-21-

469 8 0
                                    


ON

Wydawało mi się, ale przez chwilę w bocznej szybie mijanego samochodu Marka mignęły mi jej stopy. A to tak się urządziła, cwaniara. Pewnie leży na tylnym siedzeniu w pełni zrelaksowana, może nawet śpi. Sprawdzimy

– Chłopaki mijamy ich - pełną parą – i wdusiłem dźwięk klaksonu a oni wystawili gęby z otwartych okien gwiżdżąc ile się dało. Mark tylko nam pogroził, Młody lekko się zmarszczył .. dziwny dzieciak. Wzruszyłem ramionami i przyśpieszyłem. Wyprzedziliśmy ich znacznie. Postanowiliśmy wstąpić jeszcze na coś do zjedzenia, bo zanim w chacie będzie wyżerka to nastanie ciemna noc. Zjedliśmy po hamburgerze.

Kiedy podjechaliśmy na podjazd pod dom słychać było głośny śmiech Marka i dzikie wrzaski.

Wysiedliśmy zaskoczeni. Mark nigdy się tak dobrze nie bawi. Ta dziewczyna ma faktycznie dobry wpływ na niego. A odnośnie „tej dziewczyny" - ślicznie wyglądała. Stała na trawniku przed domem z rękami na piersiach. Wiem, zakochała się w chacie, nie ona jedna. Miała na sobie długą białą sukienkę, która delikatnie powiewała na wietrze. Włosy zaplotła w warkocz. Oczywiście gdzieś zgubiła buty – ha nic jej nie krępuje ...

Po lesie poniósł się wrzask, aż podskoczyłem na tą dzicz. Od strony jeziora szarżował na nią Młody. Darł się jak oszalały – Mamooo Wodaa – jakby w życiu jeziora nie widział. Już był cały mokry. Ryba czy co ? A ona tylko się śmiała. Pięknie się śmieje. Po chwili zorientowała się co jej grozi, ale było za późno. Młody jak zawodnik ruggby wpadł w nią z impetem i już miał ją na ramieniu. Biegł z nią do wody a ona krzyczała. Aż drgnąłem w tym kierunku. Miałem odruch aby ją ratować. Ale powstrzymałem się. Nie chciałem wyjść na idiotę jak ostatnim razem, kiedy wyciągała ręce a ja czułem tak ogromną potrzebę przytulenia jej, jak w tamtej chwili kiedy tak strasznie płakała. Co to wtedy było ? Czemu tak płakała, co ją tak złamało. Dawno nie widziałem tak poranionego człowieka. Ostatnio widziałem chyba takiego siebie ....

Wpadli razem do wody i nastała cisza ...

– Panowie skoro mamy ich z głowy to bierzcie się za rozpakowywanie – wskazałem ręką na auto.

Podszedłem od frontu chaty dalej patrząc w wodę. Czekałem na nią ... na nich. Jednak na nią. Czy oni są delfinami? Długo ich nie ma. Jeszcze się nie wynurzyli. Niedaleko pomostu zobaczyłem bąble wody ... o ktoś wypływa. Pokazał się Młody. No niezły jest nie powiem. Ale i tak chyba mnie by nie pokonał. Dałbym radę dłużej wytrzymać. Młody śmieje się głośno. Dzieciak. Wygląda jak mężczyzna, a to jeszcze chłopiec. Dobrze że mają siebie. Dobrze, że się nią opiekuje. Sofie wynurzyła się po chwili. Szukała oczami Młodego, znalazła, zaraz był przy niej. Śmiali się do siebie, z siebie. Przytula go – kurcze, chciałbym być na jego miejscu. Całuje w policzek. Młody się szarpie ... odpływa, zostawiając ją. Sofie poprawia włosy, zaczesuje do tyłu mokre strączki z twarzy. Podpływa bliżej brzegu, gdzie czując grunt wychodzi na brzeg. 

W tym momencie słyszę jak ktoś upuszcza wszystkie pudła z rąk i coś z wielkim rumorem ląduje pod moimi nogami. To Alec, tak myślę. Bo nie mogę sprawdzić, przed oczami mam marzenie senne każdego mężczyzny – mokrą, ponętną kobietę. Sukienka przywarła do jej ciała, pokazując nawet więcej niż nagość. Reszta została dla wyobraźni, więc w mojej głowie dzieją się obrazy. Pod spodem ma tylko mokrą bieliznę, która lekko prześwituje. I znowu wyobraźnia szaleje. Jest śliczna, nie można wątpić, a moje serce krzyczy – tak jest śliczna. Chcę iść do niej, bo coś mnie do niej przyciąga. Jak ja mam tu przeżyć tydzień z takimi widokami. Rozglądam się bezradnie dokoła. Obok Alec zapatrzony na nią z otwartą gębą i kartonami które chyba upuścił z wrażenia. Trzepnąłem go w ramię z piąchy, ale nawet nie dotarło. Trzeba go dzisiaj wieczorem zrestartować.

Zauważyła nas. I tak jak miała szeroki uśmiech na twarzy, tak przestała się uśmiechać. Nawet chyba jest trochę zła. Ale nie wiem czemu patrzy na mnie z taką miną.

– Wiedziałam, że uroda jest u was dziedziczna, ale że aż tak – słyszę w moje lewe ucho.

Jestem zły. Już wiem dlaczego Sofie przestała się uśmiechać

– Jaka uroda o czym ty mówisz ? - warczę przez zaciśnięte zęby

– Bo twój kuzyn jest równie przystojny jak ty ... może nawet bardziej, bo jest młodszy od ciebie

– Co ty kurwa pierdolisz ? Jaki kuzyn ?

Blondyna przyklejona do mojego ramienia wskazuje głową na Młodego, który właśnie podszedł do Sofie i okrywa ją dużym kąpielowym ręcznikiem. Tylko że sam jest bez koszulki i widać pokaźnych rozmiarów tors.

Ha – no to szach mat. Już dawno nikt nie sprawił, że poczułem się tak staro jak dziś. Ale zaraz, kuzyn, czyli syn wujka, że Mark ?

– Nie, zapomnij – rzucam do blondyny przez ramię – Młody to nie jest nasza rodzina.

– Niemożliwe. Przecież widać jak wszyscy jesteście do siebie podobni. Tylko wiek was różni. A poza tym jak dwie krople wody. Więc przestań się wygłupiać i przedstaw mnie temu przystojniakowi ...

***

Odstawiłem blondynę do domku dla gości. Mark wyraził się jasno, w chacie ma nas nie być. Ok, rozumiem, chce mieć Sofie tylko dla siebie.

Chociaż raczej chodzi o to, że zaprosił ją tu aby odpoczęła. Rozumiem. Troszczy się o nią.

Ruszyłem w stronę chłopaków. Im pozostały do spania namioty. Postanowiłem im pomóc. W ten sposób jeszcze przez chwilę nie będę musiał użerać się z blondyną. Dlaczego pomysł zabrania jej tutaj wydawał mi się jeszcze wczoraj dobry? W pół drogi do namiotów spotkałem Marka, który szedł właśnie rozpalać grill.

– Ty matole – przecież mówiłem ci, abyś przyjechał – Mark syczy do mnie wkurzony

– Przecież przyjechałem – o co mu chodzi?

– Ale sam. Po co ciągnąłeś te głupie dziewuszysko tutaj ?

– Mark, a miałem się tu nudzić cały tydzień ?

– A nudziłbyś się ? - Mark wskazuje na okna za nami.

Obracam się.

Sofie z Młodym stoją w kuchni przy blacie i obierając warzywa do sałatki na grilla śmieją się głośno i dokuczają sobie nawzajem. Patrzę zachwycony na tą scenę i dociera do mnie, że mógłbym być jej częścią. Cholera, głupie serce.

-Zawołaj Młodego. Trzeba stoły rozstawić. Krzesła poprzynosić z komórki. – Niech ci pomoże. Poznajcie się. Dobrze wam to zrobi – patrzę zaskoczony na Marka. Nie wiem co odpierdala, ale ok, skoro tak mówi.

– Jordy – wołam Młodego. Patrzy przez okno w moim kierunku, nie reagując. Ma dziwny wyraz twarzy. Jakby miał się zaraz rozpłakać. Sofie tyrpie go łokciem i coś mówi do niego. Młody kiwa głową i wychodzi na ganek

– Co mam być ? - pyta

– Poznosimy stoły. I krzesła. Mark odpala grill, trzeba przygotować miejsce na kolację.

Kiwa głową i staje przede mną. Rany. Jest tego wzrostu co ja. Ale jednak jestem od niego masywniejszy. - Bo starszy – w głowie głos nabija się ze mnie. No tak ja mam 33, on 15 lat. Mógłby być moim synem. Ciekawe ile miała Sofie kiedy go urodziła ? To syn jej męża, więc kiedy wyszła za mąż? Wygląda młodo, jakby nie miała jeszcze trzydziestu lat. Nigdy nie lubiłem matmy, a teraz zaczynam się gubić w obliczeniach. Muszę się podpytać.

Przyglądam się Młodemu. Mruży oczy w charakterystyczny sposób, ma długie rzęsy, i ta grzywka która ciągle spada na oczy. Nawet nos marszczy ... zaraz ... cholera ... on faktycznie jest do nas podobny. Co jest ??


Zbrodnia miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz