rozdział 1

4.4K 125 47
                                    


Dlaczego już w pierwszy dzień szkoły muszę być spóźniona? — pomyślałam, biegnąc w stronę autobusu.

W Millrose mieszkam od wakacji, a nadal nie przyzwyczaiłam się do tak punktualnych środków komunikacji. W starym mieście zdarzało się, że przychodziłam z dziesięciominutowym spóźnieniem, a pociąg był dopiero zapowiedziany przez obsługę tamtejszej stacji.

— Proszę, zaczekaj! — krzyknęłam z oburzeniem, gdy kierowca odjechał tuż przed moim nosem. — Super Willow, no to idziemy pieszo.

Co prawda liceum jest oddalone od mojego domu o kilka przecznic ale niezbyt cieszy mnie myśl dwudziestominutowego spaceru, gdzie szkoła zaczyna się za dziesięć. Kolejny bus będzie dopiero za półgodziny, a mama pracuje. Także ostatnią opcją jest pójść na piechotę. Włożyłam do uszu słuchawki i puściłam losową playlistę, by móc jakoś wytrwać ten koszmarny dzień.

Przed szkołę dotarłam pięć minut po rozpoczęciu, w dodatku cała przemoczona, bo pogoda tutaj również nie chce mi ułatwić życia.

W głowie już ustalałam co zrobię jak stąd wyjdę, albo przynajmniej co bym chciała zrobić, ponieważ nigdy nic nie idzie po mojej myśli.

— Uważaj jak idziesz gówniaro. — warknął starzec o mglistym spojrzeniu, ubrany w niebieski, pracowniczy kombinezon.

— Przepraszam, ja tylko.. śpieszę się na lekcje. — wyjąkałam miętosząc mój przemoknięty mundurek.

Woźny niezbyt przejął się moimi słowami raczej je zignorował, co zdążyłam zauważyć po mętnym wyrazie twarzy. Nie przedłużając kiwnęłam głową w jego stronę i ruszyłam pędem w kierunku sali.

Kolejne pięć minut straciłam na szukaniu odpowiedniej klasy, także nie chcąc dostać nagany cicho zapukałam w drewniane drzwi i odczekałam aż usłyszałam głos nauczycielki.

— Willow? — zapytała niepewnie, idąc przy tym w moją stronę. Prezentowała się naprawdę dobrze, oczywiście w porównaniu do mnie. Miała rude kręcone włosy sięgające jej do ramion, promieniujący uśmiech i naprawdę zgrabną sylwetkę.

— Tak, Pani Sparrow. — weszłam do klasy, po czym natychmiastowo zaczęłam się tłumaczyć. — Bardzo mi wstyd. Nie chciałam się spóźnić, ale ten durny autobus...

— Dobrze, dobrze. — weszła mi w słowo i pocieszająco poklepała moje ramie. — Usiądź, ale proszę następnym razem przyjść na czas.

Pokiwałam głową i odwróciłam się w stronę ławek, szukając wolnego miejsca. Ku mojemu szczęściu miałam dwie opcje — albo usiądę z blondynką w trzeciej ławce, albo sama w czwartej. Mama powtarzała, że liczy się każda okazja do zdobycia nowych znajomości, ale dzisiaj chyba lepiej trzymać się od każdego z dala.

Już chciałam zająć pustą ławkę, gdy za plecami usłyszałam cichy pomruk.

—usiądź ze mną. — szepnęła ledwo słyszalnie.

Odwróciłam się i nie robiąc większego widowiska cofnęłam się do jej ławki. Nauczycielka zaczęła pisać notatki odnośnie programu nauczania na tablicy, a ja nie chciałam podpaść już pierwszego dnia, więc nie wymieniając ani spojrzenia z dziewczyną obok zaczęłam wsłuchiwać się w rudowłosą profesorkę.

— Wybacz nie chciałam, żeby to zabrzmiało tak kapryśnie. — spojrzałam na nią, a ona odrazu uraczyła mnie nieśmiałym uśmiechem. — Po prostu tamtej ławki się nie zajmuję.

— Dlaczego?

Dziewczyna spuściła wzrok udając, że czegoś szuka.

— Ugh no dobra! — powiedziała zmieszana. Po minucie niezręcznego patrzenia się na stolik znów spojrzała na mnie, a na jej twarzy zawitało zawstydzenie. — Siedzi tam Alec i ... no z czasem sama zobaczysz.

Overrated loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz