-10-

586 12 0
                                    


ON

Kiedy wróciłem był już wieczór. Właściwie to późny wieczór. Wróciłem, bo Markowi udało się do mnie dodzwonić. Nie wiem co mnie podkusiło, aby wreszcie wyjąć tą zasraną komórkę z plecaka. Ledwo ją odpaliłem, nawet nie wiem czemu, z ciekawości ? A już dzwoniła. Nie znałem numeru a coś mi mówiło – odbierz. Odebrałem. To był Mark. Krótko pytał co u mnie, jak żyję, gdzie i z kim. Kiedy nie umiałem powiedzieć mu nic dobrego zapytał, dlaczego więc nie wrócę do domu? Że tu się tyle pozmieniało, że jest inaczej i życie jest inne. Żebym dał sobie szansę, bo warto. Nie mogłem go zrozumieć, nie wiedziałem o co mu chodzi. Kiedy odłożyłem telefon rozejrzałem się po miejscu w którym byłem. Nic mnie tam nie trzymało. Nawet osoby z którymi byłem były mi obce. Spakowałem parę moich rzeczy do plecaka i wsiadłem na motor. Nawet nie wiem kiedy byłem na trasie w drodze do domu.

Zaparkowałem pod warsztatem Marka, ale było jakoś cicho, pusto. Kiedy ściągałem kask i odpinałem ochraniacze pomyślałem, że mogłem jednak podjechać do domu, do rodziców. Ale szybko wybiłem sobie ten pomysł z głowy. Utknąłbym tam na długo i pewnie nie daliby mi szansy na spotkanie z chłopakami. Najpierw musiałbym z nimi porozmawiać, zapewne rozmowa nie skończyła by się dobrze, więc pewnie miałbym całkowicie zepsuty humor, jednocześnie niczego od nich bym się nie dowiedział. A ja najpierw chciałem połapać plotek. Zorientować się jak się sprawy mają, co się pozmieniało. Poza tym nie chciałem im od razu wszystkiego opowiadać, bo znowu byłbym tylko rozczarowaniem. To całe moje życie to jedno pasmo rozczarowań. Sam muszę przyznać, że mam wyjątkowy talent do psucia wszystkiego co dotknę. Albo niszczenia, albo odpychania. Zawsze tracę albo rezygnuję z tego co dobre. Jakbym bał się, że na to nie zasługuję. Dlatego zawsze zadowalałem się byle czym. Bo na nic lepszego nie zasługuję. Jedyne czego miałem pewność to kumple. Stąd decyzja o pierwszym kontakcie z chłopakami, Markiem. A tu taka cisza. Załomotałem w drzwi od garażu. Nic. Wyjąłem klucze od zaplecza ze skrzynki elektrycznej i wszedłem na piętro. Porządek, spokój ... co jest grane.

Sięgnąłem po telefon. Jeden numer cisza, drugi numer cisza ... co jest ?

Po którymś z kolei telefonie odezwał się głos. Po piwie, zmęczony. Niedowierzający. Okazało się, że siedzą w barze. Czemu ? Bo tam teraz toczy się życie. I żebym przyszedł, bo będzie impreza, potem może after u Marka. Że wszyscy tam są i już czekają.

Kiedy podszedłem pod Bar okazało się, że to „Rose". No cóż, wszystko ulega zmianie. Stali na zewnątrz i czekali na mnie. Rzuciliśmy się sobie w ramiona. Poczułem siłę męskich uścisków i klepnięć w plecy, dobrze było ich znowu zobaczyć. Nic się nie zmienili. Jedynie Mark postarzał się trochę, ale wydawał się jednocześnie trochę większy. Mówili, że się nic nie zmieniłem, ani nawet nie postarzałem, chociaż minęło prawie 12 lat. Serio ? Wiem że zmieniłem się i to wcale nie na lepsze. Jednocześnie mówili, że tu się dużo zmieniło. Że zobaczę i nie pożałuję. Mark śmiał się przytulając mnie, mówiąc, że to najwyższy czas na powrotu i liczy na to, że może właśnie teraz odmienię swoje życie. Czemu miałbym to robić ? Jest jakie jest, czemu miałoby się zmieniać. Alec szczerzył się chcąc mi kogoś przedstawić. Coś wspominał o jakiejś lasce ... nie słuchałem, bo zawsze o jakiejś nawijał. Nigdy o żadnej na poważnie, więc po co o tym słuchać.

Weszliśmy do środka. Rose stała za barem. Pamiętam ją za gówniarza, nie wiedziałem, że kiedyś zajmie się barem. Obok niej była jakaś dziewczyna, nie wiem dokładnie, nie przyglądałem się zresztą stała tyłem, więc nie było nic do oglądania. Jedynie Alec zaraz szybko do niej poleciał. A więc to o nią pewnie chodzi. Eeee laska jak każda inna.

Nie spodziewałem się, że po takim czasie tak mało rzeczy się zmieni. Chłopaki nie wiele opowiadali. Może dlatego, że byli w zabawowych nastrojach. Na razie była tylko kupa śmiechu i żartów. I alkohol, który lał się strumieniami. Postanowiłem dzisiaj świętować i dobrze się bawić. Jutro przyjdzie czas na zdobywanie informacji.

Zresztą faktycznie nie mogłem się spodziewać wiele po ekipie, która tak mało oczekiwała od życia. Byle napić się, zabawić. Czasami jakiś seks. Wszystko. Nie mogłem narzekać, ja przecież też się nie zmieniłem. Nadal jestem tym samym chłopakiem, który lekko podchodzi do życia i traktuje seks jako lekarstwo na smutki. Który nie potrzebuje nikogo bliskiego, bo zobowiązania utrudniają życie, związują i osłabiają. Więc lepiej udawać, że nic cię nie obchodzi, mimo że to właśnie tych oczu wyczekujesz, że szukasz tego spojrzenia, wpatrzonego w ciebie. Mimo, że to ona właśnie jest dla ciebie jedyną normalną rzeczą w tym popieprzonym życiu. Ale to nie do niej przytulasz się, tylko do jakiejś innej, której imienia nawet nie znasz.

Tylko dlaczego nadal szukasz tych oczu, czemu nawet po 15 latach nadal to ona zajmuje jakąś część twojego serca. Gdzie jesteś Abigail ? Co robisz Abi ?

Alec wrócił do stolika z szerokim uśmiechem. Zapewne z laską układa się dobrze. Ok, niech w końcu ma kogoś dla siebie. Zamówił piwo, ona zaraz podejdzie. Więc to o nią chodziło, trochę mnie to zaciekawiło, jaka jest dziewczyna, która oswoiła Aleca. Musi być niezła skoro jej się to udało. O ile dobrze pamiętam, Alec jak ja nie przywiązywał się. Zawsze laski były tylko do zabawy, nigdy nic poważnego. A tu proszę taka zmiana.

Zauważyłem, jak spina się mocno, więc ona musi być w pobliżu. Ok, zaraz wszystko się wyjaśni. Widziałem jak szła do naszego stolika. Ładna figura, zgrabna. Długie nogi w trampkach. Urocze ale i rozsądne. Przynajmniej nie będą jej bolały po całej nocy spędzonej na stojąco. Uśmiechnąłem się pod nosem. Co to za spostrzeżenie ?

Ładny biust. Przynajmniej koszula w kratę z rozpiętymi guzikami zostawia takie złudzenie. Ale dekolt ma ładny. Obiecuje, że dalej jest równie dobrze. Hmm, może powinienem się nią zająć. Byłoby pewnie dobrze, na razie znaki wskazują na udany seks. Lekko się podnieciłem. Uniosłem oczy ku górze. Niezbyt dobrze ją widziałem, idąc z opuszczoną głową zasłaniała włosami twarz. Brązowe włosy z jasnymi pasemkami. Grzywka zasłaniająca oczy, wydaje się być ładna. No tak, Alec nie poleciałby na paszteta. Czy ona ma piegi ? Piegi ? ... Podeszła do stolika. Nagle kumple zwariowali. Dlaczego? Tylko z powodu jednej laski ? Mark poderwał się aby pomóc jej z tacą, Alec także czekał na jedno skinienie. Inni wyciągali ręce po kufle. Oszaleli. To tylko laska, towar – o co tyle zachodu ?

Wcisnęła swoją zgrabną dupcię między nas obu. Mark odebrał od niej tacę, ona z uśmiechem rozdawała piwa. Musiała się wychylić w stronę Marka, przez co stół wbijał jej się w uda. Bojąc się stracić równowagę oparła się jedną ręką o moje ramię. Dłoń miała drobną, przyjemnie na mnie spoczywała. Leciutko opierała się na moim ramieniu. Spodobało mi się to. Chyba nawet nie wiedziała kogo dotyka, robiła to tak nieświadomie. Urocze. Chciałem z bliska zobaczyć jej twarz, ale nadal był odwrócona. Wkurzyło mnie to ... nie poświęcała mi uwagi, a to ja miałem być dziś najważniejszy.

Kiedy już rozłożyła wszystkie piwa, także moje, wolno zaczęła się odwracać aby odejść. Nie spojrzała na mnie ani przez sekundę. Zezłościło mnie to, bardzo. Chciała odejść, a we mnie narastała złość. Zauważyłem, jak Alec kiwa przecząco głową, wiedział co chcę zrobić. Ale w tym momencie to co myśli Alec nie miało żadnego znaczenia. Nie pozwolę na to aby jakaś laska mnie lekceważyła. To o mnie tu chodzi, nie jakąś durną dziewuchę. Nie wiedząc co robię strzeliłem ją w pośladek. Mocno, chyba nawet trochę za mocno.

Dziewczynę wmurowało. Uśmiechnąłem się pod nosem, cel osiągnięty. Tylko dlaczego wszyscy nagle zaczęli się zachowywać tak dziwnie? Patrzyli na nią zmartwiali. Ona odwróciła się w moją stronę. Zwróciłem na siebie jej uwagę , wreszcie zobaczę jej twarz. Czekałem na to. Ale nie podejrzewałem tego co się stało potem. Nie wiedziałem, że dostanę w pysk. A dostałem. Tak mocno, że zapiekło. Tego się nie spodziewałem, a ponieważ nie jestem do tego przyzwyczajony, wkurwiło mnie to. Podniosłem się gwałtownie na krześle z zamiarem oddania jej. Ale nagle Mark także stał gotowy do ataku, a może obrony ? Alec już był przy niej i osłaniał ją. Ale to wszystko nie było ważne. Ważna była ona, obiekt mojej zemsty. Śmiała mnie zranić, więc chciałem zrobić jej krzywdę. Ona płakała, a dokładnie spod jej mocno zaciśniętych powiek pociekły łzy. Miała piegi, mnóstwo. Ja międliłem w ustach przekleństwa, powstrzymując gniew, bo odruch oddania jej był silniejszy. Tylko czemu nagle ta cała sytuacja była dla mnie tak szokująca. Jakbym już kiedyś przeżył coś takiego. Poczułem się nagle w rozsypce. Poczułem się niekompletny. Jakby te zaciśnięte oczy i łzy, jakby ten ból wypisany na jej twarzy coś dla mnie miały znaczyć. Nie zdążyłem tego przemyśleć, bo Mark zabrał ją.

Zabolało mnie to bardzo. Dlaczego, kurwa dlaczego ?

Zbrodnia miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz