WIOSNA ŻYCIA - CZĘŚĆ 2

116 9 54
                                    

~♧Marinette♧~

Zdecydowanie w mojej głowie był jeden wielki uczuciowy rozpierdol. Nie dość, że przerażało mnie to, iż moja miłość do Adriena tak zbledła, że niemal jej nie ma, to jeszcze to, że...

Jasny... A raczej czarny chuj.

Do tego Luka, którego zakumizowano przeze mnie. Tragedia...

– Wszystko okej, Biedrąsiu? – spytał troskliwie mój towarzysz.

– Czuję się jak podczas lekcji niemieckiego – odparłam.

– Czyli jest źle...

Kolejny zasrany wybuch. Odskoczyliśmy w dwie różne strony. Biegłam wzdłuż korytarza, mając świadomość, iż oprócz ze złoczyńcą, biłam się też z samą sobą i własnymi uczuciami.

Nagle wpadłam niemal wprost na zadyszaną Chloe.

– Nic się nie stało? – zlustrowałam ją wzrokiem od stóp do głów i doszłam do wniosku, iż ewidentnie coś się stało.

– Nic. Załatwiłam wszystko. Co da...

– UWAŻAJ! – krzyknęłam, gdy dostrzegłam zakumizowanego, biegnącego w naszym kierunku.

Problem z tym, że... To nie był Luka. To był ktoś zupełnie inny.

Co tu się...

Wepchnęłam blondynę do jednego z pomieszczeń. Zaczęłyśmy przytrzymywać drzwi, aby je jakkolwiek zablokować przed kolejnym zakumizowanym, który walił w nie z całej siły. Nagle usłyszałyśmy coś, czego żadna z nas wolała wtedy nie słyszeć. No tak... Obie wcześniej wykożystałyśmy swoje moce.

Została nam obydwu minuta.

– O Boże... – jęknęła – Czy on nie przestanie napierdalać? JEST GORSZY OD JEHOWYCH!

– Nie – odparłam – Chyba, że uda mu się nas zabić.

– Wiesz, że cię kocham, i że jesteś moją jedyną przyjaciółką... – zaczęła. Ciekawa, czy nadal nią będę, gdy zobaczysz mnie bez maski... – Ale jak coś ma nas zeżreć, to ciebie najpierw.

– Miło, nie powiem, że nie – udało mi się pochwycić kija od szczotki, którego włożyłam między klamki, co tymczasowo zablokowało drzwi.

I w tamtym momencie obie przeszłyśmy przemianę zwrotną.

***

~♤Adrien♤~

– O Boże... – jęknąłem, gdy jakiś zupełnie nowy złoczyńca bombardował mnie z broni, której amunicją były gumy balonowe – MOŻESZ DAĆ MI SPOKÓJ, PANTOFLARZU?!

– Oddaj mi swoje miraculum, inaczej...

– Nie zesraj się – przerwałam mu, robiąc umiejętny unik, podczas którego zapewne wyglądałem tak pociągająco, że aż zrobiło mi się przykro, że mnie Kropeczka nie widziała.

Po tamtym pokazie umiejętności, godnym striptizerek z klubów, ruszyłem wzdłuż korytarza na poszukiwanie swojej (mam nadzieję) przyszłej żony. No i ewentualnie taniej podruby pszczółki Maji, a raczej jej wersji z filmów, które się ogląda w trybie incognito.

Ci chwilę słyszałem wybuchy, co oznaczało, iż pierwszy ze zakumizowanych pedałopodobnych (nie, że mam coś do LGBTQ+, jak najbardziej je akceptuję, ale lepszego wyzwoska nie wymyśliłem) tworów.

– Pocałuj mnie w dupę! – warknąłem do złoczyńcy, którym była dziewczyna całującą wszystkich, których widziała na drodze.

– Z wielką chęcią! – zawołała, zaś ja walnąłem się z otwartej dłoni w czoło.

Us two against the world ~ MLBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz