-13-

535 12 0
                                    


Auto odjechało.

Na chodniku pod warsztatem stał nadal Mark. Ręce wcisnął w kieszenie spodni. Lekko bujał się na stopach, w tył i w przód. Głowę pochylił do przodu. Nad czymś mocno myśli. Coś analizuje.

Ja siedziałem nadal na parapecie, a kawa ciekła po moich spodniach mocząc je i parząc moją nogę. Nie miało to żadnego znaczenia. W głowie miałem pustkę. Żadnej myśli, żadnej ... absolutnie nic tam się nie działo. A w sercu poczułem ból. Co tu się kurwa dzieje ?

Do mieszkania wszedł Mark. Wiedziałem, że podchodzi do mnie. Bardziej czułem niż słyszałem. Podał mi ścierkę abym wytarł z siebie kawę. To nie miało teraz znaczenia.

Usiadł naprzeciwko mnie. Milczał, czekając na mój ruch, na moją reakcję.

A ja nie wiedziałem od czego zacząć. Miałem tyle pytań. A chciałem z nim porozmawiać o wszystkim co się tutaj wydarzyło, że w tak krótkim czasie zmieniło się wszystko. Kurwa, ja tu byłem dopiero drugi dzień, a już nie ogarniałem. Nie wiem, czy dam radę znieść więcej. Machnąłem ręką przed twarzą, jakbym odganiał natrętną muchę.

– Mark o co tu kurwa chodzi ? Co tu się dzieje ? Co tu się kurwa właśnie odpierdoliło !! - ryknąłem w jego kierunku prostując się na całą moją wysokość. Stałem nad nim i mogło się wydawać, że chcę mu przywalić. Bo chciałem, ale zdawałem sobie sprawę, że nie zrobię tego. Ale buzująca we mnie złość, lub raczej zamęt jaki siedział w mojej głowie powodowały, że testosteron zaślepił mnie. Rzuciłem kubkiem po kawie w ścianę. Mocno, aż rozsypał się na tysiąc kawałeczków

– Uspokój się. Złość cię zaślepia. Nie ogarniesz tego w takim stanie. Pogadamy jak się uspokoisz

– Nie Mark, mów, jestem spokojny. Mark co jest ... ? Mark !!

– Dobrze. Pytaj. Co wiem to powiem. Ale zapewniam cię, że to i tak moja wersja zdarzeń.

Złapałem się za głowę, licząc, że w ten sposób zapanuję na tym co się w niej dzieje. Ścisnąłem głowę palcami, ucisk wywołał niemiłe odczucie, zacisnąłem zęby i zawyłem ... chciałem coś rozwalić, coś zniszczyć. Kogoś uderzyć ... Wziąłem dwa głębokie oddechy, zamknąłem oczy na dłuższą chwilę.

Kiedy je otworzyłem, zorientowałem się, że Mark obserwuje moje przygotowania z cierpliwością czekając na mnie

– Co na początek ? ok. po kolei. Kim ona jest?

– Sofie Ford – zmarszczyłem brwi – Kto ?

– Sofie Ford. Wdowa. Przyjechała tu ponad 5 lat temu z synem. Chyba, bo nigdy nie mówiła o sobie za dużo. Praktycznie wcale o sobie nie mówi. Większości się domyśliłem i poskładałem do kupy jak puzzle. A kawałków było multum. Do dzisiaj nie wiem wszystkiego.

– Skąd przyjechała ? - Mark wzruszył ramionami

– Jeszcze raz - Sofie Ford i ...

– Sofie i Jordy Ford – machnąłem ręką w jego kierunku nakazując mu mówienie. Wpatrywałem się w jeden punkt na ścianie skupiając się na nim mocno, aby przyswajać te nowiny i zapamiętać szczegóły. Chciałem wszystko ogarnąć na świeżo

– Wdowa, samotna matka. Jest tłumaczem przysięgłym. Z francuskiego. Pracuje dla paru wydawnictw, to jej stała praca, dorywczo pracuje u Rose. Ta ona ją namówiła, bo Sofie jest bardzo popularna wśród Panów. Więc Rose szybko skoczyły zyski. Cwana baba ...
Poznałem ją praktycznie w pierwszy dzień po jej przyjeździe tutaj. Tak jak stała tak trafiła do baru szukając mnie. Potrzebowała ekipy do remontu domu

Zbrodnia miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz