DEFINICJA SŁOWA "RODZIC"

90 7 15
                                    

~♧Marinette♧~

– Co masz na myśli poprzez sformułowanie "zamknij mordę"? – blondyn spojrzał na mnie jak jebany profesor na licealistę.

– To, żebyś włożył sobie coś do otworu gębowego i przestał truć mi dupę – warknęłam. Nie miałam humoru na przekomarzanki. Zielonooki przewrócił oczami, aby zatrzymać je na mojej twarzy i posłać najbardziej wymowne spojrzenie na tej jebanej planecie. Prychnęłam – Przestaniesz się tak gapić?

– Przestaniesz być wredna? – super. Zaczął mnie przedrzeźniać – Okres masz?

– Przeżyj chociaż jeden dzień z miesiączką, a potem się, kurwa, wypowiadaj – skarciłam go – I nie. NIE MAM. Po prostu boli mnie twój idiotyzm.

– Tłumaczę ci tylko dlaczego...

– NO WŁAŚNIE. A NIE POWINIENEŚ! – rozłożyłam ręce w ostentacyjnym geście – Naprawdę ZAJEBIŚCIE mi się rozmawiało z tobą, dopóki nie zacząłeś porównywania mnie do pierdolonej Cicuty virosy! NIKT zdrowy na umyśle nie porównuje swojej dziewczyny do pierdolonego, TRUJĄCEGO kwiatka!

Przewrócił oczami. Przewrócił, kurwa, swoimi jebanymi oczętami.

– Lepiej ci? – spytał poważnie, a ja z niewiadomych sposobów poczułam spokój. CO JEST ZE MNĄ NIE TAK?

– Mhm... – mruknęłam, tuląc niczyn małe dziecko swoje kolana.

Adrien przyciągnął mnie do siebie. Nadal czuję ogromne odrealnienie, gdy zdaję sobie z tego sprawę. Moje pieprzone marzenie sprzed dwóch lat się spełniło.

I to w jaki sposób.

Miałam chujowy gust.

– Coś cię trapi, co nie?

– Tak – wyznałam – Ostatnio przypomniałam sobie o istnieniu kogoś takiego jak Luka.

Poczułam jak chłopak spiął się na dźwięk imienia mojego byłego niedoszłego prawie chłopaka. No tak, był chorobliwie zazdrosny.

– A po cholerę o nim pamiętać?

– No bo... Potraktowałam go jak suka – westchnęłam.

– Mnie ciągle traktujesz i nic się nie dzieje.

Super.

Obraził się.

Niech się nie zesra.

– Ale on na to nie zasłużył.

– Boże... No i co w związku z tym?

– To, że mam zamiar go odwiedzić, ale nie wirm jak. To brzmi dziwnie, bo tak nagle przestałam z nim gadać po naszym... – zatkał mi usta truskawką, a ja zaczęłam się dusić. Zdychałam przez pięć minut, a Agreste nie wiedział, ci zrobić.

Jezu, jaka niemota życiowa.

– Nawet tego nie kończ – mruknął, udając, że moja walka o życie nie miała miejsca.

I nagle znowu to się stało. Patrząc w jego zielone oczy poczułam ogromne deja vu.

Ostatnio czułam je codziennie...

Do tego te sny...

Coś było nie tak. Wiedziałam to, lecz rzecz jasna jak zawsze ignorowałam.

Wtedy nie wiedziałam do jakiej katastrofy to doporwadzi...

– Myślę, że musisz wyzerować myśli, bo głowa ci zaczyna parować, milady – stwierdził blondyn, po czym na chwilę złączył nasze usta.

Us two against the world ~ MLBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz