2. Paradoks ma to do siebie, że się powtarza

103 3 1
                                    

"Sunsetz ~ Cigarettes After Sex"

***

Kiedy wstawałam rano z myślą o tym, że znów mam iść do szkoły i spotkać się z nieodpowiednymi osobami, mam ochotę się powiesić. Każdy w szkole ma pewną jedną znienawidzoną przez siebie osobę, albo grupkę osób. Cóż, ja też taką mam. Niejaka Megan Williams, siostra sławnego Charliego Williamsa, zawsze potrafi zgotować piekło. Ma kręcone, bujne, rude loki, co zawsze mnie dziwiło, bo jej brat jest brunetem, a jej szpilki słychać na końcu miasta. Zawsze podejrzewałam, że jak nikt nie patrzył, w szpitalu ją podmienili.

Odkąd pamiętam ja i Megan zawsze toczyliśmy wojny. Od małego o zabawki, potem o miejsce na szkolnej stołówce, aż do pewnego momentu. Nasza wojna przeistoczyła się w istny chaos narodowy, kiedy to ja, cały mózg operacji żeby zniszczyć tą rudą szmatę, postanowiłam odbić jej chłopaka. I udało mi się to. Nie spodziewałam się, że to będzie aż takie łatwe. Długo jej nie widziałam, ponieważ wyjechała na kilkanaście dni, co niezmiernie mnie cieszyło ale jednak musiał nastać ten nieszczęsny dzień, w którym to ja i moi przyjaciele, niestety zobaczymy ją w tych jej obcisłych jeansach na korytarzu.

— Emily, chodź tutaj bo znów się spóźnisz! — z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojej mamy, co oznaczało tylko jedno. Czas wstać do piekła. Nie żartuje.

Miałam dzisiaj na sobie krótki, szary top ze spodenkami i bluzą z kapturem. Wyprostowałam moje długie, blond włosy i wzięłam zapasową gumkę, ponieważ zawsze musiałam pożyczać od Sophie, które i tak potem nie oddawałam. Zrobiłam lekki makijaż, bo nie miałam nigdy czasu na pełny z wszystkimi kosmetykami, bo tez takiego nie potrzebowałam. Nie miałam nigdy problemów z cerą, toteż makijażu używałam tylko do dodania uroku. W przeciwieństwie do Sophie, która nakładała sobie podkład kilogramami, co zawsze mnie dziwiło. Bez makijażu wyglądała ślicznie i dziewczęco.

Kiedy już miałam nakładać buty i wychodzić z pokoju, przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi.

— Witam moją cudowną siostrę z rana, mamy dziś piękny dzień nieprawdaż? — zapytała mnie Lily, na co zmarszczyłam brwi. Gdzie podział się jej ten sukowaty wyraz twarzy i kpiący uśmieszek?

— A co ty taka dzisiaj wesoła? Nowa promocja w Douglasie czy co?

— Nieee, po prostu pisałam z takim jednym chłopakiem... — jak to powiedziała, myślałam że mi na chwile serce się zatrzymało. Kiedy moja siostra pisała ostatnio z chłopakiem, skończyło się to sprawą na policji i w sądzie rodzinnym. Mogłam tylko spodziewać się najgorszego.

— Lily, nawet mi nie mów że to on. Błagam cię. — odpowiedziałam jej z błagalnym wyrazem twarzy, na co ona w podskokach znalazła się koło mojego łóżka i runęła całym ciałem na poduszki. Jej satynowa sukienka lekko się podwinęła, przez co mogłam zauważyć co miała na sobie. Moja siostra na szesnaste urodziny dostała komplet koronkowej bielizny, którą zakładała tylko na TE okazje. Jak widać taka jedna dzisiaj się przydarzyła.

— Ale Emily, on jest taki cudowny, piękny, wysportowany, seksow...

— Nawet tego nie kończ, błagam. — odpowiedziałam szybko, na co tylko odpowiedziała lekkim chichotem. — Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego dzisiaj założyłaś to? — zapytałam i wskazałam głową na opadające ramiączko stanika na jej ramieniu.

— No bo wiesz...

— Nie, nie wiem, mów. — ponagliłam ją, bo naprawdę mi się spieszyło, a bałam się, że Pani od fizyki dzisiaj nie będzie w humorze, tak jak zresztą zwykle.

— No, bo Charlie mi napisał, że mam się z nim spotkać po lekcjach koło szatni od chłopaków z drużyny. — jak to powiedziała, nawet mnie to nie zdziwiło. Ten chłopak na prawdę nie ma serca do tych biednych dziewczyn, a myśl że ma do nich dołączyć moja siostra tylko bardziej mnie denerwuje i odpycha.

SunsetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz