move on

123 13 1
                                    


Przemoczony stanął przed drzwiami, które doskonale znał. Przez chwilę zastanawiał się, czy na pewno powinien prosić o pomoc właśnie Lee Minho. Jednak po kilku minutach rozmyślania stwierdził, że i tak nie miał dokąd iść. Seungmin przecież by mu nie pomógł, bo bardziej zżyty był z Hyunjinem, a do Incheon nie mógł pojechać bez zapowiedzi. Nie chciał martwić mamy, która była święcie przekonana, że jej syn radzi sobie wyśmienicie w wielkim Seulu.

Zadzwonił dzwonkiem umieszczonym obok ciemnobrązowych drzwi. Nie spodziewał się szybkiej reakcji właściciela mieszkania, w końcu nie było nawet ósmej. Jednak dosłownie chwilę później, drzwi stanęły przed nim otworem, a zza nich wysunęła się przydługawa czupryna bruneta, który prawą pięścią przecierał zaspane powieki. Jasnowłosemu momentalnie zrobiło się głupio. Minho stał przed nim ubrany w szarą piżamę, na której widniały kolorowe rysunkowe koty, uśmiechnął się delikatnie pod nosem, bo sam pomagał starszemu ją wybierać, cieszył go fakt, że dwudziestoczterolatek nadal ją miał w swojej szafie.

― Jisung... ― mruknął, szerzej otwierając powieki ― Nie ma nawet ósmej... co ty tu robisz? ― przyjrzał się uważnie młodszemu ― i dlaczego jesteś cały mokry?

― Minho-hyung... ― spojrzał na niego błagalnie ― Wiem, że zabrzmię jak ostatni debil, ale, czy mógłbym się na jakiś czas u ciebie zatrzymać...? Nie mam gdzie iść.

W pierwszej sekundzie Lee chciał prychnąć dwudziestodwulatkowi w twarz, a następnie zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, jednak nie mógł. Widząc jego stan, tylko osunął się na bok i wykonał gest ręką zapraszający do środka. Han ukłonił się w podziękowaniu, a następnie za gospodarzem wszedł do swojego starego mieszkania.

― Zdejmij buty, ja pójdę po jakieś rzeczy na przebranie. Weźmiesz prysznic, ja w międzyczasie zaparzę herbatę, zrobię nam śniadanie, bo zgaduję, że musisz być głodny i potem mi wszystko opowiesz, w porządku? ― spytał, posyłając mu delikatny uśmiech.

― Dziękuję, hyung.

― Podziękujesz, jak już mi o wszystkim opowiesz ― mruknął, oddalając się do swojej sypialni.

Jisung stał w jednym miejscu przez kolejne pięć minut. Nie chciał się ruszać ze względu na mokre skarpetki, wiedział, jak Minho cenił porządek, dlatego stał i lustrował wzrokiem przestrzeń, która kiedyś była dla niego domem. Zauważalny był fakt, że wraz z jego odejściem preferencje Lee trochę się zmieniły. Niegdyś kolorowy i zatłoczony różnymi rzeczami, korytarz teraz emanował chłodem szarych ścian i pustką wywołaną nagłym minimalizmem. Całość wydawała się obca dwudziestodwulatkowi, oczywiście wszystko było ładne i dopasowane, lecz poczuł się on, jakby był w obcym miejscu.

― Masz ― z zamyślenia wyrwał go Minho, który podał mu zastępcze ubrania, oczywiście były one jego, więc Jisung nie narzekał, kiedy byli razem, często podkradał mu coś z szafy i nosił, jak własne rzeczy ― Wiesz, gdzie jest łazienka, więc leć się odświeżyć. Jak skończysz, przyjdź do kuchni.

Han skinął głową i ruszył do łazienki, natomiast brunet skierował się do kuchni, a za nim trzy włochate kulki, które również niecierpliwie czekały na śniadanie. Minho, mimo że był zszokowany niespodziewaną wizytą byłego partnera, pamiętał o swoich pociechach, dlatego zajął się najpierw nimi, szybkim ruchem wypełniając ich miski ulubioną karmą. Przetarł ręką swoją przydługawą grzywkę, która już w pewnym stopniu zaczęła mu przeszkadzać. Następnie odwrócił się w stronę lodówki. Na jego szczęście, zostało mu jeszcze trochę bulgogi, które ostatnio przyrządził. Stwierdził, że postąpi tak, jak uczyła go mama i nie będzie marnował jedzenia, skoro było jeszcze dobre.

Podczas podgrzewania jedzenia w mikrofali, była wczesna godzina, a mu się nie chciało specjalnie wyciągać garnków i innych takich, zaczął rozmyślać nad celem odwiedzin byłego partnera. Han Jisung nie wyglądał na zadowolonego, więc w głowie obstawiał, że musiało coś zajść między nim, a Hwang Hyunjinem, którego tak bardzo nie znosił. Nie chciał wymyślać, nie wiadomo czego, dlatego cierpliwie przyrządzał śniadanie, przy którym mogliby spokojnie porozmawiać. Wiedział, że Jisunga łatwo było przekupić jedzeniem, szczególnie tym, które wyszło spod jego ręki, dwudziestodwulatek wręcz kochał jego kuchnie. Kiedy jeszcze byli razem często powtarzał mu, że powinien otworzyć restauracje, lecz Minho zawsze mówił, że ten przesadza i woli gotować tylko dla ich dwoje.

Niecałe piętnaście minut później z łazienki wyszedł jego nieproszony gość. Wilgotne jasne włosy przyklejały się do czoła dwudziestodwulatka, czarna koszulka Lee była na niego za duża, podobnie spodnie, jednak według dwudziestoczterolatka Han Jisung zawsze wyglądał pięknie, miał zbyt dobre geny.

― Jesteś ― zauważył ciemnowłosy, który obrócił się w stronę wyjścia ― Siadaj, przygotowałem nam bulgogi oraz herbatę. Zjemy na spokojnie, potem porozmawiamy, dobrze?

― Dziękuję, hyung ― uśmiechnął się delikatnie i usiadł naprzeciwko starszego.

― Za dużo mi dzisiaj dziękujesz, Jisung-ah.

― Dziękuję, bo nie spodziewałem się, że mi pomożesz ― mruknął, łapiąc pałeczkami kawałek mięsa.

― Nieważne jak wyglądają nasze stosunki, zawsze Ci pomogę ― spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, a Jisung po raz kolejny uświadomił sobie, dlaczego to właśnie Lee Minho nazwał miłością swojego życia ― Sung-ah?

Przyjrzał mu się uważniej, po czym zauważył wielkie cienie pod oczami swojego gościa, wyglądał na bardzo zmęczonego, co lekko go zmartwiło, bo wiedział, ile młodszy potrafił mieć w sobie energii z samego rana.

― Hm?

― Spałeś coś dzisiaj?

― Nie.

― Dlaczego? ― zmarszczył brwi.

― Po tym, jak od Ciebie uciekłem, nie pobiegłem do Hyunjina, tylko wyszedłem z całej imprezy. Tak jakoś wyszło, że błąkałem się po Seulu.

― Pokłóciliście się? ― zapytał się delikatnie.

― Powiedziałem mu o tym, że spotkałem Cię na imprezie, bo nie chciałem mieć sekretów, a on nazwał Cię "pieprzonym pajacem", więc stanąłem w Twojej obronie, mówiąc, że nie powinien nazywać tak osoby, która kiedyś była na jego miejscu.

Ciszę, która zapadła po odpowiedzi Jisunga, przerwał Dori, który cicho miaucząc, zaczął ocierać się o nogę gościa. Han pomyślał, że włochata kulka musiała go rozpoznać. Dori zawsze przejawiał do niego większą sympatię, niż jego starsi bracia. Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy kot położył przednie łapy na jego udzie i rozciągając się, wlepił swoje hipnotyzujące oczy w zmęczoną twarz należącą do niego.

― Dziękuję, Jisung-ah ― szepnął starszy.

Zdezorientowany spojrzał się na niego. Minho wpatrywał się w niego z zadowoleniem, a jemu momentalnie przypomniały się te wszystkie piękne poranki, kiedy razem zasiadali w kuchni i jedli wspólnie zrobione śniadania. Tęsknił za tym. Tęsknił za tamtym miejscem prawie tak samo jak za jego właścicielem.

― Za co?

― Za to, że nadal masz szacunek do mojej osoby oraz za to, że to do mnie przyszedłeś. Dori tęsknił, Soonie tęsknił, Doongie tęsknił i ja także tęskniłem. Myślę, że chyba nawet bardziej, niż powinienem. 

happy [l.m x h.js] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz