-18-

467 10 0
                                    


Przymknąłem oczy, rozważając drzemkę. Robiło się leniwie i sennie, większość z osób nad wodą o tej porze już rozkładała się na kocykach aby odpocząć. Ułożyłem się wygodnie, podkładając ramię pod głowę. Gdzieś niedaleko siebie słyszałem głupkowate dialogi Aleca i reszty chłopaków.

Nie wiem ile czasu upłynęło. Coś niepokojącego wybudziło mnie z drzemki. Słyszałem szarpaninę i charkot, dźwięki dochodziły z półki skalnej niedaleko nas. Dokładnie tej samej na której bawiła się paczka Jordy'ego.

Poderwałem się do siadu. Rozglądałem się dookoła szukając reszty ekipy, ale byłem sam jak palec. Obok mnie nikogo, a tam gdzie był Młody toczyła się walka. Dojrzałem kotłowaninę, ktoś robił krzywdę dziewczynie. Widziałem, jak Młody uniósł głowę wybudzając się z drzemki i w tym momencie zauważył swoją koleżankę, molestowaną i tłamszoną przez obcego mężczyznę. Oboje leżeli na ręcznikach rozłożonych na kamieniach, dziewczyna dzielnie się opierała, mimo zasłoniętych ust próbowała dać znać komukolwiek o niebezpieczeństwie, drapała i kopała napastnika. Niestety ten był od niej o wiele większy i silniejszy, przygniatał ją całym ciężarem ciała do ziemi utrudniając uwolnienie się. Jordy nie zastanawiał się długo. Z całą siłą jaką znalazł w sobie rzucił się na mężczyznę. Zrobił to tak nagle i nieoczekiwanie, że ten spadł z dziewczyny uwalniając ją, jednocześnie tak skutecznie dostał z łokcia w żebra, że złożył się w pół z bólu klnąc siarczyście.
Jordy nie czekał na ciąg dalszy. Złapał koleżankę za rękę odciągając ją od napastnika i skierował się w stronę wyjścia spomiędzy skał, szukając pomocy i wsparcia.

Kiedy zniknęli za skałami chwyciłem telefon i rzuciłem się na pomoc. Wkurzało mnie, że tak dużo czasy zmarnowałem na obserwowanie całej sytuacji. Powinienem szybciej domyślić się ciągu dalszego i przewidzieć kolejne posunięcia. Nie wiedziałem, że Młody zagra bohatera i rzuci się na napastnika. Teraz groził mu łomot, bo mężczyzna był o wiele większy od chłopaka i pewnie silniejszy. Biegnąc po dróżce kląłem pod nosem jak szewc, pomstując na swoją głupotę.

Został mi jeszcze spory kawałek drogi do przebiegnięcia, ale teren tutaj już robił się płaski, więc co jakiś czas mogłem widzieć co dzieje się przy rozwidleniu drogi dojazdowej, na którą zapewne uciekał Jordy z dziewczyną. Albo mi się wydawało, albo widziałem tam Aleca i chłopaków ? Co tam robili ? Nieważne, lekko się rozluźniłem, bo wiedząc że tam są byłem pewny, że pomogą dzieciakom.

Już dostrzegałem Jordego w tunelu między skałami. Uciekał popychając przed sobą dziewczynę, która potykała się co chwilę i prawie upadała płacząc histerycznie.

Po odbiegnięciu paru metrów słyszeli za sobą chrapiący głos napastnika, który wściekły gonił za nimi. Jordy wypchnął dziewczynę przed siebie, zasłaniając ją swoim ciałem i wystawiając się na ewentualne ciosy i uderzenia goniącego. Niestety nie tego się spodziewał, bo zamiast dostać w plecy został powalony ciosem w brzuch. Stracił oddech i równowagę. Upadł na ziemię.

– Ha, Alec, ale mu przywaliłeś. Zobacz, ale się gówniarz wije – słyszał nad sobą głos satysfakcji

– Gnój nie patrzy gdzie lezie. Trzymaj ją mocno, bo ucieknie. Gówniarstwo za dobrze się bawi. Wstawaj gnoju

Jordy przez mgłę którą zaszły mu oczy zauważył nad sobą Aleca z dwoma jeszcze kumplami. Jeden trzymał jego koleżankę w pół, podnosząc ją z ziemi. Drugą ręką zasłaniał jej usta, aby zdusić jej krzyk.

Alec podał młodemu rękę, którą ten niepewnie ujął próbując wstać, ale w tym momencie dostał kolejny potężny cios w brzuch

– Frajerze, myślisz, że ja chcę ci pomóc. Prędzej ci spuszczę tak solidne manto, jakiego w życiu nie dostałeś nawet od rodzonego ojca ...

Kiedy Jordy opadł na drogę Alec poprawił kopnięciem w brzuch. Leżąc chłopiec próbował zlokalizować goniącego go napastnika. Ten też leżał rozkwaszony na ziemi niedaleko. Więc o co chodzi ? Co się dzieje ?

– Czemu ... to ... robisz ... ? - wychrypiał Jordy

– Bo cię kurwa nienawidzę. Jesteś jak wrzód na mojej dupie. Jesteś zawsze tam gdzie nie powinieneś być. Łazisz za nami jak pies, psujesz każdą dobrą zabawę, odciągasz uwagę Sofie ... nienawidzę cię gnoju ...

Alec znowu zamierzył się na leżącego chłopaka. Nie miało znaczenia, że chłopak było od niego młodszy, więc słabszy, niższy i pewnie mniej skuteczny w bijatykach. Dla Aleca był przeszkodą. A przeszkody są po to by je pokonywać i niszczyć. Więc ta również musiała zostać zniszczona.

Jordy zamknął oczy, czekał na cios. Nabrał powietrza, bojąc się, że znowu utraci zdolność oddychania ... ale nic się nie stało. I panowała niepokojąca cisza ... otworzył oczy.

Wpadłem między nich jak burza. Nie patrzyłem kto wróg, kto przyjaciel. Tłukłem na oślep w co popadło. Wiedziałem jedno – Młody i dziewczyna muszą przeżyć. Z jakiegoś powodu Alec bił Młodego, a to bardzo mi się nie spodobało. Nie wyglądało to jak żart, raczej jak samosąd. Jakby chciał wykończyć chłopaka.

Powaliłem dwóch kumpli, tego co trzymał dziewczynę jako pierwszego, dostał strzał w potylicę i zemdlał od razu. Dziewczyna z krzykiem upadała na ziemię. Uwolniona czołgała się do Jordy'ego płacząc histerycznie.

Na szczęście gwałciciela zdążyli załatwić, więc nie miałem z nim problemu. Leżał niedaleko ledwo oddychając. Alec właśnie się podnosił. Próbował wstać, więc podszedłem i kopnąłem go w brzuch z całej siły. Jęknął. Kucnąłem obok niego, uniosłem go lekko za koszulkę. Kiedy jego posiniaczona twarz znalazła się na wysokości mojej wycedziłem przez zaciśnięte zęby

– Co ty kurwa odpierdalasz ?!

Coś mamrotał pewnie próbując złapać powietrze, co utrudniał obolały splot słoneczny. Po chwili udało mu się skupić na mojej twarzy.

– Sprałem gnoja – jęknął z głupkowatym uśmieszkiem.

– Po jaką cholerę ? Po coś to zrobił debilu ?

– Bo przeszkadza. Wiecznie się wpierdala między nas. Trzeba się go pozbyć i Sofie będzie miała wreszcie spokój

– Co ty pierdolisz ? Od kiedy jesteś takim debilem – Alec ?

Uśmiechał się głupkowato. Miałem wrażenie, że wierzy w to co mówi. Nie mogłem patrzeć na ten krzywy ryj i dla pewności dałem mu jeszcze raz prosto w zęby. Zemdlał.

Podniosłem się. Rozejrzałem dokładnie po leżących ciałach, czekając na atak. Kiedy zorientowałem się, że nic mi i dzieciakom nie grozi rozluźniłem się. Napięcie zeszło, i znowu byłem opanowany i skupiony. Z kieszeni wyjąłem komórkę. Podał Jordy'emu

– Dzwoń po matkę.

Zbrodnia miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz