Trochę Hamleta na dziś
Louis nie miał pojęcia, jak długo siedział na tej podłodze, miał tyle planów, ale pamiątki Harry'ego pochłonęły go bez reszty. Może i nie powinien, ale czytał listy i przeglądał wszystkie rzeczy z ogromną dokładnością. Wyłaniał się z nich zupełnie inny obraz wampira, niż ten, do którego przyzwyczaił się przez wieki, więc tym bardziej go do tego ciągnęło, chciał o nim wiedzieć wszystko, a te kawałki dawały mu chociaż trochę tej wiedzy, jednocześnie mieszając mu w głowie jeszcze bardziej, ale teraz się tym nie przejmował. Wiele rzeczy go zastanawiało i nie miał pojęcia, co oznaczały one dla Harry'ego, jednak oddałby chyba wszystko, żeby przemówiły i opowiedziały mu swoją historię.
Był właśnie w trakcie czytania kolejnego listu, kiedy do domku wszedł brunet i zostawił kupione rzeczy przy wejściu, rozglądając się uważnie.
– Louis? – odezwał się, ale pierwsze, o czym pomyślał, to może, że szatyn położył się spać. Chciał to sprawdzić, więc odruchowo ruszył w stronę jego sypialni, ale po drodze coś zwróciło jego uwagę. Drzwi do jego sypialni były uchylone, więc tylko pchnął je bardziej, od razu natrafiając na siedzącego na podłodze szatyna, który w panice próbował schować wszystkie rzeczy do pudełka.
Harry zamarł, wpatrując się w tę scenę i wydawało mu się, że minęły wieki, zanim dotarło do niego, co widzi, a kiedy już to się stało, od razu się wściekł. Zostawił tu Louisa samego, ufając mu, a ten miał czelność odpłacać mu się w ten sposób i to jeszcze po tym, jak po raz kolejny uratował mu życie i dbał o niego najlepiej, jak umiał?
– Grzebiesz w moich rzeczach? – zapytał i sam zdziwił się, jak spokojnie zabrzmiał jego głos.
Louis dopiero teraz przestał w panice wkładać wszystko do pudełka i spojrzał na niego.
– Sprawdzam cię – oznajmił, na co Harry od razu zacisnął szczękę.
Przez chwilę jeszcze patrzył na szatyna, po czym ukucnął i Louis automatycznie wstrzymał oddech, bojąc się, że Harry właśnie wpadł w szał i ma zamiar się na niego rzucić, a nie czarujmy się, nie miał z nim teraz większych szans, był za bardzo osłabiony, jednak ten tylko uklęknął i zaczął wrzucać do pudełka wszystkie pamiątki.
– Wystarczyło powiedzieć – oznajmił, przez co Tomlinson uniósł brwi.
– Co? – zapytał.
– Wystarczyło powiedzieć, że chcesz coś o mnie wiedzieć, zamiast grzebać w moich rzeczach – odpowiedział Harry i szatyn spojrzał na niego jeszcze bardziej zaskoczony niż przed chwilą.
– To proszę bardzo, powiedz mi – odezwał się. – Powiedz mi chociażby to, dlaczego wziąłeś tę broszę.
Brunet zamarł natychmiast, po czym podniósł na niego wzrok.
– To moja sprawa – oznajmił i zamknął pudło, mając zamiar wstać z podłogi.
Louis prychnął od razu.
– I widzisz? Właśnie dlatego skorzystałem z okazji, bo ty nic byś mi nie powiedział, a jeśli już mówisz, to raczysz mnie kłamstwami, które, wydaje ci się, że chcę słyszeć.
W tym momencie Harry rzucił pudełko na podłogę z takim impetem, że Louis aż wzdrygnął się odruchowo. Dobrze wiedział, że rozwścieczył wampira jeszcze bardziej i dobrze wiedział, że jeśli nadal będzie to robił, to ten w końcu naprawdę się na niego rzuci, ale w tej chwili chyba też był za bardzo wkurzony, żeby się tym przejmować. Tak, wściekał się, że ten go nakrył i dlatego, że był zdany na jego łaskę przez te parę dni, a to aż za bardzo uwłaczało jego godności. Nie miał pojęcia, jak długo mierzyli się wzrokiem, a on oddychał przez to ciężko, ale nie zamierzał pierwszy odpuścić. W końcu Harry skrzywił się.
CZYTASZ
You're the hunter and I'm your prey
FanfictionLouis od lat tuła się po świecie, od kiedy znienawidzony przez niego wampir sprawił, że stał się nieśmiertelny. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie przysiągł zemścić się na tej istocie i w końcu jej dopaść. Harold, Howard, Henry, czy jakie imię teraz...