deja vu | 8

159 20 1
                                    

POV: Richard
- Pamiętasz swoją odpowiedz na moje pytanie?
- Zależy które, jakby nie patrzeć, pytań jest wiele, Reesh- odpowiedział mi żartobliwe, nie dziwne, bo biorąc pod uwagę warunki, byliśmy obydwoje w nienaturalnie dobrym humorze. Też się zaśmiałem, wiedząc, że to, co powiem będzie idiotyczne, ale był idealny moment na poruszenie tego tematu, później będę mógł zrzucić winę na alkohol. To, czego Paul nie wiedział to to, że piłem regularnie, częściej niż powinienem. Oznaczało to, że ilość alkoholu która była dla mnie blisko obojętnej doprowadzała Paula, który do tego był jeszcze drobniejszy i lżejszy ode mnie, do stanu upojenia. Postanowiłem wykorzystać ten moment na swoją korzyść.
- Mówiłeś, że teraz będę miał swój okres próbny- zaśmiałem się niekomfortowo.
- Sugerujesz coś?
- Bądźmy jak dzieci. Pobawmy się, stwórzmy swój własny, nowy świat, nową rzeczywistość, chociaż na te kilka dni. Bądźmy wolni.- Powiedziałem udając bardziej pijanego niż byłem, śmiejąc się pomiędzy słowami, ale w głębi nie było to dla mnie zupełnie śmieszne. Mówiłem poważnie, nie wiedziałem tylko jak inaczej przekazać to Paulowi tak, żeby mnie nie wyśmiał.
- Zatem za nasz świat- nie zastanawiając się nad tym dłużej pocałował mnie namiętnie, kładąc jedną rękę na mojej twarzy.
   Mimo, że nasza dwójka pozostająca razem  sprowadziła się znów do tego samego, tym razem było inaczej. Atmosfera była luźna, nie bałem się niczego i sam Paul zdawał czuć się w pełni komfortowo w mojej obecności. Po tym pocałunku nie było żadnej presji, dalej rozmawialiśmy jak przedtem i było to cudowne uczucie- byłem wolny.
W ten sposób spędziliśmy kolejną godzinę, po czym zdecydowaliśmy się wyjść na chwile na zewnątrz. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, więc co prawda musieliśmy lekko zmusić się do wyjścia, ale wiedzieliśmy, że albo wyjdziemy teraz, albo w ogóle. Z uwagi na położenie willi z dala od wszystkiego, chodzenie po okolicy w nocy nie było najmądrzejszym pomysłem. Było to na tyle niebezpieczne, że nawet my, których za  odpowiedzialnych nie można było uznać w żadnym znaczeniu tego słowa, wiedzieliśmy by tego nie robić.
  Szliśmy, tak pomiędzy drzewami, podłużnymi, zaciemnionymi przez płaszcz konarów i sierpniowych liści drogami. Spacer nie miał być długi, szliśmy już dłuższy moment, a z racji, że nie znaliśmy dobrze okolicy w pewnym momencie postanowiliśmy po prostu zawrócić, by nie musieć myśleć o skrótach i drogach powrotnych.
POV: Paul
  Z perspektywy czasu czułem się idiotycznie, że śmiałem podważyć słuszność tej wycieczki. Co prawda przybrała ona taki obrót wydarzeń tylko dla tego, że wpadłem na pomysł ze skręconą kostką, ale mimo to cieszyłem się w tamtym momencie, że tam byłem. Zdecydowałem się złapać go za rękę, aby móc w pełni nacieszyć się tą urokliwą chwilą. W tym momencie doświadczyłem przeraźliwego deja vu. Nie myślałem o tym zbyt długo, stwierdziłem, że pewnie podobna sytuacja miała miejsce w przeszłości z jednym z moich byłych. Chwilę później Richard zatrzymał nas, a ja przytuliłem się do niego znów napawając się momentem. Tym razem to on mnie pocałował, po czym ruszyliśmy dalej. Czułem się fenomenalnie z wiedzą, że teraz ta relacja była oficjalnie obustronna. Wszystko było dla mnie w tamtym momencie rozmyte, czas albo skrajnie przyspieszał, albo stawał w miejscu. W mojej głowie nie było miejsca na zbędne zamartwianie się i przemyślenia, więc powoli żałując, że wypiłem tak dużo, dalej usiłowałem cieszyć się momentem. Mimo, że nie byłem w stanie analizować rzeczywistości, jedna myśl nachalnie bez przerwy dobijała się do mojego mózgu. Nie było to już to, co wtedy. Kiedy nasze usta łączyły się ze sobą, moje serce nie stawało na moment, nie czułem jakbym się rozpływał. Nie zalewał mnie momentalnie zimny pot, a po pocałunku nie następowała ogromna fala skrajnych i sprzecznych ze sobą myśli. Może to i dobrze, było przyjemnie i spokojnie, ale ta adrenalina czuta przeze mnie w tamtych momentach była warta wszystkich dramatów i przemyśleń, przynajmniej tak zdawało mi się wtedy. Czemu nie mogę po prostu cieszyć się, kiedy jest dobrze? Czemu wiecznie poszukuję nieosiągalnych celów, a kiedy tylko poczuję, że dostaję to czego chciałem, przestaje mnie to interesować. To prawie tak, jak gdyby uczucie żądzy przynosiło mi więcej ekscytacji niż osiąganie celów. Żałosne z twojej strony Paul- pomyślałem, właściwie nie będąc pewien, czy mówię to na głos czy nie.
- Wiesz co jest dziwne Reesh?- Spytałem się go kiedy byliśmy już blisko domku, na dworze panowała już praktycznie noc.
- Nie, nie wiem, ale chętnie się dowiem.
- Ten moment, kiedy, no wiesz- nie byłem w stanie wykrztusić z siebie tego słowa, jednak było to dla mnie wciąż bardzo nowe. - Przed chwilą.
- Tak?- Przynajmniej tym razem zdecydował się nie molestować mnie udając, że nie wie o co chodzi, tylko zaakceptował to, że nie chcę nazywać rzeczy po imieniu.
- Nie wiem czy pamiętasz, ale po koncercie w Lipsku zasnąłem w twoim łóżku.- Oczywistym było to, że pamiętał, w końcu był to pierwszy raz kiedy poza sceną doszło pomiędzy nami do czegokolwiek co mogłoby sugerować, że dominującym uczuciem nie jest już przyjaźń. Zdecydowałem się na takie zapytanie, aby umniejszyć wartość, którą miało dla mnie to wydarzenie, aby nie zdawać się żałosnym i słabym.
- Wiem, leżałem przecież w twoim, ale nie pomyślałem, że faktycznie spałeś, mi nie udało się zmrużyć oka.- Powiedział robiąc dziwną minę, chyba myślał, że ta rozmowa zmierzała w zupełnie innym kierunku, niż faktycznie było.
- Dobra, w sumie to nie o tym, słuchaj. Miałem wtedy sen, wierz mi lub nie, ale przyśnił mi się dokładnie ten moment.
- To znaczy?
- Śniło mi się, że szliśmy parkiem, potem złapałem cię za rękę- spojrzeliśmy się obydwoje w dół na nasze ręce, które dalej były ze sobą połączone.- Później przytuliłem się do ciebie i tak- zrobiłem minę, która wyrażała jak niezręczne to było.- Potem się obudziłem.
- To ciekawe- odpowiedział sprawiając wrażenie nie za bardzo zainteresowanego tym, co właśnie powiedziałem.
Czemu zawsze muszę powiedzieć więcej niż chcę? Czułem się skrajnie upokorzony. Nie dość, że zafundowałem komuś kolejną opowieść, którą nikt nie był zainteresowany, to jeszcze treścią tej się sam ośmieszyłem. Żałosny był tamten sen sam w sobie, a fakt, że z jakiegoś powodu zdecydowałem się podzielić tym, jakie idiotyczne myśli nasuwa mi mój mózg przekraczał już próg akceptowalność. Ciężko było być ekstrawertykiem z tak niską samooceną, już nawet nie chodziło mi o mój wygląd, na który nie narzekałem szczególnie. Czułem, że moje umiejętności społeczne są na żałośnie niskim i dziecinnym poziomie. Sytuacje w których opowiedziałem coś komuś, zrobiłem żart, a potem tego żałowałem i obwiniałem się za jakiekolwiek udzielanie się miały miejsce na porządku dziennym. Czasami chciałbym po prostu przestać mówić, być samemu ze swoimi przemyśleniami. Na codzień prowadziłem walkę pomiędzy swoim ekstrawertyzmem, który kazał mi się udzielać i być aktywnym, a niskiej samoocenie i społecznemu instynktowi zachowawczemu, który nie pozwalał mi się odezwać. Jednak powstrzymywanie się od wypowiedzi było dla mojej natury ekstrawertycznej niczym pobyt w ciasnej klatce. Na ten moment miałem tylko nadzieje, że Reesh nie uznał mojego nietypowego wyznania dziwnym. W końcu udając się wyrzucić te myśli gdzieś na tył głowy, uciszyć je na chwilę powróciłem do rzeczywistości. Moja dłoń dalej była w jego dłoni, kiedy doszliśmy do drzwi wejściowych domku. Weszliśmy do środka, zwyczajnie usiadłem, żeby rozsznurować buty, kiedy dostrzegłem, że Richard przygląda się mi w dziwny sposób. Popatrzyłem się na niego zmieszanym, pytającym wzrokiem, wtedy chyba zrozumiał, że oczekuję jakiegoś wytłumaczenia.
- Wiesz, że jesteś prześliczny Paul?- Zupełnie nie spodziewałem się czegoś takiego, na pewno nie z jego strony. Uśmiechnąłem się będąc zaskoczonym i zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć kontynuował swoją wypowiedź.- Zastanawiam się jak tak piękny i czarujący człowiek jak ty może być w jakimkolwiek stopniu zainteresowany kimś takim jak ja.
- „Kimś takim jak ty!?" Reesh, chyba nie jesteś poważny- powiedziałem na prawdę będąc zszokowanym.- To ty jesteś dużo, dużo ponad moją ligą- powoli zacząłem podchodzić do czarnowłosego.- Nawet nie wiesz jak wdzięczny jestem za szansę, którą od ciebie dostałem, szczególnie po tym wszystkim co zrobiłem. Na prawdę, jestem skrajnie wdzięczny, że mogę być z tobą tutaj i nie zamieniłbym tego na cokolwiek innego. Jest idealnie i Ty też... jesteś idealny.- Zanim przytulił mnie mocno zdążyłem ukradkiem zobaczyć, jak przeszkliły się jego oczy. Moja głowa spoczęła na jego klatce piersiowej, a ręce na jego plecach. Wtuliłem się w niego najmocniej, jak tylko potrafiłem. Po chwili poczułem, jak delikatnie pocałował mnie w głowę. Mimo, że zdziwiło mnie i może delikatnie rozczarowało to, że nie odpowiedział nic na moją wypowiedź, jego reakcja była urocza. Dawno nie czułem takiego ciepła od drugiej osoby, dawno nie czułem się tak kochany. Przerażajace było to, jak jego nieświadomy wpływ na moje emocje i samopoczucie z dnia na dzień stawał się coraz bardziej zauważalny- popadałem ze skrajności w skrajność.

paulchard Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz