3. Błękitna róża

9.9K 265 52
                                    

Clary

Czy zdziwił mnie widok jego obściskującego się z jakąś randomową laską, po tym jak chciał mnie przelecieć?
Oczywiście, że nie.

Olivia miała rację, Austin Russell był pieprzonym babiarzem. Nie liczył się z uczuciami kobiet, bo tylko jego uczucia były ważne. Ale moja w tym głowa, żeby pokazać mu, że nie wolno bawić się ludźmi. A już na pewno nie tak, jak robił to on.

Od tamtego zajścia minął już ponad tydzień. I właśnie od tamtego dnia, nie widziałam się z Austinem ani razu. Nie próbował się kontaktować w żaden sposób. Nawet nie pojawiał się w kawiarni, co ciekawe bo od dłuższego czasu każdego ranka oraz popołudnia wpadał na kawę.

Nie brakowało mi jego towarzystwa, aczkolwiek poniekąd utrudniało mi to pracę. Miałam za zadanie złamać mu serce i zamierzałam się tego trzymać. W końcu drań sobie na to zasłużył.

Tego dnia znów miałam poranną zmianę, która na całe szczęście dobiegała końca. Została mi niecała godzina, żebym mogła powędrować do szatni oraz zrzucić robocze ubranie.

Krzątałam się między stolikami, zbierając nowe zamówienia oraz przy okazji zbierając brudne filiżanki. Miałam całkiem dobry humor, ale tylko dlatego, że jeszcze nikt nie zdążył podnieść mi ciśnienia.

Chyba za szybko o tym pomyślałam.

Szłam akurat z tacą wypełnioną brudnymi naczyniami, kiedy ktoś z zaskoczenia objął mnie w talii. Pisnęłam wystraszona, zwracając na siebie uwagę wszystkich klientów, a taca którą trzymałam w rękach, upadła z hukiem na posadzkę.

Z drżącymi dłońmi odwróciłam się za siebie, aby spojrzeć w twarz sprawcy całego zamieszania. Ciśnienie podskoczyło mi natychmiastowo, gdy tylko napotkałam silne spojrzenie niebieskich tęczówek.

– Oszalałeś?! – Wrzasnęłam, czując rosnące zdenerwowanie. – Mogłam zrobić komuś krzywdę, idioto!

Russell uniósł ręce w geście poddania się. Niestety jego skruszona mina wcale nie działała na jego korzyść. Było wręcz przeciwnie. Wkurzyłam się jeszcze bardziej, przez co straciłam zdolność logicznego myślenia. Na oczach tych wszystkich ludzi strzeliłam mu z plaskacza w policzek.

Nie wiem kto był bardziej zaskoczony – ja, on, czy może goście popijający kawusie?
Albo może wszyscy na raz. To nawet całkiem prawdopodobne.

Aż zapiekła mnie dłoń od siły uderzenia. Miałam nadzieję, że jego zabolało to przynajmniej dziesięć razy mocniej. Jak mógł być tak nieodpowiedzialny?! Co jeśli to szkło poleciałoby na kogoś?
No debil. Cholerny debil.

– Musimy pogadać, już. – Oznajmił twardo, chwytając mnie z niemałą siłą za nadgarstek.

Pociągnął mnie za sobą, mimo mojego sprzeciwu. Przecież musiałam posprzątać ten bałagan, który de facto stworzył on. Aż zaczęłam mieć wątpliwości, co do tego całego zakładu. Czy moje zszargane nerwy były warte zobaczenia jego złamanego serca?

Russell zaciągnął mnie do męskiej toalety, gdzie od razu zatrzasnął za nami drzwi. Przycisnął moje ciało do ściany. Jedną ręką nadal trzymał mój nadgarstek, a drugą zacisnął mi na szyi.
Gdyby tylko wzrok mógł zabijać... Ach, życie byłoby piękniejsze.

– Nigdy więcej tego nie zrobisz – wysyczał przez zaciśnięte zęby, jednocześnie wzmacniając uścisk na szyi.

– To mnie więcej nie wkurwiaj – Prychnęłam, chociaż coraz trudniej łapałam kolejne oddechy.

– Przeproś – najwyraźniej nerwy ponosiły go jeszcze bardziej, niż mnie, bo miałam wrażenie, że za chwilę para pójdzie mu uszami.

– Po moim trupie – z lekkim oporem zadarłam głowę do góry, żeby móc spojrzeć mu prosto w oczy.

Our private game [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz