Rozdział 16

434 11 3
                                    


POV Lilly Black

Aktualnie siedzę samolocie czytając książkę dzięki, której nie muszę się patrzeć na tego pajaca. Lorenzo siedzi naprzeciwko mnie klikając ciągle w klawiaturę laptopa. To, że pracuje to jedno, a to że ciągle kieruje swój wzrok w moją stronę  i strasznie mnie to irytuje to drugie.

-Możesz przestać?-zapytałam.

-Co?

-Możesz przestać się na mnie patrzeć? Bo to jest wkurzające.

-Nie.-odpowiedział i wrócił wzrokiem na ekran laptopa. Przewróciłam oczami na jego odpowiedź.-Nie przewracaj oczami.-warknął.

-Miałeś się na mnie nie patrzeć!-krzyknęłam o mało nie rzucając w niego książką.

-A ty miałaś nie przewracać oczami, ale i tak to robisz-podniósł prawą brew próbując pokazać mi jaką ja nie jestem hipokrytką.

-Pieprz się Di Stefano.-wysyczałam przez zęby.

-Z tobą zawsze Kwiatuszku.-odpowiedział unosząc kącik ust. Nie wytrzymałam i rzuciłam w niego książką. Co z tego, że trafiłam w fotel. Chciałabym żeby była to jego głowa albo dupa którą mogłabym skopać. Nie skomentowałam tego co powiedział, nawet nie miałam na to ochoty.

Kiedy leżałam prawie usypiając na fotelu przypomniałam sobie, że istnieje tak coś jak uniwersytet i ja tak jakby jestem studentką, która powinna w tym momencie się uczy, a nie lecieć tysiące kilometrów nad ziemią do Włoch. Weszłam na moje konto dzięki, któremu miałam kontakt z wykładowcami oraz miałam tam plan zajęć czy jakieś inne niepotrzebne rzeczy. Wpisałam hasło i login, ale pokazuje mi ,ze takie konto nie istnieje. Wpisuje kolejny raz hasło sprawdzają czy może przypadkiem nie pomyliłam żadnej literki. Jednak znowu moje hasło zostaje odrzucone. Miałam nadzieję, że to są jakieś żarty. Jak tylko wrócimy to spróbuję się skontaktować z kimś z uczelni , ale jednak mam przed oczami najbardziej czarne scenariusze. Nigdy w życiu nie stresowałam się bardziej niż właśnie w tym momencie. Jeżeli to co przeczuwam będzie prawdą to chyba wystrzelę się kosmos i nie wrócę.

                                                                                                ~*~

Po wylądowaniu nie mogłam oderwać oczu od tego co mnie otacza. Widok był niedopisania. Nie dość, że było strasznie ciepło to jeszcze na dodatek pięknie, teraz tylko potrzeba mi drinka z palemką i mojej Emmy, która jest w Nowym Jorku, sama w domu ze swoim szczurem albo Cheddarem kto jak lubi.

-Możesz iść wolniej?-krzycząc zza pleców Lorenzo próbowałam go dogonić . Szedł tak szybko jakby miał motorek włożony w dupę.

-To ty idź szybciej, bo ja idę wolno.-odpowiedział ciągnąc za sobą swoją walizkę.

-Ja pierdole, dajcie mi cierpliwości-wyszeptałam dotykając czubka nosa.

W pewnym momencie Lorenzo się zatrzymał , łapiąc mnie za nadgarstek. Wyglądaliśmy jak ojciec zaprowadzający dziecko do przedszkola.

Wsiedliśmy do auta, które zawiozło nas do mieszkania w którym będziemy mieszkać na czas pobytu w tym niesamowitym miejscu. Weszliśmy do środka po czym odstawiliśmy torby oraz walizki. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, mężczyzna poruszał się po mieszkaniu jakby już je znał. Usiadłam na kanapie aby rozejrzeć się po pomieszczeniu. Cały salon był utrzymany w stonowanych barwach. Wszędzie widniała szarość, czerń, beton i jeszcze więcej betonu, Jedynym kolorowym elementem innym niż szarość były granatowe poduszki. Spoglądając w prawą stronę zobaczyłam, że mamy ogromne okno przez, które mogłam zobaczyć panoramę Mediolanu.  Stanęłam przy szybie wpatrując się w te wszystkie klimatyczne budynki i ludzi chodzących po ulicach. Gdy tak obserwowałam to co się dzieje z daleka poczułam jak mężczyzna kładzie dłonie na moje ramiona.

-Podoba ci się Kwiatuszku?-wyszeptał do mojego ucha, nieznacznie muskając je wargami.-pokiwałam twierdząco głową nie mogąc wydobyć z siebie choćby jednego słowa.- O 19 idziemy na kolacje. Puścił moje ramiona po czym zniknął w otchłani mieszkania. Stwierdziłam, że skoro mam jeszcze tak dużo czasu do wyjścia to poszukam sypialni.

Chodząc od pomieszczenia do pomieszczenia utwierdziłam się w przekonaniu, że wszystko jest szare, czarne, albo granatowe- pomyślałam kończąc wypakowywać swoją walizkę do ogromnej garderoby, w której pomieściłoby się z 50 osób. Dochodziła właśnie 19, więc pewnie za chwilę wychodzimy na kolację , o której mówił Lorenzo.

-Możemy wychodzić?-zapytał wchodząc do sypialni.

-Tak, oczywiście tylko wezmę torebkę.-odpowiedziałam zgarniając z łóżka czarną torebkę.

Wyszliśmy z mieszkania, ale zamiast skierować się na parking poszliśmy w stronę drzwi.

-Idziemy pieszo?-zapytałam zdziwiona.

-Tak-odparł poprawiając okulary na nosie, które sprawiały, że wyglądał nad wyraz przystojnie.

Podczas spaceru zatrzymaliśmy się na prawdziwe włoskie lody, a wtedy niby przypadkiem splótł nasze dłonie ,zamoczył mi cały nos w lodach ,bo nie chciałam się podzielić moją porcją. Miałam ochotę go udusić, ale nie mając pojęcia czemu wybuchłam śmiechem. Gdy w końcu dotarliśmy do restauracji okazało się, że to nie jest jakaś typowa elegancka restauracja dla gburów i kobiet, które mogłyby być ich córkami. Była to mała miejscowa knajpka, która była przeurocza sama w sobie.

-Może usiądziemy na dworze?-zaproponowałam ściskając dłoń, którą wciąż mnie trzymał nie puszczając nawet na sekundę.

SKAZANA NA NIEGO (WOLNO PISANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz