25. Hej wesele!

6.8K 174 35
                                    

Clary

– Naucz mnie, jak kochać.

Przewróciłam oczami, gdy kolejny raz usłyszałam, jak Anderson nabija się z Austina. Chyba niepotrzebnie wspominałam jej o naszej dość intymnej rozmowie. Ale była moją najbliższą przyjaciółką, a ja zwyczajnie potrzebowałam się wygadać.

Nie sądziłam, że skończy się to jej idiotycznymi żartami oraz godzinnym przedrzeźnianiem Russella. Drwiła z niego i nawet nie próbowała tego ukryć. Naprawdę go nie lubiła. Wcześniej nie miałam z tym problemu, bo sama byłam do niego uprzedzona. Teraz jednak co nieco się zmieniło.

Austin nie był już wrednym, niewyżytym bucem, a cząstka dawnej Clary budziła się do życia. Te dwie zmiany sprawiły, że byliśmy gdzie byliśmy. Tworząc pokręconą parę, która de facto nie była jeszcze oficjalna.

– Naucz mnie, jak kochać, Clarisso! – Olivia westchnęła teatralnie, przykładając wierzch dłoni do czoła.

– Możesz przestać? – Mruknęłam znudzona, nie odwracając wzroku od swojego odbicia w lustrze.

– Dlaczego? To całkiem zabawne.

– Nigdy więcej nie zdradzę ci szczegółów naszych rozmów. – Oznajmiłam podenerwowana.

Chwyciłam pasek sztucznych rzęs w palce, by po chwili posmarować go klejem. Przy użyciu specjalnej pęsety nałożyłam pasek tuż nad swoimi rzęsami, tak aby wyglądało to całkiem naturalnie. Wykrzywiłam usta z uznaniem, spoglądając na efekt końcowy. Pozostało zrobić to samo na drugim oku, pomalować usta, utrwalić makijaż i przebrać się w swój wieczorowy strój.

– Naprawdę nie chcę się powtarzać, ale serio nie sądzisz, że to zaszło odrobinę za daleko?

Z rzęsami trzymanymi akurat w pęsecie, obejrzałam się przez ramię, nawiązując krótki kontakt wzrokowy z przyjaciółką. To było jedno z tych ostrzegawczych spojrzeń. Miałam już po dziurki w nosie jej bezsensownego ględzenia. Ile można mówić o tym samym?

– Clary, nie mówię tego, żeby cię wkurzyć. Martwię się. W przeciwieństwie do ciebie, nie wierzę w magiczną przemianę Austina. – Wyjaśniła na pozór spokojnie, chociaż wiedziałam, że w środku walczy ze sobą, by nie wybuchnąć.

– Jestem dużą dziewczynką, potrafię o siebie zadbać. – Odparłam, jakby to było oczywiste. Bo w sumie było. – Zresztą, to przez ciebie wkręciłam się w poznawanie go i ten cały zakład. Trzeba było mi o nim nie opowiadać. Nie byłoby teraz problemu.

W tym czasie dokleiłam drugą rzęsę, co wyszło równie dobrze, jak na poprzedniej powiece. Usatysfakcjonowana zaczęłam przeszukiwać swoją kosmetyczkę w celu odnalezienia pomadki o odpowiednim kolorze.

Chcąc dopasować usta do sukienki, wybrałam pomadkę o idealnym odcieniu soczystej czerwieni.

– Jeśli cię skrzywdzi, urwę mu jaja. Albo od razu kutasa, żeby nie miał czym ruchać. – Liv wypowiedziała te słowa takim tonem, jaki rzadko kiedy u niej słyszałam. Zapaliła mi się wtedy czerwona lampka w głowie, jednak postanowiłam ją zignorować.

– Eeeeej! Możesz mu wiele zarzucać, ale w łóżku jest kurewsko dobry. Więc zostaw jego kutasa w spokoju. Zamierzam jeszcze z niego pokorzystać. – Pogroziłam jej palcem, przybierając złowieszczy wyraz twarzy.

– Fuj.

– Pragnę przypomnieć, że sama wpakowałaś mu się do łóżka. – Upomniałam ją, kiedy wykrzywiła się w grymasie.

– Byłam zrozpaczona i pijana. Przespałabym się tamtej nocy z każdym. Nawet z Loganem.

– Desperatka – podsumowałam, za co w sekundę oberwałam poduszką.

Our private game [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz