can't take my eyes off you

136 14 1
                                    


Wbiegli do przestronnego holu, w hotelu, który od kilkunastu lat był w posiadaniu rodziny Yang. Hyunjin lekko pospieszał ręką swojego partnera, który po wcześniejszym spędzeniu czasu z Kkami nie miał już sił, ale starał się nie zostawać bardziej w tyle, aby nie rozzłościć starszego, który po incydencie sprzed godziny, był nadal lekko podirytowany.

― Hwang Hyunjin! Han Jisung! ― krzyknął, czarnowłosy mężczyzna, którego zwano Jeonginem, a następnie podbiegł do nowoprzybyłych gości ― Już myślałem, że nie przyjdziecie!

― Wybacz Innie ― mruknął starszy, puszczając dłoń swojego partnera, po to, żeby przytulić na powitanie swojego przyjaciela ― Były straszne korki, bo wyjechaliśmy później, niż planowaliśmy. Dziesięć minut przed wyjściem Kkami i Jisung urządzili sobie zabawę w wyścigi, Kkami wskoczył na stół i wylał na moje spodnie sok, musiałem się przebrać.

Han stojący kawałek dalej, przygryzł mocno wargę, aby jego ust nie opuścił śmiech. Nie widział nigdy wcześniej Hyunjina tak bardzo złego na swojego pupila. Wiedział, że nie powinien, ale w momencie, gdy Kkami dostawał reprymendę, on tarzał się po podłodze ze śmiechu. Szczupła sylwetka starszego stojąca nad małym pieskiem, która tłumaczyła mu zawzięcie, jak bardzo źle zrobił, wskakując na stół, wyglądała wręcz komicznie.

― Nic się nie stało, hyung ― uśmiechnął się młodszy ― Najważniejsze, że jesteście!

Jisung, który do tej pory stał z tyłu, podszedł do ciemnowłosego dwudziestojednoletniego przyjaciela, a następnie go przytulił, tak jak wcześniej uczynił to Hwang, na powitanie.

Z Jeonginem porozmawiali dobre pięć minut, bo gospodarz musiał biec, aby przywitać kolejnych spóźnialskich gości. Hyunjin zaprowadził swojego partnera do stolika, przy którym czekał na nich Seungmin. Chłopcy wymienili się szybkimi uściskami, a następnie zaczęli rozmawiać na temat golfa. Han mimo tego, że próbował uczestniczyć w konwersacji, to nie mógł się na niej skupić, a to wszystko przez osobę, z którą rozmawiał właśnie Yang Jeongin. Nie był pewny, czy to na pewno była osoba, o której myślał. Rozmawiający mężczyźni byli zbyt daleko od niego, aby mógł dobrze się przyjrzeć twarzy blondwłosego.

― Kochanie ― zwrócił się do Hyunjina, tym samym przerywając jego rozmowę z Seungminem ― Muszę iść do łazienki, zaraz wrócę, dobrze?

― Iść z Tobą? ― zapytał troskliwie.

― Nie, spokojnie. Sam dam radę ją znaleźć ― uśmiechnął się delikatnie ― Seungmin będzie się nudził, jeśli zostanie sam. Posiedźcie tutaj, a ja zaraz wrócę.

Hyunjin z niechęcią przystał na propozycję Hana. Blondyn szybko wstał z krzesła, biorąc swój telefon ze sobą, w razie, gdyby w jakimś przypadku się zgubił, co było całkiem możliwe, zważając na wielką powierzchnie miejsce, w którym się znajdowali. Uśmiechnął się delikatnie do towarzyszy, a następnie odwrócił się do nich plecami i ruszył przed siebie. Czuł na sobie ciekawskie oraz ukradkowe spojrzenia obcych ludzi, jednak nie przeszkadzało mu to. Dzięki gapiom wiedział, że wyglądał dobrze tego wieczoru. Przeczucie, że czarna skórzana kurtka będzie dobrym pomysłem, okazało się trafne i cieszył się, że założył ją do białej koszuli, a nie tak, jak polecił mu Hyunjin, zwykłą ciemną marynarkę. Mężczyzna bardzo lubił decydować o strojach młodszego, lecz ten ze swoją wrodzoną upartością i tak stawiał na swoim tak jak tego wieczora.

Stanął przy plenerowym barze, który postawiono na marmurowych płytkach, tylko, po to, żeby wesprzeć główny bar. To miejsce wydało mu się być idealnym punktem obserwacyjnym, ponieważ znajdowało się blisko wejścia do wielkiego holu. Poprosił barmana o szklankę whisky i oparł się plecami o blat baru. Odszukał wzrokiem gospodarza wydarzenia, jednak to nie na nim skupił swoją uwagę, lecz na mężczyznach stojących obok niego.

Pierwszym z nich był Lee Felix, jeden z najbliższych przyjaciół Jeongina, podobnie jak Seungmin i Hyunjin. Blondwłosy mężczyzna ubrany był w dopasowany czarny garnitur, który bardzo ładnie podkreślał jego drobną sylwetkę. Han wiele słyszał na temat rówieśnika, jednak Hwang nigdy mu go nie przedstawił osobiście. Sprawiał wrażenie miłego, przynajmniej z twarzy. Obok piegowatego blondyna stał lokowany brunet, którego znał od kilku lat. Bang Chan. Dwudziestopięcioletni mężczyzna w przeciwieństwie do swojego młodszego przyjaciela, był ubrany bardziej w skromny sposób, jednak nadal wyglądał imponująco, ponieważ czarna koszula oraz ciemne dżinsowe spodnie ładnie się prezentowały na jego ciele. Stojący obok bruneta Seo Changbin postawił na przylegający golf w czarnym kolorze, który uwydatnił jego imponujące mięśnie oraz jakieś dżinsy, które zapewne na szybko wyciągnął z szafy. Jisung znał czarnowłosego na tyle, żeby móc to stwierdzić.

Jednak osobą, na której swój wzrok zatrzymał na dłużej, mimo że nie powinien, był on. Człowiek, który zaledwie pół roku temu był jego jedynym powodem do szczęścia. Lee Minho. Stał tam z lekko zdezorientowaną miną, która towarzyszyła mu zawsze, gdy był w nowym miejscu. Han uważał jego manierę za uroczą, bo wyglądał jak zagubione dziecko. Ubrany był, jak zwykle, gdy gdzieś wychodził, emanował wręcz nienaganną elegancją. Jednak Jisung zauważył zmianę, miejsce zawsze noszonej białej koszuli, zajęła ciemna kamizelka garniturowa, która okrywała nagą klatkę piersiową dwudziestoczterolatka, na nią założona została granatowa marynarka, a stylizację dopełniły garniturowe spodnie w tym samym kolorze, co marynarka oraz dłuższe włosy mężczyzny, które zostały na żel zaczesane do tyłu.

― Ja pierdole... ― szepnął pod nosem.

Lee Minho zawsze wyglądał w jego oczach idealnie. Nawet w aktualnym momencie, mógł stwierdzić, że wyglądał najładniej ze wszystkich osób, które widział na imprezie. Sam Hwang Hyunjin będący ideałem w swojej osobie, nie dorównywał mu wyglądem tego wieczora. Jego partner wyglądał pięknie, nie mógł zaprzeczyć. Jednak to Lee Minho sprawił, że stał jak zahipnotyzowany. Nie wiedział, czy było to spowodowane tęsknotą, czy po prostu podobał mu się jego strój, lecz nie mógł oderwać od niego oczu. Wpatrywał się w dwudziestoczterolatka tak intensywnym wzrokiem, że w pewnym momencie ten zmarszczył brwi i zaczął rozglądać się po zatłoczonym holu. Poczuł się obserwowany, co było dla niego dziwne, ponieważ nie znał w tamtym miejscu nikogo oprócz Chana, Changbina oraz Felixa.

Han całkiem nieświadomie przygryzł wargę, a jego serce z lekka przyspieszyło. Szybko zamknął oczy, po czym odwrócił się plecami do wejścia, tak żeby starszy go nie zauważył. Nie chciał konfrontacji z przeszłością, która miała już do niego nie wracać. Miał swoje życie, był szczęśliwy. Nie brakowało mu nic, jednak kiedy patrzył tak na ciemnowłosego, zaczęły wracać do niego chwile, w których miał ochotę umrzeć za niego. Wiedział, że nie mógł wymazać ich wspólnie przeżytych chwil ze swojej pamięci, jednak nie chciał znowu płakać przez pół nocy, bo jego serce nieubłaganie chciało powrotu Lee. Nie chciał znowu udawać przed Hyunjinem, że wszystko jest w porządku.

Chwycił swoją szklankę z whisky, a następnie przechylił jej zawartość i wlał ją sobie do gardła. Plan wrócenia do Hwanga i Kima odłożył na bok. Zawołał barmana i poprosił o dolewkę alkoholu. Potrzebował pobyć samemu ze szklanką whisky. Musiał przemyśleć wiele spraw, a przede wszystkim, wyrzucić Lee Minho z głowy, bo wiedział, że myślenie o nim w momencie, gdy jego życie się tak ładnie układa, byłoby zgubą.

happy [l.m x h.js] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz