rozdział 3

3.1K 76 36
                                    


— Mark z Poly, Thomas z Anastasia. — wyliczała profesorka przydzielając nas kolejnego do grup.

Lekcja hiszpańskiego była jedną z tego typu zajęć, na których nic nie robiłeś a i tak jakaś fajna ocena wleciała. Dzisiaj siedziałam razem z Flynn'em, bo moje kochane gołąbeczki po raz kolejny były uciekinierami i wolały pożyć jeszcze ostatkami lata.

Co prawda całą piątką umówiliśmy się równo o piętnastej pod moim domem, żeby wyjść do kina na jakąś bajkę, która miała właśnie premierę, ale im albo wyleciało to z głowy albo woleli ominąć pare zbędnych lekcji. W końcu to tylko poniedziałek.

Pozostali pracowali nad dialogami, które miały zawierać w sobie rozmowę pomiędzy kelnerem a klientem dodatkowo jak ktoś chciał lepszą ocenę miał dodać do tego menu.

Ja zrobiłam wszystko.

Flynn Martin był miły, ale nieco... głupi. To nie tak, że oceniam go pochopnie lub wizualnie, chodź cóż czego można oczekiwać od typa, który przysypia na prawie każdej lekcji. Wracając, Martin przez jego nieuwagę nie zaliczał się do osób chociażby miernych z tego przedmiotu, dlatego to ja odpicowałam nasz projekt już w dwadzieścia minut, a więc pozostały czas lekcji mogłam spędzić w bibliotece.

Pożegnawszy się z nauczycielką wyszłam z klasy i jeszcze przed wejściem do czytelni sięgnęłam do szafki aby włożyć tam niepotrzebne zeszyty.
W tym samym momencie, w którym zamknęłam szafkę odezwał się mój telefon.

Od: mama

Wrócę za tydzień w weekend. Zrób coś z tymi włosami do mojego powrotu.

Nic nowego.

Od naszej ostatniej rozmowy minęło trochę a ona dalej nie była w stanie zaakceptować nawet nie zmiany a bardziej tego, że w jakimś stopniu jej się sprzeciwiłam. Początkowo żałowałam, bałam się wyjść z domu bo przez nią uwierzyłam, że wyglądam jak burak. Jakie było moje zdziwienie kiedy od samego poniedziałkowego ranka słyszałam same pochlebstwa od nauczycieli a nawet kilka od dziewczyn i chłopaków, których po prostu mijałam na korytarzu.

Może nie jesteś taka okropna Willow.

W bibliotece od zawsze stosunkowo mało ludzi spędzało czas, chyba że na wymienianiu się płynami ustrojowymi za najskrytszymi regałami. Nie miałam nic do tego, o ile ktoś przez takie namiętności nie zrzucił mi na głowę książki bądź nie było słychać tego typowego mlaskania.

Siedząc już w kącie przewertowałam kilka kartek z używanego egzemplarza zadanej lektury i powoli starałam się przyswoić najważniejsze cytaty.

— Psst. — szept dobiegł zza drugiego regału. Nie byłam w stanie dopatrzeć się przez multum książek, kto siedzi po drugiej stronie, dlatego zignorowałam to i zaczęłam kolejno podkreślać nieznane mi dotąd słowa. — Ignorujesz mnie?

Oh. To on.

— Czego chcesz? — odpowiedziałam nieco zbyt niegrzecznie. To nie tak, że już go lubiłam. Po prostu było mi strasznie dziwnie rozmawiać z nim po tym co zobaczył w moim domu.

— Już musisz być taka negatywna na wstępie. — westchnął rozbawiony. — Chciałem zapytać się czy podasz mi ołówek bo wypadł na twoją stronę ale sam sobie poradzę.

Po tych słowach najwidoczniej wstał bo już w przeciągu minuty stał przede mną w swojej jak zwykle czarnej koszuli i spodniach a na to narzuconym luźno krawatem. Jego włosy były rozrzucone w każda stronę a mimo wszystko w dalszym ciągu wyglądał zadziwiająco seksownie. Ciekawe czy miał o tym świadomość.

Chłopak bez skrupułów przesunął mnie jednym ruchem ręki na bok tak, że zbliżyłam się do regału po mojej prawej stronie, a sam usiadł obok i zaczął majstrować coś przy ustawionych książkach.

Overrated loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz