Rozdział 9

496 9 3
                                    


POV Lilly Black

Kiedy weszłam do pomieszczenia podeszłam szybkim krokiem do Lorenzo i dałam mu w twarz z otwartej dłoni, następnie wzięłam jego kawę i oblałam jego koszule.

-Co ty kurwa robisz-wykrzyczał.

-GÓWNO!! Może chcesz jeszcze raz mnie kupić co? Albo nie lepiej jeszcze raz weź kasę i udziały w firmie moich rodziców.. Jesteś skończonym chujem Lorenzo-zaczęłam się oddalać od Lolka.-A i jeszcze jedno ŻADNEGO KURWA ŚLUBU NIE BĘDZIE! PO MOIM KURWA TRUPIE ROZUMIESZZ?

-Lilly wracaj tu-warknął mężczyzna.

-Pocałuj mnie w dupę gangreno ty jedna. S-P-I-E-R-D-A-L-A-J z mojego życia ! Jesteś po prostu kutafonem, że na takie coś się zgodziłeś.

-Lilly daj mi to wytłumaczyć.. LILLY!!

-Nie i tak już wystarczająco zrozumiałam-odpowiedziałam-dziękuje bardzo KOCHANIE

-Lilly proszę cię-mówiąc ostrożnie złapał mnie za nadgarstek.

-Nie dotykaj mnie-powiedziałam próbując wyrwać rękę z uścisku mężczyzny.

-Lilly porozmawiajmy

-Nie..- wyrwałam się z uścisku osoby, której nie chciałam znać. Wychodząc z firmy trzasnęłam tymi jebanymi drzwiami. Miałam ochotę krzyczeć na całe gardło.

Wsiadając na ten cholerny rower zadzwoniłam do Emmy informując ją o pilnej potrzebie spotkania . Po drodze do domu przyjaciółki weszłam do sklepu po wino i ogromne dwa pudełka lodów, dla mnie waniliowe, a dla dziewczyny słony karmel, bo z tego co wiem ma ostatnio obsesje na punkcie rzeczy, które smakują lub pachną jak właśnie te lody.

                                                                                              ~*~

Po 20 minutach walki z własnym organizmem aby dotrzeć do mieszkania Emmy wstawiłam rower do bloku, a następnie przeskakiwałam co dwa stopnie żeby jak najszybciej znaleźć się u mojej kochanej przyjaciółki.

Wchodząc do mieszkania nie myślałam, że zostanę napadnięta przez olbrzyma zwanego psem. Przez tego wielkiego bydlaka straciłam butelkę napoju bogów, który miał sprawić, że zapomnę o wszystkich dotychczasowych zmartwieniach

-Ja pierdole oddaj tego psa do okna życia, bo marnuje moją ambrozje-wykrzyczałam z przedpokoju.

-Nie wiem czy by się zmieścił-powiedziała śmiejąc się.

-Azor zostaw to wino, zostaw nie pij tego, nosz kurwa zostaw to.. to nie dla ciebie przerośnięty szczurze kanałowy.-mówiłam do cheddara długo dojrzewającego. Zawsze zastanawiało mnie dlaczego Emma tak nazwała swojego psa, ale potem dała mi książkę od Collin Hoover, w której właśnie tak miał na imię.

-Przez niego-wskazałam na cheddara palcem-straciłam całą butelkę wina rozumiesz? Musisz go nauczyć, że nie można od tak sobie skakać na ludzi, a tym bardziej na mnie-powiedziałam oburzona do granic możliwości.

Siadając przy wyspie wypakowałam torbę z zakupami. Wyjęłam zestaw na ,,wielkie życiowe pierdolnięcie", a potem czekałam aż Em w końcu usiądzie naprzeciwko mnie i będę mogła jej powiedzieć jaka bomba atomowa zjebała się na moją głowę.

-Więc?-dziewczyna usiadła na krześle otwierając pudełko lodów.-mów co ten pajac zrobił.

-Więc..-zaczęłam.-kiedy byłam już na skraju załamania, bo walizka nie chciała się zapiąć to stwierdziłam, że pierdole to i nigdzie nie jadę. Wyobraź sobie teraz to.. poszłam do rodziców, ale coś mnie tknęło i zamiast od razu wejść stanęłam przy drzwiach.

-I co zobaczyłaś jak się pieprzą czy co?

-Nie.. szczerze to chyba wolałabym to zobaczyć niż usłyszeć to co usłyszałam..-powiedziałam po czym wbiłam łyżkę w pudełko z lodami.- moja kochana mama głaskała tatę po plecach i mówiła mu, że dadzą sobie rade i,że dobrze robią oddając a dokładniej..- oblizałam łyżkę po czym wskazałam nią w stronę Emmy.- Mnie.. sprzedali Lorenzo, a dzięki temu on spłaci ich długi jak się pobierzemy.

-Nie..-pokręciła głową z łyżką w buzi.-nie.. to jest jakiś kurwa kabaret.

-Tak, a najlepsze jest to, że pojechałam do tego skurwiela. Weszłam do jego biura i dałam my w ten parszywy ryj.

-Ale przystojny ryj..-przerwała.

-To fakt, ale i tak jest skończoną gnidą.-powiedziałam oblizując palce.-oznajmiłam mu , że żadnego ślubu nie będzie.. a on obudził się dopiero kiedy zaczęłam wychodzić .Krzyczał do mnie ,że on mi to wytłumaczy.

-Mógł wcześniej to zrobić albo nie-przerwała.- lepiej na ślubnym kobiercu.

-Najlepsze jest to, że oni chyba myśleli, że uda im się to ukryć, ale..-przerwało mi głośne pukanie do drzwi.

-LILLY WIEM , ŻE TAM JESTEŚ OTWÓRZ TE DRZWI!!!-usłyszałam głos Lorenzo.

SKAZANA NA NIEGO (WOLNO PISANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz