Rozdział 8

509 8 1
                                    

POV Lilly Black

Tydzień później

Dzisiaj spełnią się wszystkie moje koszmary, które mnie dręczą odkąd dowiedziałam się o wyjeździe z Lolkiem do Włoszech. 

Siedzę jak małe dziecko nad walizką i zastanawiam się co do niej włożyć . Wyjmuję kilka par butów, bluzek, sukienek i próbuję upchać je do walizki. Od niechcenia wkładam głowę w te ubrania i wydaję z siebie jęk . 

-Ja pierdole jebane gówno!! Jeszcze się nie chce zapiąć-mówię do siebie na skraju załamania nerwowego.-no kto wymyślił, że mam jechać na tydzień z tym pawianem do Włoch, a nie już wiem kto moi wspaniali rodzice-mówiłam dalej do siebie.

Miałam już dość upychania ubrań , więc wyszłam z pokoju i poszłam w strone gabinetu taty aby oznajmić im , że nigdzie nie jadę. Jednak zanim zapukałam w drzwi zauważyłam, że są uchylone.

-Susane ja naprawdę nie wiem co już mam robić, długi ciągle rosną..-powiedział tata.-nie mamy wyboru Lorenzo sam mi powiedział, że albo oddaje mu 90% i córkę  albo nic.. Jedynym zabezpieczeniem jest nasza córka, bo ona dostanie 10%

-Ale co nam da te 10%..-odparła  mama-10% to nic, nawet jak ty byś miał te 10% to i tak nic bys nie mógł zrobić

-Wiem o tym, Lilly sobie da radę ale moja firma.. nie wyobrażam sobie tego-odparł  załamanym głosem tata 

Nie wytrzymałam dłużej i weszłam do gabinetu. Tata siedział przy biurku mając dłonie na twarzy, a mama stała obok i głaskała go po plecach.

-Serio? A wy nadal o firmie tylko myślicie? Jeszcze najgorsze jest to, ze okłamaliście  swoją córkę.. oddajecie mnie temu obcemu facetowi, bo macie długi. Nie wierzę w to po prostu. Wiecie co możecie się wypchać tym ślubem! ŻADNEGO ŚLUBU NIE BĘDZIE, a tym bardziej wyjazdu do Włoch.-krzyczałam na rodziców po czym wyszłam i trzasnęłam drzwiami.

Kiedy wybiegłam z domu stwierdziłam, że muszę się dostać jak najszybciej do firmy Lorenzo. 

Nie miałam nadal prawa jazdy ,więc jazda samochodem mogłaby być biletem w jedną stronę. Zobaczyłam, że garaż jest otwarty, wpadłam do niego jak rozjuszony byk. Wzięłam różowo-brzoskwiniowy rower mamy i czym prędzej pojechałam w stronę firmy. 

Podczas jazdy  rozmyślałam  co powiem temu palantowi,  chociaż wolałaby dać mu w ten parszywy ryj i napluć na buty. Tak naprawdę wiedziałam, że moi rodzice są zdolni do tego żeby mnie sprzedać, ale nie myślałam , że zrobią to na serio. Wierzyłam, że mają chociaż jedną milionową cząstkę jakiegoś człowieczeństwa, ale jednak się przeliczyłam. Nie chce ich po prostu znać. 

Kiedy ujrzałam w końcu firmę mężczyzny odstawiłam rower przy ścianie budynku. 

Wchodząc do budynku myślałam, że wyjdą mi oczy z orbit. Firma wygląda jak jakaś wielka sala bankietowa tak jak w filmach. Pełno złota, biel , która sprawiała, że pomieszczenie wydawało się nieskazitelne. Spoglądając na podłogę widziałam na niej swoje własne odbicie. Podeszłam do recepcji, a to co tam zobaczyłam . Dosłownie to, bo ona nie wyglądała jak człowiek. Za biurkiem siedziała kobieta w jaskrawo różowej spódnicy, która opinała bardzo mocno biodra. Zastanawiałam się jak ta kobieta w niej oddycha. Na górze miała bluzkę z wzorkami podróbki z napisem ,,vercace’’ czy coś takiego. Na jej szyi zwisało z 50 łańcuszków z czego każdy był złoty, paznokcie miała czerwone i tak długie , że mogłaby nimi jeść sushi. 

-Przepraszam, czy jest dzisiaj w biurze Lorenzo?-zapytałam.

-A ty to kto?  Jeżeli Pani..-zjechała po mnie wzorkiem od góry do dołu-chce się umówić na spotkanie z szefem to trzeba ustalić termin-odparła piskliwym głosem. 

-Tak się właśnie składa, że jestem kurwa jego narzeczoną-powiedziałam robiąc cudzysłów w powietrzu.- więc z łaski swojej kochanie powiedz mi czy on jest u siebie w gabinecie czy nie.

-Szef jest u siebie, ale zakazał wpuszczania kogokolwiek do gabinetu.

-I tyle chciałam wiedzieć, dzięki. 

Spoglądając jeszcze raz na dziewczynę zaczęłam kierować się w stronę windy.  Po wejściu do windy coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że chcę mu wydłubać oczy a potem go nimi nakarmić.

Wyszłam z tej ciasnej puszki, która przyprawia mnie o klaustrofobie. Podeszłam do drzwi z napisem ,,Lorenzo Di Stefano’’.Teraz albo  nigdy Lilly-pomyślałam. Mój żołądek robił fikołki ze stresu. 

Złapałam za klamkę i pchnęłam

SKAZANA NA NIEGO (WOLNO PISANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz