rozdział 6

1.9K 51 5
                                    


Właśnie wychodziłam ze szkoły, aby móc pójść szybko do apteki po wodę morską i wrócić na lekcje. Miałam szczęście, że przerwa trwała ponad dwadzieścia minut, także bez pospiechu skręciłam w następną ulicę.

Kolczyk w pępku okazał się być naprawdę dobrą choć nierozsądną przygodą. Wiązało się z nim wiele ale tak dobrze wyglądał...

W drodze powrotnej dostałam smsa od Candena z zapytaniem czy przyjdę na jego trening. Byłam strasznie sceptyczna, ponieważ w dalszym ciągu obawiałam się reakcji chłopaków na utrzymywany kontakt z brunetem, ale lubiłam go więc powinni byli to zaakceptować.

Ostatnia lekcja dłużyła się w nieskończoność. Siedziałam z blondynką, która dalej wzdychała na myśl o zeszłej imprezie, wręcz nie potrafiła wyjść z podziwu jak to ja i Vinay załatwiliśmy wszystkich swoimi wyzwaniami. Gra skończyła się tym, że tylko Mika musiała przez godzinę pokręcić z jakimś typkiem, który nie ukrywając był mocno odpychający. Cała posiadówka okazała się hitem wśród wszystkich domówek w tym roku, dlatego po raz kolejny nazwisko Constance i Benedicta huczało na szkolnych korytarzach.

Co do czarnowłosego, nikt poza nami nie znał powodów dla których trzymaliśmy się razem tamtego wieczoru. Oboje, jakby machinalnie oznajmialiśmy, że był to przypadek czy tez zbieg okoliczności, bo wcześniej nawet się nie widzieliśmy. Oczywiście problemem by było, gdyby Judith się wygadała, jednak dziewczyna była szczerze zdziwiona gdy słuchała historii z tamtego dnia. No cóż, przeholowała z alkoholem tak bardzo że film uciął jej się tuż po tym jak ja wyszłam się przewietrzyć.

— Idziemy dziś do...

— Nie mogę. — wtrąciłam odrazu, po czym zaczęłam się pakować.

Dzwonek zadzwonił, a ja odczekując aż chłopaki wyjdą z sali, wyszłam i skierowałam się na dużą sale. Pomieszczenie było naprawdę olbrzymie, w końcu to na nim zazwyczaj odbywały się zawody z innymi miastami. Zasiadłam na trybunach, obserwując drużynę koszykarską, która właśnie była w trakcie rozgrzewki. W czasie kiedy oni kolejno zaczęli wrzucanie piłek do kosza, ja przesiadywałam nad matmą. Chyba wolałabym się zamienić z którymkolwiek, byleby nie musieć wypełnić jeszcze trzech zadań.

Matma szła mi opornie, wręcz musiałam zmuszać się żeby jakkolwiek przywołać mózg do myślenia. Każde z zadań wydawało się z treści okropnie trudne, ale gdy już potrafiłam zrozumieć polecenie, wyniki same sunęły mi się pod nos. Może to nie problem w matematyce tylko w angielskim? Może nie umiałam czytać ze zrozumieniem, albo...

— Blunt! — usłyszałam krzyk z boiska dlatego wręcz natychmiast się wyprostowałam, co spowodowało że ksiazka wraz z zeszytem i kilkoma długopisami wpadła za siedzenia. — Ty niezdaro.

Canden przeskoczył przez barierkę i już sekundę później pomógł mi podnieść rozrzucone rzeczy. Wyglądał gorąco w niby luźnym biało-zielonym stroju, który opinał się na jego bicepsach. Dodatkowo przez pot, jego włosy były na tyle wilgotne, że zaczęły formować się w loki, które na nim wyglądały wręcz hipnotyzująco.

— Grasz?

Chłopak zaśmiał się widząc moje zmieszanie. Z wf'em łączyło mnie jedynie bieganie, na tym mogłam poprzestać.

— Chodź. — pociągnął mnie za rękę, a gdy sam przeskoczył z powrotem wysoką barierkę, podniósł mnie bym nie musiała skakać.

Na boisku dalej stało jakoś dwóch chłopaków, dlatego czułam się coraz bardziej spięta. Torres nie bacząc na kolegów, wyciągnął jedną z pomarańczowych piłek i chwytając mnie za dłoń ustawił w odpowiedniej odległości od kosza. Powoli włożył piłkę w moje ręce i nakierował pod odpowiedni kąt, bym była w stanie sama wycelować.

Overrated loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz