Rozdział 2

741 14 2
                                    

POV Lilly Black

Od kilku dni nie odzywam się do rodziców. Nie rozumiem, jakim trzeba być człowiekiem, żeby nie uszanować zdania jedynej córki i wydać ją za mąż na pożytek firmy i pieniądza. Na pewno byłabym spokojniejsza, gdyby pozwolili mi go poznać, a może nawet pojawiłoby się między nami uczucie, bo o jego wygląd nie musiałam się martwić.

Nie wiem jak wszystko pogodzę, bo niedługo powrót na studia. Przez ostatnie dwa miesiące byłam na wymianie studentów w Hiszpanii z moją przyjaciółką Emmą. Po przyjeździe do kraju mam jeszcze miesiąc z nim wrócę na uniwersytet, więc chciałabym skorzystać z ostatnich dni wolności, szczególnie od Lolka. Nawiązując do Lorenzo, rodzice chcą przekazać nam ważną wiadomość i prosili o obowiązkowe wstawienie się na następnym spotkaniu. Zapowiada się kolejna gra słów i sprzeciwów.

Dzisiaj miałam w planach spotkać się z moją przyjaciółką w naszej ulubionej kawiarni na rogu w Central Parku. Po drugim śniadaniu udałam się do umówionego wcześniej miejsca i jak zwykle się spóźniłam. Emma siedziała wkurzona przy stoliku od okna i przeglądała coś w telefonie z ogromnym zainteresowaniem. Myślę, że to może być jakiś artykuł pt. "Rodzaje tortur dla spóźniającej się przyjaciółki".

-Cześć. - powiedziałam do mojej fochniętej przyjaciółki. - Przepraszam, że się spóźniłam.

-Cześć. - warknęła. - Jak zwykle się spóźniasz. Nosisz przy dupie telefon, a nawet nie potrafisz napisać, że się spóźnisz.

- Przepraszam! No co ja na to poradzę, że budzik nie obudził mnie za pierwszym razem.

- To nie ma żadnego związku z tym co przed chwilą powiedziałam, ale już nieważne... opowiadaj co u ciebie.

Takim właśnie sposobem przegadałyśmy pół dnia

~*~

Około dziewiętnastej wróciłam do domu, zdjęłam kurtkę, buty i poszłam do sypialni, gdzie rzuciłam się na moje łóżko rozmyślając jak będzie wyglądało moje życie za kilka lat, a w sumie za trzy miesiące. Nie mogę pozwolić na ten ślub, muszę coś zrobić, aby nie dopuścić do ceremonii z tym facetem. Mój prywatny detektyw, czyli Emma, dowiedziała się trochę o Lolku. Jest typem osoby, która uwielbia seks i nie przeszkadza mu w kogo wkłada swojego fiuta. Niewyżyta ruchawica. Jest to dla mnie cholernie obrzydliwe i nie mogę zrozumieć co w głowie mają tacy ludzie. Jeżeli myśli, że kiedykolwiek mu się dobrowolnie oddam, to jest w bardzo dużym błędzie. Nie zamierzam zarazić się od niego jakąś zasraną chorobą weneryczną. Poza tym ma współprace z wieloma firmami, gdyż działa w odrębnej działalności niż jego rodzice. Na początku sądziłam, że jest nierobem, któremu wszystko jest zapewniane na pstryknięcie palcem, więc ciutkę się myliłam.

Po moich przemyśleniach stwierdziłam, że pójdę się odświeżyć. Nalałam wody do sporych rozmiarów wanny i rozpieniłam żel pod prysznic. W całej łazience czuć było zapach lawendy, a szczególnie w obrębie gorącej wody. Naga weszłam do cieczy, a mięśnie automatycznie się rozluźniły.

Po kąpieli, wysuszyłam włosy i wytarłam ciało granatowym, puchatym ręcznikiem. Kiedy skończyłam wieczorną toaletę położyłam się pod kołdrę i zaczęłam nucić piosenkę Lany Del Rey "Beautiful people Beautiful problems", a po tym odpłynęłam w krainę Morfeusza.

~*~

Nadszedł dzień ponownego spotkania z rodziną Di Stéfano. Na godzinę siedemnastą mieliśmy być na miejscu, więc zaczęłam się zbierać, gdyż nie zostało mi zbyt wiele czasu. Spięłam włosy w wysokiego koka i zrobiłam delikatny makijaż. Do tego założyłam czarną przylegającą sukienkę za kolana oraz czarną ramoneskę, a na stopy wsunęłam białe conversy. Dopełniłam stylizacje złotymi kolczykami i kilkoma pierścionkami. Gotowa zeszłam na dół, gdzie czekali na mnie rodzice.

Po paru minutach ruszyliśmy do posiadłości Di Stéfano.

Podczas jazdy zaczęło mnie coraz bardziej interesować, co mają nam do przekazania rodzice, ale jednego jestem pewna. Będzie to dotyczyło ślubu. Może się rozmyślili? Z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy, która kazała mi wysiąść z samochodu. Rozejrzałam się dookoła i zrozumiałam, że domem Lorenzo nie jest willa czy jakaś tam posiadłość... tylko pieprzona forteca! Wszędzie były rośliny, drzewa i kostka brukowa prowadząca do ogromnych żelaznych wrót. Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął Lorenzo we własnej osobie. Miał na sobie dopasowaną koszulę, uwydatniającą jego mięśnie i czarne materiałowe spodnie ze skórzanym paskiem, otaczającym jego zgrabne biodra. Po zbliżeniu się w jego stronę, po raz kolejny miałam okazję oglądać jego kamienną twarz.

-Zapraszam do środka. - czyli jednak nie odcięli mu języka, chociaż i tak raz już słyszałam jego niską barwę głosu.

Po wejściu do domu, przywitaliśmy się z jego rodzicami i zasiedliśmy do stołu, aby zjeść kolację. Mama Lolka przygotowała wyśmienitą kaczkę, która była idealnie przyprawiona. Po skończonym posiłku, nadszedł czas, gdzie w końcu dowiem się o co chodzi z ważną wiadomością.

-Dobrze moi kochani. - zaczął ojciec Lorezno. - Jak dobrze wiecie niedługo bierzecie ślub, a ty Lilly skarżyłaś się, że nie znasz naszego syna. W takim razie poznasz go.

- Nie czuję potrzeby, żeby poznawać waszego syna. - zrobiłam pauzę i spojrzałam na Lorenzo. - Nie zamierzam również za niego wychodzić. Jeżeli wasze firmy chcą tak bardzo ze sobą współpracować, możecie podpisać umowę. Nie muszę z nikim brać ślubu, żebyście mogli zarabiać pieniądze. - natomiast teraz spojrzałam na swoich rodziców.

Wszyscy przez chwilę milczeli, jakby w ogóle nie słyszeli tego co powiedziałam.

-Za kilka dni wyjedziecie do Włoch, do naszej posiadłości na czas przygotowań przyjęcia z okazji waszego narzeczeństwa. Będziecie mieli okazję dobrze się poznać, a trzy miesiące to nie tak mało. - mężczyzna zakończył swój monolog i upił łyk czerwonego wina.

-Nie zgadzam się. Za miesiąc wracam na uczelnię, więc nie mogę od tak po prostu polecieć sobie do Włoch! - całą swoją siłę skupiłam na tym, aby mój głos się nie złamał, tak jak ja w środku. - Poza tym, nie chcę żadnego ślubu! Jestem dorosła do jasnej cholery! Jeżeli zmusicie mnie siłą do zawarcia tego małżeństwa, mam pełne prawo wnieść wniosek o rozwód, więc niepotrzebnie się fatygujecie.

-Lilly proszę, wyrażaj się. - mój staruszek zaciskał zęby, wyraźnie się mnie wstydząc . - Zrezygnujesz ze studiów, nie widzę w tym żadnego problemu. Jedynym twoim obowiązkiem będzie zaspokajanie potrzeb małżonka i dbanie o wasze dzieci. Nie będziesz musiała pracować.

-No ty chyba sobie w tym momencie żartujesz. - wstałam z krzesła, jakby jego temperatura zwiększyła się o co najmniej sto stopni. - Człowiek ma mózg po to, aby myśleć. U was już dawno nie zaobserwowałam jakichkolwiek znaków, że jeszcze coś pojmujecie. - podniosłam wysoko podbródek i próbowałam udawać dzielną, co było okropną grą aktorską. - Nienawidzę was wszystkich. Próbujecie zniszczyć moje życie, bo dla was liczą się tylko pieniądze. - teraz spojrzałam tylko i wyłącznie na matkę. - Niszczysz mnie. Jeżeli jeszcze nie zauważyłaś, dla mnie pieniądze nie są najważniejsze, więc nie wylatuj mi później, że będę żyła na poziomie, bo tego kurwa nie chcę! Uwielbiam swoje życie takie jakie jest i nie życzę sobie, żeby jakiś obleśny typ, któremu zależy wyłącznie na dymaniu mnie, się w nie wpierdalał! - po tych słowach odeszłam od stołu, nieumyślnie wywracając krzesło, wzięłam moje buty i boso wyszłam z tego przeklętego domu.

SKAZANA NA NIEGO (WOLNO PISANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz