Rozdział 4

4.4K 134 1
                                        

Nagle budzi mnie niesamowity huk. Szybko siadam na łóżku, mój wzrok nerwowo błądzi po pokoju. Przez chwilę jestem dezorientowana, nie pamiętając, gdzie się znajduję. Dopiero gdy słyszę jęki Kate, wszystko wraca mi do głowy.

– Boże! Moja głowa!" – stęka, przewracając się na łóżku.

Odwracam się w jej stronę i widzę jej zaspaną, opuchniętą twarz.

– Lia?! – mówi zaskoczona, otwierając szeroko oczy. – Co ty tutaj robisz?

Krzyżuję ręce na piersiach.

– Pisałaś do mnie, żebym cię stąd zabrała.

– Serio? – mówi z lekkim uśmiechem, który szybko zmienia się w grymas bólu. Powoli podnosi się na łóżku, próbując ogarnąć swój wygląd, ale po chwili znowu się kładzie i przykrywa kołdrą.

– Zostajesz? – pytam, choć w sercu mam nadzieję, że zaraz się zbierzemy.

– Mhm – wydaje z siebie leniwy jęk, zamykając oczy.

– Skoro ci nic nie jest, ja się zbieram – mówię, schodząc z łóżka. Staję przy oknie, zerkając na zewnątrz. Kate tylko odpowiada mi niezobowiązującym mruknięciem.

Przewracam oczami, łapię swoją czapkę leżącą na łóżku i kieruję się do drzwi.

– Napisz do mnie, gdy wstaniesz – proszę ją, zanim wyjdę, choć wątpię, że to zarejestrowała.

Nie mam zamiaru spędzać w tym domu ani minuty dłużej niż muszę. Wychodząc cicho z pokoju, ostrożnie stąpam na paluszkach, docierając do schodów. Spoglądam w dół, ale dostrzegam jedynie pustkę. W całym domu panuje cisza, ale unosi się w nim nieprzyjemny zapach kaca. Gdy schodzę na dół, mijam ludzi śpiących wszędzie – na podłodze koło stolika w salonie, na kanapie, niektórzy nawet w siedzącej pozycji. To prawdziwa masakra po imprezie. Kręcę głową z niedowierzaniem i podchodzę do drzwi frontowych, delikatnie chwytając klamkę.

W momencie, gdy naciskam ją, słyszę dochodzące z góry głosy.

– Stary, ja nie wiem, jak on to robi – rozpoznaję głos Jasona i na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Strach przed tym, co może zrobić, jeśli mnie tutaj zobaczy, przeszywa mnie na wskroś. Mimo to, przez chwilę stoję nieruchomo, nasłuchując rozmowy.

– Tylko skinie głową, a lecą do niego jak ćmy do światła – kontynuuje Jason. Śmiech Camerona rozbrzmiewa w tle, jego charakterystyczny, głupkowaty warkot jest nie do pomylenia.

– Wygląd grzecznego chłopczyka – dodaje Jason.

– A ja myślałem, że lecą na tych niegrzecznych – zauważa Cameron.

– Owszem, Cam. Ale tę złą stronę, zostawiasz... – Jason nie kończy zdania, a ja, zdając sobie sprawę, że ich głosy zbliżają się, szybko wychodzę z domu.

Na zewnątrz, biorę kilka głębokich oddechów, odczuwając chłód poranka. Zastanawiam się, o kim mówili, ale szybko dochodzę do wniosku, że to musiał być Kyle. Myśl o nim i o tym, co zobaczyłam wczoraj, wywołuje we mnie dziwne uczucia. Mimo moich prób zapomnienia o nim przez ostatni rok, nadal wzbudza we mnie pewien podziw. Jest przystojny, ale staram się przekonać siebie, że już nie czuję do niego nic więcej niż zwykłą sympatię. Z niepokojem w sercu podążam do samochodu, gotowa opuścić to miejsce jak najszybciej.

Zanurzona w swoich myślach, odrzucam je wszystkie i wsiadam do samochodu, czując ulgę, że nic z niego nie zniknęło. Zanim odpalę silnik, sprawdzam swój telefon i zaskoczona widzę, że jest już dziewiąta rano.

– Matko boska! – szepczę pod nosem, przeglądając gąszcz SMS-ów od rodziców i mnóstwo nieodebranych połączeń.

Jęcząc, zapadam się głębiej w fotel. Muszę szybko wymyślić dobrą wymówkę, inaczej czeka mnie szlaban, a to oznacza koniec moich treningów w poniedziałek, na co po prostu nie mogę sobie pozwolić.

My First LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz