Minho westchnął z ulgą, a następnie runął na łóżko. Cieszył się, że po długim dniu w biurze w końcu może odpocząć w swoim cichym mieszkaniu. Przeczesał ciemne włosy, po czym zdjął krawat, który od jakichś trzech godzin strasznie go uwierał w szyję oraz odpiął kilka pierwszych guzików swojej śnieżnobiałej koszuli. Przymknął oczy, wsłuchując się w ciszę, która panowała w pomieszczeniu. Dochodziła dwudziesta, jednakże on już odczuwał zmęczenie. Po tym jak awansował na wyższe stanowisko, doszło mu więcej obowiązków. Oczywiście, było to męczące, bo dostawał znacznie więcej zleceń, niż miał zapisane w umowie, jednak chciał się wykazać i pokazać, że awansowanie go nie było błędem ze strony szefa. Odkąd został całkiem sam, ważne było dla niego rozwijanie własnych możliwości i wypracowanie sobie jak najlepszej przyszłości. Nie można było powiedzieć, że aktualnie wiodło mu się źle, miał dobrą pracę, ładne mieszkanie, posiadał duży wachlarz różnych umiejętności oraz miał jakieś drobne hobby. Był zadowolony ze swojego życia zawodowego, jak i towarzyskiego. Może nie miał już drugiej połówki, bo po związku z Hanem całkowicie zamknął się na uczucia, jednak posiadał zaufanych przyjaciół, Chana i Changbina, którzy całkowicie wystarczali mu do szczęścia.
Leżał na łóżku, gapiąc się tępo w sufit. Myślał o wstaniu i ogarnięciu się, chociażby do snu, lecz nie chciało mu się. Świadomość, że jest piątek, wcale mu nie pomagała. Miał weekend i chciał go wykorzystać w stu procentach. Chciał odpocząć, bo znowu czuł się przemęczony.
Kiedy już przysypiał, poczuł ciężar na swoim brzuchu. Skrzywił się i otworzył oczy. Tak jak mógł się spodziewać, Dori postanowił mu pokrzyżować plany. Obserwował kocurka, mając nadzieje, że ten zwinie się w kulkę i zaśnie. Jednak on usiadł na brzuchu swojego właściciela i dużymi oczami przyglądał się jego twarzy, następnie zaczął cicho miauczeć. Lee przyzwyczajony do takiego zachowania tylko zacisnął usta w prostą linię i podniósł się do siadu, po czym przyciągnął pupila do siebie.
— Dori, kiedy nauczysz się, że jak tata śpi, to mu nie przeszkadzamy? — jęknął, głaszcząc szarą kulkę za uchem — Soonie i Doongie potrafią uszanować moje zmęczenie i bawią się razem, zamiast mnie budzić. Powinieneś brać przykład ze swoich braci.
Nie minęła chwila, a pozostała dwójka zagościła na łóżku bruneta. Nie zdziwiło go to, jego koty były praktycznie nierozłączne. Uśmiechnął się pod nosem, gdyby nie te trzy futrzaki czułby się jeszcze bardziej samotny w mieszkaniu. Nie było ono bardzo duże, jednak zwierzaki zawsze wypełniały jego przestrzeń. Tak w zasadzie nie pamiętał jak wyglądało jego życie przed pojawieniem się Soonie, który był najstarszy z całej trójki. Nie wyobrażał sobie zostać nagle bez tych kulek. Podobnie było z Jisungiem, zawsze uważał, że będą do końca życia nierozłączni, jednak później okazało się, że się mylił. Zawsze uderzały go wspomnienia, gdy rozmyślał o swoim byłym. Mimo faktu, że większość wspomnień przedstawiała radosne momenty, to on i tak odczuwał jakiś rodzaj bólu, dobrze wiedząc, że to wszystko to odległa przeszłość, która już nigdy nie wróci. On miał teraz swoje życie, a Han Jisung swoje, szli osobnymi ścieżkami, mieli inne priorytety i plany na życie.
Po kilku minutowym namyśle postanowił, że poświęci swoim maluchom trochę czasu. Miał poczucie winy, że przez pracę spędzał go z nimi mniej, niż kiedyś, a przecież aktualnie byli dla niego najważniejsi na świecie. Wstał z łóżka i nie zwracając uwagi na koszulę rozpiętą do połowy brzucha, ruszył do kuchni, aby wsypać jedzenie swoim pociechom. Nie było go przez większość dnia, więc koty przez ten czas na pewno zgłodniały. Podszedł do szafki, która stała na korytarzu. Trzymał tam przeważnie pożywienie oraz zabawki dla futrzanych istotek. Otworzył drewniane drzwiczki i wykrzywił usta w grymasie. Nie było karmy.
— Zajebiście — mruknął niepocieszony, w duszy przeklinając samego siebie, za to, że nie pomyślał, żeby zrobić zapasy na co najmniej tydzień.
Zamknął mebel, po czym przewrócił oczami. Ruszył do łazienki, gdzie szybko się odświeżył, a następnie przebrał w szare dresy i czarną koszulkę z nadrukiem rysunkowego kota, którą kiedyś podarował mu Jisung. Wbrew tego jak Han go potraktował, postanowił zostawić sobie jego prezent, nie miał serca wyrzucać uroczej koszulki, nawet jeśli była ona prezentem od osoby, której już dawno nie było w jego życiu. Sprawdził lodówkę, aby upewnić się, czy w niej też musi uzupełnić zapasy. Chciał się położyć na łóżko i mieć gdzieś cały świat, jednak nie mógł pozwolić, aby jego koty głodowały. Mimo braku chęci i tak musiał iść do sklepu, żeby mieć czyste sumienie. Nie ważne jak bardzo mu się nie chciało, dla kotów mógł zrobić wszystko, byleby były szczęśliwe.
Założył bluzę i czapkę, bo o tej porze robiło się już dosyć chłodno, a następnie ubrał buty. Chciał powiadomić futrzaki o swoim wyjściu, jednak po chwili namysłu stwierdził, że i tak by sobie nic z tego nie zrobiły. Zamknął drzwi na klucz, a zaraz po tym ruszył w stronę windy. Przeważnie wybierał schody, bo mieszkał na drugim piętrze, lecz tego dnia nie miał na to siły. Czuł satysfakcję, gdy nie zobaczył ani żywej duszy w blaszanej maszynie. Nie miał ochoty prowadzić konwersacji ze starszą panią Choi, czy panem Yoon, którzy zawsze go zaczepiali, gdy tylko mieli okazję. Byli jednymi z mieszkańców budynku, w którym mieszkał Lee. Nic do nich nie miał, lecz odkąd Han się od niego wyprowadził, lubili wtrącać się w jego prywatne życie i wypytywać o różne rzeczy, czego nie lubił.
Po wyjściu na dwór od razu napełnił swoje płuca świeżym, wieczornym powietrzem, które działało na niego w kojący sposób. Bez większego zastanowienia ruszył dosyć szybkim krokiem w stronę marketu, w którym zawsze robił zakupy. W głowie tworzył sobie małą listę zakupów. Musiał kupić karmę, ale i też zaopatrzyć jakoś lodówkę, bo wiedział, że przez kolejne dwa dni będzie siedział głównie w domu. Jego priorytetem było w stu procentach wykorzystać weekend, bo kolejny tydzień zapowiadał się dla niego równie ciężko.
Podczas spaceru jego głowa na nowo zapełniła się męczącymi myślami, a to wszystko przez parę idącą po drugiej stronie ulicy. Trzymali się za ręce, automatycznie spojrzał się na swoją dłoń, która wyglądała samotnie, tęsknił za dłonią Jisunga, która zawsze łapała tę należąca do niego, gdy gdzieś szli. Lubił to ciepło, którym potrafił go objąć tylko były partner. Tęsknił za nim, ale wiedział, że to, co zrobił, było niewybaczalne.
W pewnym momencie poczuł wibracje telefonu w kieszeni, w duchu podziękował dzwoniącemu do niego Changbinowi za uwolnienie go od nieznośnych myśli.
— Co tam młody? — spytał bez przywitania, po tym jak odebrał połączenie.
— Tak sobie myślałem, mógłbym do Ciebie wpaść, hyung? — zapytał nieśmiało — Nie mam humoru przez Hari, a Channie-hyung jest teraz u Felixa.
— Idę aktualnie do sklepu, wiesz, tego co zawsze. Przyjdź tam, pomożesz mi z zakupami, potem wrócimy do mnie, napijemy się soju, ugotujemy kurczaka i obejrzymy jakąś dramę albo mecz.
— Minho-hyung, jesteś ideałem. Kocham cię.
— Oczywiste, że jestem — prychnął — Ruszaj tą swoją napakowaną dupę w takim razie, sam zakupów nie będę robił.
✏️. . . hi guys!
dzisiaj przychodzę z perspektywą lino. stwierdziłam, że fajnie będzie wam pokazać jak on sobie radzi po zerwaniu, więc proszę. musiałam też dodać kotki, bo bez nich nie ma prawdziwego kociarza, tak więc są i one oraz binnie! teraz mi powiedzcie, czy chcecie wiedzieć więcej na temat postaci drugoplanowych [np. binnie, channie]?
CZYTASZ
happy [l.m x h.js] ✓
FanfictionJedna noc zaprzepaściła wszystko, co mieli. Czyny wykonane w nieświadomości sprawiły, że się złamał. Kochał go, a on w jedną noc zniszczył wszystko, co budowali latami. Zranił go w momencie, gdy najbardziej go potrzebował. Serce przepełnione miłośc...