4. Szybki numerek

64 2 1
                                    

"Chase Atlantic ~ Into It"

***

Po tym całym zdarzeniu z Charliem i jego wtargnięciem do mojego domu, nie mogłam się skupić na lekcji. Siedziałam właśnie obok Sophie na matmie, gryząc ołówek i rozmyślając nad słowami, które wczoraj padły w moją stronę z ust pewnego bruneta.

   ...zabrałaś mi kiedyś coś co należało do mnie...

   ...do zobaczenia, Emily...

   ...to co robię ma swój cel, a ty tego nie możesz ignorować...

O co mu wtedy chodziło? Co mu niby zabrałam? Nagle, jak gdyby nigdy nic zaczyna mnie nachodzić i straszyć jakimiś pożal się boże liścikami. Owszem, kocham cytaty ale no nie takie. W jaki sposób mam tego nie ignorować? Co niech jeszcze mi powie, że za każdym razem kiedy dostane kolejne serce, będę się chwalić wszystkim, że to właśnie ich sławny Charlie Williams mi je daje. Nigdy. On ma chyba jakieś problemy ze sobą. Ewidentnie. Z rozmyśleń wyrwał mnie cichy szept mojej przyjaciółki.

— O czym tak rozmyślasz? — zapytała mnie blondynka, a co ja w duchu skarciłam samą siebie, że jej o tym nie opowiedziałam. Znamy się od dziecka i mówimy sobie wszystko, więc dlaczego jej tego nie powiedziałam? Może się bałam i nie chciałam jej dokładać problemów. Już i tak ma ich dość z jej ojcem, więc nie chciałam jej w głowie mieszać.

— O niczym serio, robimy coś teraz ważnego? — naprawdę nie wiedziałam i nie zapamiętałam nic z lekcji, bo ten cholerny chłopak o zapachu cytryny wciąż krążył po mojej głowie.

— Funkcje, i tak nic nie rozumiem. — odparła moja przyjaciółka na co ja jedynie się lekko zaśmiałam pod nosem. — Co robisz w ten weekend? — nie zdążyłam jej powiedzieć, bo nagle usłyszeliśmy jak nauczycielka wypowiada nasze nazwiska.

— Mitchell, Mendes — powiedziała poważnym tonem ta jędza, a od jej jazgotu już i się wymiotować chciało. Ona chyba szczęścia w życiu nie ma. — przepraszam, że przerywam wam tą jakże przemiłą wymianę zdań ale przypominam że nie są tu panienki same. Jak zaraz nie przestaniecie rozmawiać, obie pójdziecie do tablicy a wiem, że źle się to dla was może skończyć. — Kiedy już skończyła swój monolog, odwróciła się do nas plecami i poszła w stronę tablicy.

— A niech jej te rajstopy pękną przy pierwszej lepszej okazji. Pewnie w młodości obciągała nauczycielowi z matmy za piątki ze sprawdzianów — oznajmiła Sophie na co ja się tylko powstrzymywałam, żeby nie parsknąć śmiechem.

Właśnie wychodziliśmy z sali od matematyki, aż zza rogu wyłonił się król całego naszego liceum. Słynny kapitan drużyny koszykarskiej i największa gwiazda wśród napalonych dziewczyn. Charlie pierdolony Williams.

Widziałam, że się patrzył w moja stronę z tym swoim zadziornym uśmieszkiem. Patrzył się. Za długo, a ja nie wiadomo dlaczego również się patrzyłam. Za długo. Kiedy oderwałam od niego wzrok, widziałam że wszystkie dziewczyny na korytarzu posyłały mi mordercze spojrzenia kiedy spoglądały to na mnie to na niego. Skrzywiłam się i odwróciłam w drugą stronę idąc do szafki. Moja szafka i Sophie była w centrum tego przedstawienia, więc niestety ten nieszczęsny chłopak dalej był w zasięgu mojego wzroku.

— A co wy tak na siebie spoglądacie? — zapytała zalotnie moja przyjaciółka, na co tylko przewróciłam oczami. Byłam w trakcie szukania ostatniego energetyka i modliłam się żeby tam był. Kiedy z triumfalnym wzrokiem wyciągałam ostatnią puszkę kolorowego napoju, moje oczy samoistnie powędrowały na czerwone serce wciśnięte pomiędzy książki. Nie zdziwiło mnie to aż tak bardzo, skoro znałam już ich twórcę. Wszystko by było po staremu gdyby nie treść liściku.

SunsetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz