-9-

565 13 0
                                    


Rose stanęła obok mnie.

– Ja cię nie rozumiem. Masz wszystko co trzeba. Jesteś zdrowa, nie umierasz, możesz mieć każdego faceta, a ty nic z tym nie robisz. Kobieto ty masz w sobie tyle kobiecości i sexsapilu, więc czemu nie korzystasz z tego, czemu wmawiasz sobie, że wszystko w tobie śpi. Obudź swoją kobiecość Sofie.

Spojrzałam na nią z pytaniem w oczach. Czemu mówi mi to właśnie teraz. Przecież doskonale wie, jaką mam relację z Aleckiem. Co tu się ostatnio wyrabia. Czyżby wszechświat się zmówił przeciwko mnie ?

Otrząsnęłam się z dziwnych myśli. Przygotowałam tacę z piwem, poprawiłam koszulę, w której miałam rozpięte parę guzików na tyle dużo aby było widać dekolt, ale na tyle mało, aby nie pokazywać wszystkiego. Podciągnęłam obcisłe jeansy, chociaż dobrze, że trampki miałam, to stopy przynajmniej nie ucierpią.

Ruszyłam do stolika przez salę. Wiedziałam, gdzie dokładnie siedzą. Nie dosyć, że był to jeden z największych stolików, to przy nim zawsze kręciło się najwięcej lasek. Panowie nawet nie musieli się starać o towarzystwo. Samo do nich przychodziło. Zawsze obserwowałam to z uśmiechem. Wystarczyło że któryś wyciągał rękę i natychmiast pojawiała się obok niego chętna panna.

Był tam też Mark. Widziałam go z daleka, bardzo dobrze. Stał wśród siedzących mężczyzn górując nad nimi. Coś opowiadał śmiejąc się głośno. Hmmm, nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek widziała tak głośno śmiejącego się Marka. Dostrzegł mnie z odległości i mrugnął okiem w moją stronę. Odpowiedziałam uśmiechem, choć jednocześnie zauważyłam zaciśnięte szczęki Aleca. Nieważne.

Podeszłam do stolika. Wsunęłam się między dwóch siedzących chłopaków, Mark podtrzymywał mi tacę, a ja nachylając się lekko w jego stronę rozdawałam kufle. Aby utrzymać równowagę bo stół mocno wżynał mi się w uda, jedną rękę oparłam o czyjeś ramię. Chłopcy podnosili ręce i odbierali ode mnie piwo, zostały dwa na tacy. Jedno dla Marka więc wskazałam mu aby je sobie zatrzymał. Przejęłam tacę z ostatnim kuflem. Odstawiłam go z mojego prawego boku, obok mężczyzny, którego nie znałam, a o którego ramię się opierałam od dłuższego czasu. To chyba był właśnie kumpel o którym wspominał Alec. Jeszcze przez chwilę rozglądałam się po stole, sprawdzając czy wszystko jest, po czym zwróciłam się do Alecka – jeszcze Wisky ? - ten pokiwał do mnie potakująco – już przynoszę.

Nie zauważyłam momentu w którym Alec spojrzał na mężczyznę siedzącego po mojej prawej stronie. Albo mi się wydawało, albo przecząco do niego kiwał głową. O co im mogło chodzić? Opuściłam tacę i odwróciłam się aby odejść od stolika w stronę baru.

I w tym momencie poczułam potężnego klapsa na pośladku. Aż zapiekło. Zacisnęłam oczy z bólu i z kącików pociekły mi łzy. Ale to cholernie boli. Nie zauważyłam, ale przy stole zrobiło się cicho. Nie zastanawiałam się długo. Odwróciłam się gwałtownie i strzeliłam żartownisia prosto w twarz. Siadło. To także mnie zapiekło. Opuściłam dłoń i w tym momencie żartowniś gwałtownie podniósł się do góry, od impetu powstania przewracając krzesło. Słyszałam tylko jego warczące – Ty suko ..... i stał przede mną ... wściekły, z zaciśniętymi szczękami. Mark po drugiej stronie stołu także się poderwał, coś krzyczał do mnie, do niego ... nie rozumiałam. Alec zerwał się i już był obok mnie próbując mnie osłonić sobą przed ... przed czym właściwe?

Bo ja tkwiłam nadal przed wściekłym facetem wpatrując się w pełne złości oczy, które wwiercały się we mnie. Paliły mnie, a ja głęboko w jego czarnych oczach widziałam siebie. Stałam tam przestraszona, z niedowierzaniem w twarzy. On coś warczał, wygrażał mi, a ja przyglądałam się jego włosom, grzywce, która nadal opadała na jego czoło i na oczy. Boże, nie mogę oddychać.

Nie wiem czemu, pierwszy zareagował Mark. Szybko podszedł do mnie i objął mnie za ramiona, popychając przed sobą prowadził do wyjścia. Kiedy stanęliśmy przed drzwiami obrócił mnie do siebie

–Oddychaj Sofie, oddychaj ...

A ja nie mogłam. Zupełnie zapomniałam jak się oddycha. Z oczu ciekły mi łzy. Cały czas miałam go przed oczami, mimo mrugania nie mogłam pozbyć się tego obrazu z głowy.

–Oddychaj Sofie

Pierwszy głęboki haust. Płuca podziękowały, aż zabolało. I następny. Mark obserwował mnie uważnie.

-Dobrze, wracają ci kolory. Byłaś blada jakbyś zobaczyła ducha ...


Zbrodnia miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz