Otworzyłam nieco opuchnięte oczy, przez chwilę nie potrafiąc ocenić gdzie się znajdowałam.Szpital?
Znowu za dużo wypiłam i coś odwaliłam głupiego?
Nieco zagubiona obserwowałam ludzi, którzy krążyli po sterylnie białej, śmierdzącej lekami i innymi środkami czystości sali. Czemu nie czułam nóg i dlaczego gardło tak niemiłosiernie piekło?
Koło mnie leżała jakaś postać, ale przez mój szok nie byłam w stanie nawet podnieść głowy aby zobaczyć twarz leżącego. Delikatnie odchrząknęłam, co przywołało kolejny ból i łzy nagromadzone w moich oczach. Co się działo?
— Dzień dobry, Pani Blunt. — koło mnie zamajaczyła kolejna postać, przez co aż przykurczyłam palce u stóp. — Jestem doktor Wilson, wie Pani dlaczego się tu znalazła?
— Nie... Nie bardzo pamiętam. — skupiłam się aby zebrać jak najwiecej z ostatnich wspomnień. — Ja... zostałam jednak przez niego zaatakowana?
Przecież jedyne co mi świtało w głowie to próba gwałtu... ale po reakcji lekarza stawiałam na to, że nie mam pojęcia o czym mówię. To który dziś dzień?
— Jednak? — odezwał się jak już zdążyłam zauważyć Canden, który był blady jak ściana i miał cały pognieciony mundurek szkolny, byliśmy w szkole?
— Pano Blunt, była Pani w śpiączce przez trzy dni. — wytrzeszczyłam oczy. — Pani stan jest już stabilny, aczkolwiek w domu strachów, ktoś do maszyny produkującej mgle dodał silny środek, który mógłby Panią nawet zabić. Niestety nie byliśmy w stanie wykryć, jaka konkretna substancja tak na Panią zadziałała.
Analizowałam napływ dodatkowych informacji, zastanawiając się o jakim domu strachów mowa. Nie wiedziałam po co i z kim tam byłam, ani co lub kto mógłby mi coś takiego zrobić. Nie miałam wrogów.
— Może mieć Pani zanik pamięci, który z czasem przeminie lub amnezja pozostawi ubytek w głowie z ostatniego miesiąca bądź czasu do tego przybliżonego. — lekarz jeszcze wspomniał o wypisie, który jest przygotowany w recepcji i jeśli będę gotowa przyniesie go i puści mnie do domu.
W ciszy pozbierałam swoje ubrania, które przywiózł mi tu Canden, ponoć nikt poza moją mamą nie wiedział o moim „wypadku", co trochę podnosiło mnie na duchu. Ale tylko przez chwile. Gdy zorientowałam się, że mam ortezę na lewej nodze, momentalnie pobladłam. Czyli jednak bez wyjaśnień się nie obędzie.
Torres pomógł mi z rzeczami, a nawet traktował mnie nieco zbyt opiekuńczo, bo wykłócał się że sam zaniesie wszystko i po mnie wróci. Byłam tak zmęczona, że nie protestowałam kiedy zaniósł mnie do swojego auta. Nie miałam ani trochę siły na rozmowę, co przyjął spokojnie i w ciszy dał mi trochę czasu na odpoczynek. Nie chciałam analizować tego jak kiedy i co lub przed kogo to się zdarzyło. Nic nie pamiętałam, wiec czy miałoby to sens? Dziura w pamięci jedynie ułatwiła mi zadanie.
Pod domem brunet również wykłócał się, że przyniesie moje torby ale już odpuścił kiedy zgromiłam go spojrzeniem, gdy znów wspomniał że mnie zaniesie do środka. Lekko kulejąc przekroczyłam próg wejściowy i w końcu byłam w stanie normalnie oddychać. Ale nie na długo, bo już po wejściu chłopaka do domu i zamknięcia przez niego drzwi, w kuchni odezwał się głos:
— Dziękuje ci Candenie. Jesteś kochanym chłopcem. — moja mama wyłoniła się zza ściany, przybierając minę zmartwionej. Na mnie to już nie działało, ale pokaz musiał przecież trwać. — Millie... Jak się czujesz? Dostawałam wiadomości od twojego kolegi odnośnie twojego stanu, ale wolałam się upewnić że sama sobie poradzisz.

CZYTASZ
Overrated love
Короткий рассказ„Bo wystarczyła ta dwójka. Dwójka zupełnie różniących się od siebie osób. To właśnie oni postawili mnie w sytuacji, w której jedyne o czym marzyłam to przytulić się do taty. Może był to jakiś znak? Może właśnie w ten sposób ten ktoś u góry zadecydo...