clash with reality

129 11 2
                                    


Wszedł do mieszkania najciszej, jak tylko umiał. Minęło kilka godzin od momentu, w którym zakończyła się impreza u Jeongina. Han dopiero po trzech godzinach bezsensownego włóczenia się po ulicach wiecznie żyjącego Seulu, postanowił stawić czoło Hyunjinowi, który zapewne zaniepokojony nagłym zniknięciem partnera od kilku godzin odchodził od zmysłów.

Oczywiście, Jisung zniknął, mając pełną świadomość, tego, że Hyunjin będzie się o niego martwił, jednak w tamtym momencie nie obchodziło go to. Jego głowa skupiała się wyłącznie na tym, że po tak długiej rozłące w końcu ponownie spotkał miłość swojego życia. Zawsze, gdy układał sobie scenariusze w głowie, w których spotykał się z Lee Minho, kończyły się one kłótniami. Tymczasem rzeczywistość była dla niego łaskawsza, rozmawiali, a co więcej, obaj zrozumieli, że tamta sytuacja była nieporozumieniem, do którego dopuścili przez brak rozmowy o swoich uczuciach.

― Wróciłeś ― usłyszał oschły głos, gdy wszedł do salonu.

Był zdziwiony, gdy zauważył partnera siedzącego w swoim ulubionym fotelu, który stał przy kominku. Dochodziła szósta godzina, Hwang zazwyczaj o tej porze nadal spał. Jisung szybko przekalkulował w głowie, że starszy musiał na niego czekać całą noc. Wskazywał na to nie tylko fakt, że odziany był w ulubiony jedwabny szlafrok w odcieniu atramentowego nieba, który zawsze nosił po kąpieli wieczornej, ale i także cienie malujące się pod jego oczami. W prawej dłoni trzymał kubek, zapewne wypełniony kawą, aby nie zasnąć. Jego spojrzenie było przesiąknięte gniewem, co było nowością dla dwudziestodwuletniego Hana Jisunga, partner nigdy się na niego nie obrażał.

― Przepraszam, skarbie... ― mruknął skruszony i wszedł w głąb pomieszczenia ― Musiałeś się martwić, rozładował mi się telefon. Nie miałem jak go podłączyć...

― Co robiłeś? ― zapytał, ignorując jego słowa ― Czemu wracasz dopiero teraz? Impreza skończyła się dawno temu, a Ty spędziłeś ją w zupełnie innym miejscu, niż miałeś.

Przygryzł dolną wargę.

― Obiecaj, że nie będziesz na mnie zły, Hyunnie.

Nie chciał okłamywać blondyna. Wolał powiedzieć mu, że widział się ze swoim byłym partnerem, niż wymyślać coś na poczekaniu. Wiedział, że jest to lepsze wyjście, ponieważ sam Hwang Hyunjin potrafił wywęszyć kłamstwo z kilometra.

― Mów, Jisung.

― Um... ― jego spojrzenie wylądowało na marmurowych płytkach ― Minho-ssi. Spotkałem go, gdy szedłem do toalety. Postanowiliśmy porozmawiać ze sobą, ponieważ oboje czuliśmy się źle z tym, w jaki sposób się ze sobą rozstaliśmy. Przeprosiłem go przy okazji za spoliczkowanie, a on powiedział, że cieszy się z mojego szczęścia i tego, że mam kogoś, kto o mnie dba.

Specjalnie pominął kilka szczegółów, takich jak to, że był pijany, czy fakt, że pocałował Lee Minho w czoło oraz przyznał się do tego, że to jego kocha najbardziej, nawet po zerwaniu. Hyunjin nie musiał o tym wiedzieć, tak było bezpieczniej dla wszystkich.

― Rozmawiałeś z tym pajacem? ― wstał z oburzoną miną ― Wolałeś rozmawiać z nim, niż spędzić czas z kimś, kogo kochasz?

― Po pierwsze, nie mów na niego "pajac", kocha...

― Bo co? ― przerwał mu, a następnie podszedł bliżej.

― Bo pół roku temu był na Twoim miejscu i myślę, że jako mój były partner zasługuje na pewien szacunek ― powiedział stanowczo ― szczególnie z Twojej strony, skoro Tobie nic nie zrobił. Nie znasz go, więc skąd to negatywne nastawienie w jego stronę?

Starszy podszedł do niego i ułożył delikatnie swoją dłoń na jego poliku, po czym pogładził kciukiem porcelanową skórę młodszego. Patrzył w jego oczy, które były przepełnione pewnego rodzaju żalem, jednak udawał, że nie zdążył tego zauważyć.

― Jisungie... ― szepnął, a następnie złożył motyli pocałunek na jego ustach ― jesteś mój, prawda?

Blondyn niepewnie skinął głową z aprobatą.

― Możesz mi odpowiedzieć na pytanie, które przed chwilą zadałem?

― Może Ty mi powiesz, gdzie byłeś, jak już sobie porozmawialiście? ― odpowiedział pytaniem na pytanie.

― Musiałem wyjść, poczułem się źle. Potrzebowałem ustronnego miejsca, gdzie mógłbym przemyśleć wszystko na spokojnie.

Hwang odsunął się od niego natychmiast, po czym spojrzał z wyrzutem. Nie rozumiał słów wypowiedzianych przez Hana. Dla niego nie istniało takie wyjaśnienie, jak "źle się czułem". Młodszy był jego partnerem, więc powinien trwać przy jego boku przez całą imprezę.

― Wiesz jakiego głupka z siebie zrobiłem przez Ciebie?! ― wręcz warknął ― Wszyscy się pytali "gdzie ten twój uroczy chłopak?", "Hyunjin, czemu jesteś sam?", wiesz, jaki to dla mnie wstyd?! Wolałeś gadać z jakimś pieprzonym pajacem, który Cię zranił, niż spędzać czas z własnym chłopakiem!

― Nie mów tak na niego!

― Bo co?! ― prychnął ― Będziesz teraz świętego udawał i bronił byłego?!

― Kurwa, Hyunjin, zrozumiesz, że się czułem chujowo po tej rozmowie i wolałem zadbać o swój komfort, niż udawać, że zajebiście się bawię?

― Powinieneś był udawać, że wszystko jest w porządku ― przewrócił oczami.

― Czy ty siebie słyszysz?! Nie będę udawał lalki, która nie ma uczuć, nie jestem Tobą!

― Wyjdź.

― Ale...

― Wyjdź z mojego domu w tym momencie i wróć, gdy zrozumiesz, jak bardzo spierdoliłeś! ― przerwał mu po raz kolejny tego poranka.

Han warknął coś niezrozumiałego pod nosem i skierował się w stronę wyjścia. Oszczędził sobie nawet trzaskania drzwiami, wiedział, że wtedy powrót byłby już niemożliwy. Nie rozumiał postępowania Hyunjina. Powiedział mu prawdę, przynajmniej w większości, a ten, zamiast się cieszyć, że nie wymyśla, robił głupie problemy.

Kopnął kamyk leżący przy jego prawej stopie. Musiał pomyśleć. Jednymi rzeczami, które miał przy sobie były pieniądze schowane w portfelu oraz faktycznie rozładowany telefon. Nie mógł nawet sprawdzić godziny. Nie wiedział, czy jakikolwiek sklep będzie już otwarty. Czuł się źle, prawie tak samo, jak w momencie, gdy jego droga rozerwała się z tą należącą do Lee Minho.

Lee Minho.

To była jego pierwsza myśl. Lekki uśmiech przeszedł przez twarz dwudziestodwulatka, na wspomnienie w głowie wizerunku starszego bruneta. Stopy same zaczęły iść w dobrze znanym im kierunku, nawet przyspieszyły, w momencie, gdy chłodny deszcz zaczął uderzać o powierzchnie chodnika. W końcu blondyn rzucił się w bieg. Na sobie miał te same ubrania, które miał założone na imprezie Jeongina, więc przemoknięcie miał gwarantowane, być może nawet i chorobę.

Obraz rozmazywał mu się przez deszcz wpadający do oczu, jednak nie obchodziło go to, bieg ile miał sił w nogach, przy okazji modląc się, aby sprytny plan, który wymyślił pod wpływem chwili, wypalił. Nie miał pojęcia, czy Lee mieszkał w tym samym mieszkaniu, które przez długi czas dzielili, lecz właśnie w tamtą stronę się kierował, do miejsca, które mógł nazwać swoim domem.


✏️. . . hi guys!

jestem po maturkach, więc mała drama... dum... dum... dum

happy [l.m x h.js] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz