~☆Chloe☆~
Weszłam z impetem do pokoju, omal nie rozwalając drzwi. Całe szczęście, państwa Dupain-Cheng nie było w domu, więc mogłam spokojnie dostać się do części mieszkalnej piekarni.
Kontynuując ‐ wpadłam do pokoju Conrada jak burza i go tam kurwa nie zastałam. Nagle jednak usłyszałam kroki, a potem otwieranie drzwi, więc spojrzałam tam i...
– KURWA! – wrzasnęlismy niemal jednocześnie.
On. Jest. Goły.
O mój Słodki Pączusiu.
– CO TY TU ROBISZ?! – ton jego głosu był tak wysoki, że na początku myślałam, że to czajnik.
– CZEMU ŁAZISZ Z GOŁĄ DUPĄ?!
– BO JESTEM SAM I BO TO MÓJ DOM! ODPOWIEDZ NA MOJE PYTANIE!
– NAJPIERW SIĘ ZAKRYJ – zarządziłam, mając w plamach na wieczór wydłubanie sobie oczu oraz upranie ich w Pervolu.
– Już – powiedział, zaś ja ostrożnie na niego spojrzałam. Ufff. Ręcznik co nieco zakrywał... – A więc?
Zebrałam w sobie całą odwagę i...
– TO! – rzuciłam swoje zdjęcia na jego biurko.
– Skąd to masz? Kiedy ty tu byłaś?
– To jest nieważne – machnęłam ręką – Teraz tak: albo mi łaskawie wytlumaczysz po co ci one, albo zniszczę cię w mediach. Jestem do tego zdolna.
Moja groźba nie zrobiła na blondynie większego wrażenia. Uśmiechnął się, a następnie odparł;
– Podobałaś mi się?
– Nadal mnie kochasz?
– Skąd takie pytanie?
– Tak, czy nie? – nie mogłam się przyznać do swojej bohaterskiej roli. To nie był odpowiedni moment...
– Już nie – odpowiedział – Moje serce ma teraz inna dziewczyna. Piękna, szlachetna, odważna... Kiedy ją pocałowałem, wszystkie uczucia do ciebie...
Nie wiem co jest ze mną nie tak, ale przerwałam mu, całując go.
– Czyli tak – szepnęłam – Wiesz, znam tą idealną dziewczynę, bo to ja nią jestem...
– O Boże...
– Skończmy z tym. Zostańmy przyjaciółmi – zaproponowałam – Jeśli zaczniemy od nowa, może... Eghem... Może kiedyś coś z tego wyjdzie.
***
– CO?! CZEKAJ, CO?! – patrzyłam na blondyna z szeroko rozwartymi oczami.
– Mój dziadek zdradził mi wiele. W tym to, że Czarny Kot to Adrien Agreste – uśmiechnął się głupawo, popijając kolejny kieliszek wina, które ukradł swojej mamie.
Wypiliśmy już prawie całą, jedną butelkę.
– PRZECIEŻ ONI SĄ KURWA NIE WIEM... JAK SZMINKA I BŁYSZCZYK! WYGĄDAJĄ PODOBNIE, ALE MAJĄ INNE WŁAŚCIWOSCI... O JEZU... – wyzerowałam cały kolejny kieliszek.
Blondyn wstał i podszedł chwiejnym krokiem do radia. Podgłośnił muzykę na fulla.
W tle leciała piosenka Verki Serduchy.
– SIEBEN SIEBEN AIN LULU SIEBIEN SIEBIEN EINS ZWEI! – zaczął śpiewać.
Cóż. Nie wnikajmy w to, co się działo dalej...
CZYTASZ
Us two against the world ~ MLB
Fanfiction"Niektóre rzeczy po prostu się nie zmieniają, mimo wszystko." Minęły dwa lata od pierwszego ataku na Paryż. Zarówno Marinette, jak i Adrien dzięki swoim sekretnym tożsamościom mogą się rozwijać, choć szkoła czasem bywa barierą nie do pokonania. Ich...