-4-

747 14 2
                                    


7 lat później

Ojciec nie żyje. Zmarł na zawał w czasie pełnienia służby. Tak podał nekrolog, a faktycznie umarł siedząc w stróżówce na złomowisku, na którym pracował jako ochroniarz. Nawet nie miałam okazji go pożegnać. Od mamy dostałam informację dużo po czasie, więc ominęło mnie wszystko. Może i dobrze, bo przynajmniej nie musiałam przechodzić żałoby.

Nie miałam z nim kontaktu od 10 lat, odkąd wyjechałam a on żegnał mnie pogardliwym milczeniem.

Teraz mama została całkiem sama, z tego co wiem chorowała i krucho było u niej z forsą. Pewnie dlatego pomyślała o mnie

-Wróć kochanie. Przyjedź do domu – płakała w słuchawkę – Dom jest taki duży, weźmiesz sobie połowę, wyremontujesz, zrobisz i urządzisz jak będziesz chciała. Pracę znajdziesz jaką będziesz chciała, dużo jest pracy ...

-Ale ja już mam pracę -

-A co to za praca ? Prawdziwą znajdziesz, w sklepie-

-Ale ja tu mam życie, wszystko już sobie poukładałam.

–Ale sama jesteś. Odkąd babcia nie żyje sama jak palec. A tak będzie nam raźniej. Będziemy we dwie. Tutaj też sobie życie poukładasz. Przyjedziesz ?

Czułam taką złość do tej kobiety. O ile wszystko byłoby łatwiejsze i prostsze, gdyby od początku mnie wspierała i pomagała, a nie wyrzucała w szale i żalu.

Chciałam ją porzucić, tak jak ona mnie, ale nie mogłam. To jednak była moja matka.

– Przyjadę ... - cholera, wiem że wdepnęłam w gówno.

***                    

Kiedy ciężarówka przewozowa zaparkowała pod domem nie spodziewałam się, że zobaczę go w takim stanie. To co powiedziała – wyremontujesz sobie jak będziesz chciała – znaczyło dosłownie to co powiedziała.
Przypuszczalnie tylko część zamieszkana przez rodziców nadal była w jakimkolwiek stanie nadającym się do mieszkania. Druga odkąd pamiętam była w rozsypce. Teraz to była ruina. Odstraszająca rudera, jak dom z horroru, z odpadającym tynkiem i dziurami w dachu. Jeszcze długo tam nie zamieszkam.

Przeżyć szok na ten widok to nic nie przeżyć. Zaklęłam w myślach siarczyście.

Jak zwykle dałam się oszukać. Ale to już ostatni raz. Od teraz będziemy grały w moje karty mamo.

Matka stała na schodach prowadzących do rozpadającego się ganku. Jakaś taka mała, wychudzona, opatulona w gruby koc. Mimo bladości widziałam zadowolenie na jej twarzy. Szeroko rozpostarła ramiona witając mnie

–Kochanie ! Moje dziecko – ale uśmiech szybko ją opuścił, kiedy zobaczyła, kto wysiada za mną z kabiny ciężarówki.

–Mamo przedstawiam ci - tu spojrzałam na chłopca – to jest Jordy.

Matka spiorunowała mnie wzrokiem. Wbiła oczy w małego, który w sumie niewiele sobie robił z tego. Patrzył na nią hardo spod ciemniej, przydługiej grzywki. Sięgnęłam dłonią aby ją odsunąć . Jeszcze pozwalał mi to robić. Czasami. Tym razem pozwolił. Łypnął na mnie jakby pytał – Jesteś pewna, że tego chcesz ?

Westchnęłam, wzruszyłam ramionami i kiwnęłam głową na potwierdzenie. To był mój mężczyzna, martwił się o mnie, ale gdy ja dawałam mu pewność, rozluźniał się.

Spojrzałam na miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze stała matka. Już jej tam nie było. Schowała się przed wstydem w domu. Ale drzwi nadal były szeroko otwarte, więc jednak mamy gdzie mieszkać.

Małego wysłałam na poznawanie okolicy. Nie chciał, ale wmówiłam mu, że będzie fajnie i że mu się spodoba. Ostatecznie przekonało go parę dolców na pizzę.

Zamówiłam rozładunek ciężarówki na drugi dzień i usiadłam z matką w kuchni, aby odbyć poważną rozmowę.

–To jest mój syn mamo. MÓJ ! To nawet nie musi być twój wnuk, chociaż szczerze, nigdy nim nie był. Nie chcę słyszeć z twojej strony żadnych bzdur pod jego adresem, żadnych nieprzyjemności. Jeżeli chociaż raz się zapomnisz spakujemy się i już nigdy nas nie zobaczysz. Nigdy, zrozumiałaś ? - matka przytaknęła niemo.
Aby oszczędzić ci wstydu zamieszkamy w drugiej części domu, ale najpierw ją wyremontuję. Ludziom powie się, że jestem przyjezdna i odkupiłam od ciebie tą drugą połowę. Samotna matka z dzieckiem. Mąż nie żyje. Wdowę szybciej zaakceptują. Ludzie lubią jak komuś żyje się gorzej od nich.

– A prawdziwy ...

–Nie ma obawy. Skutecznie wyleczyłam się z facetów. Dziecko to idealny środek odstraszający

–A czy on wie ...

–Jordy wie. Ale nie wszystko. A z NIM jak wiesz nigdy nie miałam kontaktu, więc sama rozumiesz ...

–JEGO tu nie ma

Chyba wypuściłam wszystkie powietrze jakie miałam w płucach.

–I dobrze, tak będzie łatwiej

– Wyjechał, a raczej zniknął jakiś czas po tej aferze. To już będzie 6-7 lat. Do tej pory nie wrócił.

–Powtarzam, że dobrze się dzieje.
Ok mamo. Dla informacji wszystkich i twojej – nazywamy się Jordan i Sofie Ford. Wystarczy, nic więcej nie trzeba. Mały chodzi do szkoły, nic wielkiego. Ja jestem tłumaczem przysięgłym. Aktualnie pracuję na zlecenie paru wydawnictw. Zapamiętasz ? - matka opatuliła się szczelniej kocem i potakiwała

–Ale chyba udawanie obcej to już przesada – zapytała z wyrzutem

–Ty to robiłaś skutecznie przez 10 lat. Ciągnijmy to dalej.

Rozejrzałam się po kuchni. Skromnie, ale czysto. Zrobiłam przegląd szafek.

–Czy Doudge ojca nadal stoi w garażu ?

Wzięłam kluczyki od matki i wyjechałam na zakupy.

***

Miasteczko miało swojej dwie twarze. Tą, która nigdy się nie zmienia, czyli dla stałych mieszkańców. Jakby się nigdy go nie opuszczało, i tą drugą, zmienioną nie do poznania dla odwiedzających.

Nowo wybudowana galeria handlowa była taką zmianą. Po drodze do niej mijałam wyremontowaną remizę i ratusz, obok ratusza postawiono budynek biblioteki z tablicą pamiątkową wtopioną w nowiutki tynk.

Działała fontanna. Tu się mocno zdziwiłam. Odkąd pamiętam, zawsze była zepsuta. A więc jednak coś się zmienia. I Bar. Szyld krzyczał z daleka „Rose" nie mówiło mi to zupełnie nic, więc to też musi być świeża sprawa.

Galeria handlowa to parterowy sklep o dużej powierzchni, bardziej przypominający wiejski skład niż dyskont. Ale przynajmniej można tu było kupić wszystko od spożywki po chemię, kosmetyki i odzież.

Zbrodnia miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz