11. Tylko Ty

8.5K 242 32
                                    

Clary

– Pojebało cię – Olivia doskonale podsumowała moje głupie zachowanie.

Może wysyłanie mu półnagich zdjęć nie było najlepszym pomysłem, ale pomagało mi mieszać w jego głowie. A przecież o to od początku chodziło. Napaprać mu w mózgu, żeby później złamać jego zlodowaciałe serce.

Plan prosty, jak konstrukcja cepa.

– Robię, co do mnie należy – wzruszyłam ramionami, kolejny raz zerkając na swoje odbicie w lustrze.

Wyglądałam obłędnie.

Czarna koronkowa bielizna prezentowała się nieziemsko na moim ciele. Ponadto była na tyle prześwitująca, że moje sutki wyraźnie przebijały się przez ciemny materiał. Gdybym była facetem, zrobiłabym wszystko, żeby chociaż dotknąć takiej kobiety.

– Clary, wiem że cierpisz, ale to naprawdę głupi pomysł. Zapomnijmy o tym zakładzie i wróćmy do normalności. – Fioletowowłosa jęknęła z niezadowoleniem.

Ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach, odwróciłam się w jej stronę. Nawiązałam z nią kontakt wzrokowy, nerwowo skubiąc wewnętrzną stronę policzka. Nienawidziłam, kiedy poruszała ten temat.

– Wcale nie cierpię – prychnęłam, starając zapanować nad drżeniem swojego głosu. – Zresztą, nie lubię o tym gadać. To przeszłość.

– Minęło siedem miesięcy, masz pełne prawo odczuwać żal. Ale nie musisz odreagowywać w ten sposób. To kompletnie nie w twoim stylu.

Anderson złagodniała, jakby starała się przemówić mi do rozsądku. Nie miała na to jednak żadnych szans, bo stara Clarissa Holt odeszła i wcale nie zamierzała wracać.

Dawna Clary była miękką kluską, która dawała sobą pomiatać. Bała się wyrażać swoje zdanie i bywała zdecydowanie za mało asertywna.

Wielokrotnie wyciągała do innych pomocną dłoń, i tyle samo razy nie usłyszała choćby głupiego dziękuję.

Próbowała przypodobać się wszystkim. Nie chciała konfliktów, dlatego wielokrotnie szła na kompromis, będący na jej niekorzyść.

Czyjeś dobro było dla niej ważniejsze, niż własne.

Dbała o każdego, wykańczając tym samą siebie.

Aż w końcu zdradziła ją osoba, która była całym jej światem.

Osoba, z którą planowała wspólną przyszłość.

Osoba, która zarzekała się, że nigdy by jej nie skrzywdziła.

Jej narzeczony.

– Jego zdzira już od kilku miesięcy łazi z brzuchem, co znaczy, że on już dawno posklejał swoje jakże rozległe rany. Dlatego pozwól mi żyć tak, jak ja tego chcę.

– Clary, to nie jesteś ty. – Olivia podniosła się z fotela i podeszła bliżej mnie. – Ty jesteś dobra. Nie wykorzystujesz ludzi, a już na pewno nie zarywasz do faceta tylko po to, żeby złamać mu serce.

– To była stara Clary. – skwitowałam, odwracając od niej wzrok.

– Czasem mi jej brakuje, wiesz?

Anderson westchnęła smutno, przez co musiałam zmrużyć oczy, żeby nie pozwolić wypłynąć łzom dalej.

Temat mojego beznadziejnego narzeczonego w dalszym ciągu wywoływał u mnie negatywne emocje. Ale czemu ja się w ogóle dziwię?

Kochałam go. Planowaliśmy wspólny dom, dzieci, zwierzęta. Mieliśmy już prawie ustaloną datę ślubu!

I co z tego?

Our private game [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz