rozdział 5

2.4K 64 4
                                    


Do domu wróciłam uberem. Nie miałam zamiaru słuchać więcej kłótni, albo z kimkolwiek rozmawiać. Także najbezpieczniejszym wyjściem okazało się wybranie taksówki. Zero rozmów, nawet muzyka nie grała, byłam tylko ja i spokój.

Reszta tygodnia mijała opornie. Głównie uczyłam się, bo reszta dni polegała na pisaniu chociaż jednej pracy dziennie, bądź tez rozmawiałam z Constance i Judy. Chłopaków nie było, jednak wnioskując po memach wysyłanych przez Bena, mogłam się domyślić że rozmowa Vinaya co nieco pomogła. Co do czarnowłosego — nie rozmawiałam z nim więcej, ba nawet nie widziałam go w bibliotece, co było dziwne bo nawet pomagając Tammy, po nim nie było ani widu ani słychu.

Nastała wyczekiwana sobota, dzień wylegiwania się się przed telewizorem. Nie miałam ochoty czytać, bo po śledzeniu nad książkami przez ostatnie dni zaczynałam się zastanawiać czy nie zacznę nosić okularów.

Wychodząc z łóżka pierw postanowiłam zaliczyć łazienkę i porządnie wyszczotkować zęby czy tez ubrać swoje ukochane brązowe dresy. Wyglądałam prozaicznie. Kok z nieco przytłustych włosów, cera porównywalna do księżyca, bo zbliżał mi się okres i dresy, które jako jedyne nie miały wady.

Dziewczyny wyjechały ponoć za sprawą rodzinną, ale obiecały że spotkamy się później.

Przecież dziś wielki dzień bliźniaków.

Alec znów załatwiał sprawy a Benedict i tak chyba bał się ze mną spotkać sam na sam, co wnioskuje po jego odpowiedzi na moją propozycje.

Od: Ben

Wiesz co kot mi się rozchorował, właśnie jadę do weterynarza. Ale zobaczymy się później xx.

Nie że nie wierze w chorobę kota, po prostu Constance mówiła że marzy o zwierzęciu domowym, ale nie mogą mieć żadnego bo ma ogromną alergie na sierść.

Nie ważne.

Plany na dzisiejszy dzień były dość proste. Pół dnia przed telewizorem z pizzą, frytkami i może lodami o ile coś wygrzebie z lodówki. No właśnie zakupy, muszę ruszyć swoje piękne cztery litery, bo Grace znowu dzięki mnie, załapała wolne. Uwielbiałam jej obiady, rozmawiać z nią i ogólnie spędzać czas, ale wiedziałam że przez to że tu pracuje ma coraz mniej czasu dla swoich dzieci czy tam wnucząt.

Boże nawet nie wiedziałam ile ma lat.

Wyglądała na młodą babcie, albo starszą matkę? Boże Willow nie pogrążaj już się.

Drugie pół dnia, a konkretniej od 17 zacząć się szykować na imprezę, która miała zacząć się o dwudziestej. Sporo czasu.

Jako pierwsze postanowiłam skorzystać z thermomixa i przygotować babeczki dla jubilatów, mimo że już złożyłam się na ich prezent, sama chciałam coś przygotować.

Zawsze gdy chciałam oderwać myśli uciekałam w cokolwiek byleby zająć ręce lub nogi. Czyli przeważnie biegałam, przemęczając się do takiego stanu że zakwasy męczyły mnie do tygodnia nawet, bądź po prostu chwytałam się czegoś co rzadko mi wychodziło, w tym wypadku chodziło mi o gotowanie.

Mieszając składniki i tak analizowałam. Zastanawiałam się jak dzisiejszy dzień się skończy. Jak zareaguje mama gdy wróci. Co powie lub jak potraktuje mnie tym razem.

Z ocenami szło mi dobrze, no może poza sprawdzianem z matematyki który mimo że uważałam za łatwy to i tak skończyłam z jedynką. Byłam załamana, bo co z tego że ślęczałam nad książkami cały tydzień to i tak w jakiś sposób zawaliłam.

Mama nie lubiła potknięć.

Powoli zaczęłam nakładać na blachę foremki, aby następnie wlać nieco masy i posypywać górę drobinkami czekolady dla wyrazistości.

Overrated loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz