełności. Nagle czułem się jak gdybym wcale nie wstał przed chwilą, byłem tak skupiony na analizie tego, co dzieje się wokoło mnie. Żywiłem czystą nienawiść do tego człowieka, wręcz czułem jak tryska ze mnie gdy ktokolwiek wspomniał tylko jego imię, nie daj boże Paul. Pierwszym moim instynktem było zerwanie się za blondynem i natychmiastowe przerwanie tej jakże zbędnej rozmowy. Na szczęście moim instynktom samozachowawczym nie zajęło zbyt długo, aby przejąć kontrole nad moim zachowaniem, z tego też powodu leżałem dokładnie w pozycji, w której się obudziłem i nasłuchiwałem. Cisza. Szlochanie.
Mój instynkt znów kazał mi zerwać się z łóżka, po raz drugi już w przeciągu niecałej minuty. Oczywistym jest, że było to szlochanie Paula, więc naturalnie miałem ochotę wstać i stanowić wsparcie dla niego. Znów się powstrzymałem, Paul musiał myśleć, że śpię więc jest to okazja jak nigdy, aby zaczerpnąć garstkę praktycznych informacji. Niestety dla mnie, Paul albo to przemyślał, albo tak się złożyło, ale stanął w takiej odległości, że jedyne co byłem w stanie podsłuchać to ton rozmowy, tym bardziej, że blondyn mniej mówił, więcej słuchał. Szlochanie prędko ustało, Paul co jakiś czas potakiwał, lecz jasne było to, że rozmowa nie zboczyła na przyjemny tor, wręcz przeciwnie. Kroki. Wrócił, znów siadł, chyba na kanapie, dało się usłyszeć tylko jego ciężki oddech sugerujący zmartwienie. Przez moment prowadziłem wewnętrzny spór na temat ujawnienia faktu, że słyszałem tajemniczą rozmowę i próby konfrontacji, lecz nim zdążyłem się namyśleć Paul słyszalnie zebrał się i poszedł do swojej sypialni na górę. Zdecydowałem się dać sobie w końcu spokój, nastąpił cud ponieważ niedługo później zasnąłem. Cierpię na bezsenność, nierzadko zdarza mi się nie być w stanie zasnąć po perfekcyjnie spokojnym dniu, umówmy się, że takowe występują w moim życiu. Co dopiero po czymś takim, musiałem być na prawdę zmęczony, bądź to Paul i jego specjalne działanie na moją osobę, kto wie. Jednak złudzenie nagłego uleczenia z mojej dolegliwości nie trwało długo. Nie wiem ile czasu minęło, ale obudziłem się w środku nocy. Przekręcając się z boku na bok liczyłem, że uda mi się powrócić do stanu, w którym byłem przed chwilą, lecz prędko zrozumiałem, że nic z tego. Finalnie poddając się sięgnąłem po mój telefon który leżał na stoliku obok. - Za kwadrans piąta, fenomenalnie- pomyślałem. Nie było to jednak żadnym zaskoczeniem, takie sytuacje były u mnie na porządku dziennym, z tego też powodu wiedziałem, że nie ma szans na ponowny sen. Napewno nie po tym, co usłyszałem od Paula, myślałem wciąż jak wykorzystać, co zrobić z tym niewielkim urywkiem wiedzy, który udało mi się zaczerpnąć poprzedniego wieczora. Cokolwiek to nie było, miałem tylko nadzieje, że ma jak najmniej się da wspólnego z Paulem.
Będąc nieustannie atakowany takimi myślami udałem się do kuchni w celu zrobienia sobie kawy będąc przy tym tak cicho, jak to tylko możliwe, aby pod żadnym pozorem nie obudzić śpiącego na górze. Z jakiegoś powodu było to dla mnie wstydliwe, fakt, że nie byłem w stanie często spać w nocy. Zaburzało to obraz tego silnego, niezależnego mężczyzny, któremu powodzi się idealnie w życiu, który czasami podświadomie, ale jednak usiłowałem malować przed większością ludzi. Pokazywało to stronę mnie, którą nie koniecznie lubiłem, a na pewno nie chciałem chwalić się nią przed innymi. Z gotową już filiżanką gorącego napoju usiadłem przy stole kuchennym, który tak się składa, że był idealnie naprzeciw niewielkiego okna. Siedząc tak mimowolnie z moich oczu zaczęły płynąc łzy. Nie byłbym w stanie powiedzieć czemu, taka była już moja natura, wszechobecny smutek i melancholia, poczucie niezrozumienia, które zawsze będąc schowane wyskakiwało w najmniej oczekiwanych momentach i przyprawiało kłopotów. Po wielu latach zastanawiania się co tak właściwie jest ze mną nie tak, zwyczajnie poddałem się poszukiwaniom przyczyny takiego stanu rzeczy. Co prawda z bólem i frustracją, lecz jednak finalnie byłem zmuszony zaakceptować taki stan rzeczy, takie właśnie było moje przeznaczenie. Łuna na niebie, którego skrawek widziałem w oknie była coraz bardziej widoczna i zarazem coraz piękniejsza. Taki obraz z jakiegoś powodu przypomniał mi o całej zaistniałej sytuacji z Tillem, która wcześniej została zepchnięta na drugi plan z powodu rozmyśleń na temat Carlosa. On sam jako poeta, którego twórczość była dość mroczna przypominał mi się często, kiedy patrzyłem na najpiękniejsze obrazy, które natura zdecydowała się mi namalować.- Skurwiel- pomyślałem. Miałem do niego ogromny żal, niezrozumiałym było dla mnie, jak coś tak błachego jak płeć mojego partnera mogła w jego oczach decydować o bycie naszej relacji. Sam w momencie, w którym piękny wschód słońca przypomniał mi o nim poczułem się jak wykorzystany idiota. Może zewnętrznie nie było tego widać, lecz wewnętrznie wciąż miałem do niego taki sam szacunek i podziw, jak przed tą sytuacją, chciałem go nienawidzić, lecz nie byłem w stanie. Żałosne, prawie jak dziecko wciąż kochające swoich rodziców nie zważając uwagi na to, ile razy je zdążyli zranić, czułem się bezsilny.
Myślałem o tym, jak chętnie wybrał bym się na przejażdżkę moim motorem, bądź chociażby na spacer, poranek był tak piękny. Niestety motor był
u mnie w domu, a jedynym sposobem, aby się tam dostać był samochód Paula, który spał. Czując, że siedzenie tam z moimi myślami i pustym kubkiem po kawie nie było najlepszym pomysłem, udałem się na górę po schodach, aby zajrzeć do pokoju Paula. Moim planem było pooglądanie chwilę, jak blondyn śpi. Zdążyłem się już za nim stęsknić, lecz ku mojemu zdziwieniu, gdy tylko delikatnie uchyliłem drzwi do jego sypialni, aby rzucić na niego okiem nasze spojrzenia spotkały się w szparze drzwi. Siedział na łóżku, nie pozostawiał złudzeń, że w ostatnich kilkudziesięciu minutach nie spał.- Słyszał jak szlocham- pomyślałem. O ile wcześniej nie byłem przekonany, co do tego, co zrobić na temat tej podejrzanej rozmowy telefonicznej, to w momencie kiedy ujrzałem go siedzącego na łóżku wiedziałem, że jedynym poprawnym wyjściem będzie udawanie, że nie mam pojęcia. Na szczęście resztki mojego zdrowego rozsądku i umiejętności improwizacji pomogły mi znaleść pozornie sensowne wyjście z tej sytuacji, wiec zapytałem:
- Widzę, że też nie śpisz, śniadanie?- Blondyn posłał mi tylko dziwny uśmiech nie pozostawiający wiele do dopowiedzenia, wiedział coś. Nie do końca oczywistym było co, aczkolwiek na pewno więcej niż powinien. Na szczęście zdecydował się chyba odpuścić sobie konfrontację, przynajmniej na tamten moment i z jego typowym, promieniującym uśmiechem odpowiedział:
- Jeżeli i tak robisz, to chętnie.- Robiłem je tylko dla niego, sam nie jadałem śniadań, czasami nawet obiadów, być może nie najzdrowsze, lecz na to nic już nie poradzę. Coś we mnie nie pozwalało mi traktować siebie samego z szacunkiem z jakim potraktowałbym drugą osobę, nie pozwalało mi zadbać o siebie. Przygotowałem śniadanie dla niego, podałem, a sam siadłem na przeciwko niego z drugim już dziś kubkiem mojego ukochanego napoju.
- Przygotowałem coś dla ciebie- powiedziałem do blondyna wokalizując myśl, która spontanicznie wpadła mi do głowy. Podniósł swoje spojrzenie z nad talerza i skupił je na mojej twarzy patrząc od dołu pytającym, lecz zainteresowanym wzrokiem.
- Tak?- Uśmiechnął się.- Co takiego?
- Sam się przekonasz, tylko będziemy musieli pojechać na moment do mnie- odpowiedziałem oddając mu także uśmiech, który mi posłał.
Reszta dnia nie minęła nam na robieniu niczego, przynajmniej z pozoru, ciekawego. Rozmawialiśmy spędzaliśmy czas razem, co chciałem, aby było dla mnie jak zazwyczaj najwyższą formą rozrywki. Nieważne jednak, jak mocno nie usiłowałem skupić się na pozytywach spędzania miłego, wolnego dnia z Paulem, nie mogłem odpędzić od siebie myśli, że ten coś przede mną ukrywa. Przez cały czas widziałem, że jest z nim zdecydowanie coś nie w porządku i mam wrażenie, że on odbierał moje zachowanie w ten sam sposób. Z tego też powodu plan był idealny. Spędzę z nim miły wieczór, a być może uda mi się nawet wyciągnąć od niego sekret który został mu przekazany wczoraj przez telefon, a przynajmniej tak mi się wydawało.*Przepraszam za długą nieobecność, koniec roku szkolnego daje u mnie o sobie mocno znać. Postaram się na razie wrzucać nowy rozdział co weekend, mam nadzieję, że książka się dotychczas podoba:) Dziękuje za wszystkie komentarze!!
CZYTASZ
paulchard
ФанфикDwóch gitarzystów popularnego zespołu zakochuje się w sobie, lecz wszystko zdaje się być przeciwko ich wspólnemu szczęściu. Czy uda im się pokonać rozmaite przeszkody i żyć razem? !!! Książka nie powinna być wykorzystywana jako źródło informacji na...